Wysłuchali mojej prośby i zostawili mnie samego z Kibą. Podjechałem na wózku do jego łóżka, chwyciłem go za rękę. Do moich oczu napłynęły strumienie łez, powtarzałem sobie że to moja wina że to się stało, po chwili zacząłem mu opowiadać nasze pierwsze spotkanie i co w tedy czułem, opowiadałem mu o naszym pierwszym pocałunku, pierwszym poranku i o wszystkim co zrobiliśmy co sprawiało mi taką przyjemność której nie mogłem opisać. Zacisnąłem jego rękę i wykrzyczałem na głos.
-Proszę obudź się, nie umieraj!!-I położyłem moją głowę na jego ręce.
Cały zapłakany usłyszałem dziwny świst, podniosłem głowę i zobaczyłem przecudowne brązowe oczy.
-Siostro pomocy, on się obudził, szybko!! Spokojnie oddychaj przez nos.-Powiedziałem spokojnie, ze szczęścia nie obchodziły mnie moje obrażenia po prostu wstałem.
Pielęgniarka przyszła wyciągnąć rurkę z gardła Kiby by ten mógł swobodnie sam oddychać. Po wyciągnięciu tej rurki Kiba próbował coś powiedzieć. Lecz go opamiętałem.
-Nic nie mów jeszcze nie możesz.-Usiadłem obok niego i przytuliłem.-Nie mogłem wyrazić jak się wtedy czułem.
Do sali w której byliśmy przyszedł doktor. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
-Poproszę was teraz wszystkich o opuszczenie sali, muszę zbadać pacjenta, zajmie mi to tylko jakieś 30 min-Powiedział spokojnie trzymając drzwi.
-Dobrze.- Odpowiedział mama Kiby która weszła do sali razem z pielęgniarką.
Gdy podnosiłem się z łóżka wilczka znowu poczułem wszystkie rany. Ciężko usiadłem na wózku a wujek zabrał mnie z sali. Siedziałem cicho i czekałem aż doktor wyjdzie z sali i powie nam coś o stanie Kiby, a w międzyczasie słuchałem rozmowy wujka i mamy od Kiby. Po trochę dłuższym czasie niż mówił ale wyszedł doktor.
-Pani Inuzuka mogę panią prosić do gabinetu?-Powiedział spokojnie.
-Nie, niech pan mówi tutaj.-Wyrwało mi się i podniosłem lekko głos.
-Tak może pan powiedzieć tutaj, to rodzina.-Powiedział zaniepokojona mama Kiby.
-Jednak wolał bym w gabinecie.- Niezostawiająca wyboru lekarz poszedł w stronę gabinetu a zanim pani Inuzuka.
Postanowiłem pojechać do Kiby nie czekając na diagnozę od lekarza. Wjechałem do sali Kiby a on siedział jak wryty. Serce zaczęło mi szybciej bić, czułem że coś jest nie tak.
-Wszystko w porządku?
Chłopak odwrócił twarz w moją stronę uśmiechną się i powiedział. -Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Podjechałem bliżej lecz po mimo uśmiechu w jego oczach czegoś brakowało, były tak jakby puste.
-Czy na pewno wszystko gra.
-Już tak.-Powiedział zachrypniętym głosem i chwycił mnie za rękę.
Z korytarza usłyszałem przeraźliwy krzyk i płacz, nie zareagowałem ponieważ to szpital, intensywna terapia to pewnie często się tu zdarza.
-Naruto?
-Tak?-Patrzyłem się w jego przygaszone oczy.
-Chciałbym żebyś się koło mnie położył. Dałbyś radę?-Spytał robiąc mi miejsce na łóżku.
-Dobrze wiesz że jeśli chodzi o Ciebie to zawsze dam radę.-Uśmiechnąłem się i udając że nic mnie nie bolało położyłem się obok niego.
-Chciałbym leżeć już tak zawsze przy tobie.-Powiedział wilczek.
Ja tylko mruknąłem na potwierdzenie i objąłem Kibę.
-Tak w ogóle to chciałem byś się koło mnie położył bo mam coś dla ciebie.-Powiedział ze zdenerwowaniem.
-Co jak ty możesz mieć coś dla mnie w takiej chwili.- Troszkę się zirytowałem.
-Tak wiem, przepraszam.-Sięgnął lewą ręką do szafki i wyciągnął jakąś kopertę.
-Co to jest?-Zaciekawiła mnie koperta w ręce wilczka.
-Jak na razie nic co cie powinno interesować.-Powiedział z sarkazmem.- Dam ci to pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Że otworzysz to tylko w tedy jeśli mi się coś stanie.-Powiedział całkiem na poważnie.
-Dobrze obiecuję.
CZYTASZ
Cisza przed burzą
FanfictionHistoria opowiada o pewnym chłopaku, który przeprowadził się ze swojego rodzinnej wsi do jakiegoś miasteczka w Tokio. Jest sam ze swoją mamą w nowym miejscu, bez przyjaciół i znajomych. Lecz gdy zaprzyjaźnia się z pewną grupką wszystko się zmienia.