33 Rozdział

62 6 2
                                    

Siema nie wiem czy wiecie ale jeszcze 2 3 rozdziały i koniec :/ Taki mały SPOJLER!! niema w tej historii happy endu.

*********************************************************************************

Trzasnąłem drzwiami i zacząłem wolnym tempem biec tak aby nic się nie stało Kibie. W mojej głowie zaczęły pojawiać się najgorsze z możliwych scenariuszy, jednym z nich był ten w którym tam przychodzę a wilczek już nie żyje a zaraz po nim ja. Nie w ogóle o czym ja myślę przecież to jest chore, na pewno będzie chciał pieniądze i odejść. W cyklu moich zwariowanych myśli doszedłem na miejsce 5 minut przed czasem. Zacząłem rozglądać się za jakąś "bronią" lecz nic tu nie było, więc zabrałem większy kamień i wsadziłem go do tylnej kieszeni. Wchodzę do opuszczonego budynku i widzę osobę która siedzi na krześle tyłem do mnie z opuszczoną głową. Serce zaczęło bić jak szalone nie słyszałem nic oprócz jego. Podszedłem niepewnie do osoby i dotknąłem ją za ramie. Osobą na krześle był Kiba. Jego twarz była całkowicie zmasakrowana spuchnięte czerwone oczy porozcinane wargi. W moim sercu zagościło szczęście a na twarzy pojawiły się łzy zacząłem płakać i rozwiązywać ukochanego gdy nagle poczułem mocne uderzenie w kark. Wleciałem w prost na Kibę i przewróciliśmy się.

-I co ty mały chuju, teraz nie jesteś taki chojrak.-Powiedział to z nienawiścią i satysfakcją.

-O co ci chodzi debilu chcesz pieniędzy dam ci tylko nas zostaw kurwa w spokoju.- Wykrzyczałem trzymając się za miejsce uderzenia.

Zaczął iść w moją stronę nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Podszedł i przykucnął przy mnie. Złapał mnie za włosy i zaczął okładać pięściami.

-Myślisz że posuwasz mojego synalka to możesz się tak do mnie odzywać.-Mówiąc to splunął mi w twarz.

W chwili gdy miałem stracić przytomność ojciec Kiby przestał mnie bić ponieważ Kiba resztkami sił doczołgał się do ojca i chwycił go za rękę. Nie mogłem nic zrobić jedynie mogłem obserwować jak kopnął go w brzuch i mówił "Skoro lubicie się zapinać w dupe to może ja też tak spróbuję". Wszystko działo się tak szybko a dla mnie trwało to godzinami. Widziałem jak rozpina spodnie i ściąga też Kibie. Straciłem wszystko wolę do walki, do życia. Byłem gotowy odejść i spotkać się z wilczkiem po drugiej stronie.

***

-Gdzie ja jestem...- Ledwo co wymamrotałem te słowa.

-Spokojnie leż nic ci nie grozi-Czyj to głos...? Taty?

Straciłem przytomność ocknąłem się dopiero jakieś 5 godzin po tamtej rozmowie.

Otwarłem oczy z góry oślepiało mnie światło, próbowałem przekręcić głowę lecz próba ta sprawiła mi jeszcze większy ból który obudził mnie i pozwolił racjonalnie myśleć. Na krześle obok mojego łóżka szpitalnego spał wujek.

-Co się dzieje gdzie jest Kiba, jak ja się tu znalazłem, czy nic mu się nie stało.???-Wpadłem w napad histerii i paniki.

-Naruto spokojnie , spokojnie. Jesteś w szpitalu nic ci nie grozi, Ten sukinsyn odpowie za to co zrobił.-Odpowiedział z łzami w oczach.

-Mam w dupie mój stan i tego kutasa, mów mi co z Kibą!!-Powiedziałem pełen żalu i rozpaczy.

-Naruto, Kiba... jest...

-No mów wreszcie.

-On jest w bardzo złym stanie.

Zabrałem poduszkę którą miałem pod głową i nałożyłem sobie ją na głowę. Zacząłem krzyczeć płakać rzucać się jak debil po łóżku. Uspokojenie się zajęło mi całą godzinę. Gdy byłem w stanie komunikować się powiedziałem do wujka.

-Zabierz mnie do niego.-Wujek bardzo dobrze że jeżeli powie nie to źle się to skończy dla mnie jak i dla niego. Pielęgniarki przyniosły wózek na który z ledwością usiadłem. Pojechaliśmy do windy a windą na samą górę. Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy do pokoju w którym leżał Kiba. Wjechaliśmy, widziałem jak on leży, moje serce pękło na 1000 kawałków. Jego twarz była cała popuchnięta, był podłączony do respiratora. Podjechałem pod łóżko i poprosiłem żeby zostawili mnie samego.  

Cisza przed burząOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz