~63~

5.6K 370 14
                                    

Wyszliśmy zza rogu prosto przed młodego chłopaka i starszą kobietę. Od razu wiedziałam, że to on. Wszystko wokół to zdradzało. Spięte mięśnie Harry'ego i jego mocniejszy uścisk wokół mnie, wyraz twarzy chłopaka, który szybko spuścił wzrok, mina kobiety, która musiała być jego matką. Moje ciało zareagowało bez konsultacji z umysłem, kiedy przesunęłam się przed Harry'ego, zasłaniając go sobą. Jakby miało to ochronić go przed konfrontacją z tymi ludźmi. Przed tym chłopakiem, który prawie odebrał mu życie. Na samą myśl nieprzyjemnie ścisnęło mnie w okolicach serca.

- Dzień dobry - odezwała się cicho matka chłopaka. Jej syn również mruknął pod nosem niewyraźne powitanie.

- Dzień dobry - odpowiedział Harry.

- I do widzenia - rzuciłam i odciągnęłam stamtąd swojego chłopaka. To było dziwne. Straszne. Widzieć twarz chłopaka, który prawie doprowadził do śmierci Harry'ego. Który go postrzelił, a potem przetrzymywał bez jakiejkolwiek pomocy, dopóki nie stracił przytomności z powodu zbyt dużej utraty krwi. Było mu wstyd, widziałam to. Tak samo jak poczucie winy u jego matki. Ale nie potrafiłam myśleć o nim inaczej jak o niedoszłym mordercy.

Zanim się zorientowałam, doprowadziłam nas pod samochód Harry'ego stojący na podziemnym parkingu, chociaż nawet o tym nie myślałam. Zrobiłam to zupełnie automatycznie.

- W porządku, Myszko? - zapytał, kiedy zatrzymaliśmy się przy aucie. Spojrzałam na niego uśmiechając się, co miałam nadzieję wyszło mi naturalnie.

- Tak. Skusiła mnie ta drzemka - odpowiedziałam i wsiadłam do pojazdu. Harry chyba nie do końca mi uwierzył, ale nie drążył tematu. Szybko zajął miejsce kierowcy i zawiózł nas do domu. Tam od razu rzuciłam swoje rzeczy na fotel i padłam na salonową kanapę.

- Wygląda, że te zakupy wykończyły bardziej ciebie, niż mnie - zaśmiał się, odkładając swoją kurtkę na fotel z moimi rzeczami i kucnął przy mnie, przyglądając mi się z troską w oczach. - Na pewno wszystko dobrze?

- Nie. Mieliśmy się zdrzemnąć, a ciebie jeszcze nie ma na kanapie obok mnie. Chodź tu. - Złapałam go za przedramię i zaczęłam nieporadnie ciągnąć w swoją stronę. Roześmiał się i powalił na mnie, przyciskając moje ciało do materaca. Dopiero kiedy stęknęłam z bólu zsunął się bardziej na kanapę, połową ciała nadal leżąc na mnie. Zgodnie z obietnicą zaczęłam głaskać go po plecach, na co niemal od razu zareagował mruczeniem i wtulił się we mnie jeszcze bardziej.

- Druga - zażądał.

- Jeszcze jakieś życzenia? - prychnęłam.

- No weź - mruknął, szturchając mnie nosem w szyję, a kiedy kontynuowałam masowanie jego pleców tylko jedną rękę, złapał skórę przy moim obojczyku w zęby i przyszczypnął ją lekko.

- Dobra! - syknęłam, dokładając drugą rękę. - Jesteś okropny!

- Ale mnie kochasz.

- Bo jednocześni jesteś też uroczy. I taki... przytulaśny - powiedziałam, na co prychnął pod nosem. - I masz w sobie coś z kota. Często prychasz, kiedy jesteś zły lub podirytowany. Uwielbiasz głaskanie i drapanie. A kiedy to robię, mruczysz jak kocur.

- Jesteś Myszą. A ja trochę się uganiałem za tobą, więc może i skociałem - stwierdził, na co roześmiałam się głośno.

- No to chyba właśnie znalazłam ci nowe zdrobnienie, Kotku.


Na dobranoc :).

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz