~48~

5.4K 366 55
                                    

Byłam wkurzona. Cholernie. Na tyle, że ze złości chciało mi się płakać. Ale co to, to nie! Zbyt długo męczyłam się nad makijażem, żeby teraz tak po prostu miał spłynąć przez tego dupka. Wyszłam do ogrodu, a potem po ścieżce dotarłam do niewielkiej fontanny. Usiadłam na ławeczce naprzeciw i powoli sącząc drinka, wybrałam numer do Michaela. Miałam wrażenie, że nie rozmawiałam z nim całe wieki, a nie chciałam, by odniósł wrażenie, że o nim zapomniałam. Oczywiście początkowo wypomniał mi brak kontaktu, ale szybko dał sobie z tym spokój i zaczął opowiadać mi, co słychać w Liverpoolu, w międzyczasie wypytując o to, co dzieje się u mnie. Wspomniałam mu o tym, że w końcu odważyłam się powiedzieć Harry'emu co do niego czuję oraz o tym, że planuję z nim zamieszkać.

- Wow. I to wszystko bez mojej pomocy - powiedział, jakby wzruszony. - Jestem z ciebie dumny - dodał, sztucznie pociągając nosem, na co wywróciłam oczami. - Ale tak serio, to gratuluję. Fajnie, że wam się układa.

- Tak, dzięki - odpowiedziałam, tracąc humor, kiedy przypomniałam sobie o tym, z kim był teraz Harry. Na szczęście Mike tego nie wychwycił. Nie chciałam mu teraz tego wszystkiego tłumaczyć. Przechyliłam szklankę, wypijając resztę drinka.

- A skoro już mowa o mieszkaniach... To kiedy mogę zająć twoje miejsce? - Odkąd tylko umówiliśmy się, że chłopak przejmie po mnie mieszkanie miałam wrażenie, że tylko czeka aż się stamtąd wyniosę.

- W przyszłym tygodniu, Mike'y. Wracam pojutrze wieczorem, jakieś dwa dni zajmie mi zamknięcie wszystkich spraw tam i spakowanie się. No i jeszcze muszę zamówić jakąś ekipę do przeprowadzek...

- Zabierasz stamtąd jakieś meble? Nie mówiłaś mi...

- Nie panikuj, meble zostawiam. - Uspokoiłam go szybko. - Tak jak się umawialiśmy dopłacisz mi tylko za telewizor. Ale zebrało mi się tam sporo szpargałów. A jakbyś nie zauważył nie mam auta, więc...

- Harry nie może po ciebie przyjechać? - przerwał mi.

- Nie chcę mu zwracać głowy. - Aktualnie w ogóle nie chcę z nim gadać. - Zresztą i tak wątpię, żeby jego auto pomieściło wszystkie rzeczy.

- Jak tu przyjeżdżałaś, ten wynajmowałaś ekipę? - zaśmiał się.

- Nie. Wtedy byłam jakby... w pośpiechu. Auto Jona w zupełności wystarczyło.

Kiedy w słuchawce rozbrzmiewał śmiech Mike'a, na policzku poczuła całusa, a znajomy, przyjemny zapach dotarł do mojego nosa.

- Z kim rozmawiasz? - zapytał cicho Harry, siadając obok mnie.

- Mike, kończę. Zgadamy się później - zwróciłam się do przyjaciela.

- Uuuu, wyczuwam jakieś napięcie. Współczuję Harry'emu - stwierdził poważnie. Nie skomentowałam, tylko rzuciłam krótkie pożegnanie i zakończyłam połączenie, chowając telefon do torebki.

- Hej, coś nie tak? - zapytał zmartwiony, kładąc dłoń na moim kolanie. Powstrzymałam się, przed zrzuceniem jej. - Szukałem cię przez piętnaście minut...

- Och naprawdę? - Odwróciłam się do niego, wcale nie kryjąc swojej złości. Zdawał się być zdziwiony moją reakcją. - Przez piętnaście minut? Cóż, ja szukałam ciebie przez ponad godzinę. Przez ponad godzinę kręciłam się sama po całym weselu jak jakaś idiotka, bo mój chłopak postanowił zapaść się pod ziemię! A jak już cię znalazłam, to z tą... z tą pindą! Przyklejoną do ciebie na parkiecie!

- Crystal, daj spokój... - zaczął z uśmiechem, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie.

- Więc uważasz, że to w porządku? - przerwałam mu. - Zostawiać mnie zupełnie bez słowa...

- To ty zeszłaś z parkietu z Liamem - przypomniał. Zacisnęłam mocniej pięści, chcąc ograniczyć swój wybuch.

- Z Liamem! Z twoim przyjacielem, któremu ufasz. Wyszliśmy na zewnątrz dosłownie na dziesięć minut! W trakcie których ty przepadłeś jak kamień w wodę!

- Nie przepadłem. Spotkałem kilku znajomych, zagadałem się - dalej się tłumaczył.

- Przez całą godzinę? - dopytałam. Spuścił wzrok, wyraźnie zakłopotany.

- No nie... Tak jakby ratowałem dobro imprezy. - Uniosłam pytająco brwi, oczekując dalszych wyjaśnień. - Uch... Jak ci powiem, to się wściekniesz - mruknął cicho.

- Jakbyś nie zauważył, to ja już jestem wściekła! Jak mi nie powiesz, będę jeszcze bardziej.

- Pomagałem Ruby - westchnął. No i miał rację. Wściekłam się, wydając z siebie pełne irytacji i złości prychnięcie. - Szukałem ciebie i natknąłem się nią. Poprosiła mnie o pomoc, więc co miałem zrobić?

- Co się stało? Co to była za niecierpiąca zwłoki sytuacja awaryjna, wymagająca koniecznie twojej interwencji?

- Nie bądź złośliwa, Crys.

Wywróciłam oczami i ponowiłam pytanie.

- W czym jej pomagałeś?

- Zalała się winem i... musiała się przebrać - mówił niepewnie, jakby tylko czekał na mój wybuch.

- A musiałeś jej pomóc w... - zawiesiłam głos, czekając aż dokończy za mnie.

- Zamek sukienki jej się zaciął - powiedział cicho, spuszczając wzrok. A mnie oczy niemal wyskoczyły z orbit. On chyba sobie żartuje!

- I w tym jej pomagałeś? - zapytałam z niedowierzaniem. - Pomagałeś jej się rozebrać?

- Pomogłem jej tylko z tym zamkiem! - bronił się. - Rozpiąłem tylko kilka centymetrów, potem poszła do łazienki.

- I rozpinałeś go przez godzinę?!

- Potem trochę się zagadaliśmy. - Ponownie spuścił wzrok ze skruchą. Nie no, tego już za wiele.

- Och... Trochę - prychnęłam. Odwróciłam wzrok nie chcąc, żeby widział łzy, które zbierały się w moich oczach. - A potem zdecydowałeś, że potańczysz przytulańca z laską, z której chwilę wcześniej zdjąłeś sukienkę.

- Nie zdjąłem z niej sukienki! - uniósł się, ale zaraz wziął głęboki wdech, po czym głośno wypuścił powietrze. Kiedy ponownie się odezwał, był już spokojniejszy. - Crystal... - Chciał sięgnąć po moją rękę, jednak ja ją odsunęła i wstałam, ściskając w dłoniach torebkę, gotowa do odejścia.

- Nie - warknęłam. - Usłyszałam już wystarczająco. Nie pogrążaj się bardziej - powiedziałam i odwróciłam się.


CZEMU JA NIE POTRAFIĘ WAM ODMÓWIĆ?! Po prostu jak zobaczyłam, jaką burzę wywołał poprzedni rozdział, ilość komentarzy to nie mogłam Wam tego zrobić.

Btw. jak tak dalej pójdzie, to niedługo The Relationship dobije do 1 000 komentarzy! Chyba umrę ze szczęścia wtedy! Ale myślę, że to pewnie dopiero za pare(naście) rozdziałów. Tak czy siak, dziękuję za każdy jeden komentarz. Kocham Was, Koty! xx

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz