20. TERRY

176 19 5
                                    

24 sierpień 2006

Kręcę się po mieszkaniu od kilku minut. A raczej kilkunastu. W końcu łapię w dłoń komórkę. Wykręcam numer Terenca. Odbiera po chwili.

-Czego?- Mruczy.

-Ja...- Zaczynam, ale nie wiem co powiedzieć.- Nudzę się.

-A, to ty. Myślałem, że znów ktoś chciał się umówić na sesję. Błagam, wracaj szybko do zdrowia. Nie daję sobie rady.

-Możesz mi podrzucić jakieś zdjęcia do obróbki, albo coś w tym stylu. Zanudzę się tu na śmierć.- Jęczę, padając na sofę.- A jest dopiero jedenasta.- Dodaję, włączając telewizor.

-Będę u ciebie za godzinę. Kupić ci coś?

-Sok kaktusowy i zgrzewkę wody. Tylko się pośpiesz, zanim padnę trupem.- Mężczyzna ze śmiechem rozłącza się. Dobra, tylko co ja mam robić przez tą godzinę, co?

Przelatuję pilotem po kanałach, po czym zatrzymuję na stacji muzycznej, wstaję i kontynuuję mój spacer po mieszkaniu. Głupia ja. Dlaczego nie wypiłam tej herbaty? Byłabym teraz w Zakazanym Mieście razem z Jay'em i resztą zespołu, a nie siedziała w Nowym Yorku z gorączką. Teoretycznie mogłabym do nich zadzwonić, ale tam jest już noc. Dokładnie dwanaście godzin różnicy, a jak to przystało na Jareda, pewnie jeszcze kręcą, więc odpada. Zostało mi jedynie czekać na ojca.

Wchodzę do kuchni w akompaniamencie „Fairytale Gone Bad" Sunrise Avenue i z blatu zgarniam czerwone jabłko. Biorę gryza, siadając przy stole. Jednak minutę później jestem powrotem w salonie, stojąc przed regałem z książkami. Dlaczego wszystko już stąd przeczytałam? Odwracam wzrok na telewizor, gdzie zaczyna się właśnie „The Kill". Podchodzę bliżej i kładę łokcie na oparciu. Ile bym dała, żeby wtulić się teraz w Jay'a. I nagle dostaję olśnienia. Już wiem co mam zrobić. Dojadam jabłko, podczas gdy teledysk się kończy. Wyrzucam ogryzek, myśląc co takiego mogę użyć do mojego planu.

Z szafy wyciągam jedną z wielu czarnych koszulek Leto. Jeśli to co chcę zrobić nie wyjdzie, po prostu ją wyrzucę, a on nawet tego nie zauważy. Z górnej półki wyjmuję pudełko z farbami i pędzlami. Wybieram niebieski kolor i cienki pędzel, którym będzie dobrze malować litery. Rozkładam koszulkę na wysuwanej części biurka, którą wyjęłam. Przenoszę to wszystko do salonu. Zwykłym mydłem szkicuję litery tworzące napis „Who the f#%k is Bartholomew Cubbins?". Gdy biorę się za wypełnianie farbą literę „W", drzwi mieszkania się otwierają, a do środka wchodzi Terence z zakupami.

-Jestem.- Woła, kładąc zgrzewkę wody przy zamkniętych już drzwiach.- Skoczyłem jeszcze do wypożyczalni po kilka filmów.- Wskazuje na jedną z reklamówek.- „Piraci z Karaibów", „Madagaskar", „Sposób na teściową"- Unoszę brew w górę.- No wiesz, może kiedyś ci się przyda.- Puszcza mi oczko.- No i dwa pierwsze sezony „Dr. House".- Podchodzi bliżej i kładzie na szklanym stoliku sok i filmy.- Idę zrobić popcorn, a ty zajmij się włączaniem.- Znika w kuchni, a ja siadam na sofie i zaczynam przeglądać opakowania.

-Ale co pierwsze włączyć?- Pytam.

-Wybór należy do ciebie.- Odpowiada. Decyduję się na komedie romantyczną z Jennifer Lopez i Jane Fonda w rolach głównych. Po niecałych pięciu minutach do salonu wraca Terry i zajmuje miejsce na fotelu, a ja kontynuuje malowanie koszulki.

* * *

Zielonooki nagle wstaje z sofy. Za oknem jest już ciemno, a my kończymy oglądać jedenasty odcinek dr. Housa. Włączyliśmy to zaraz po skończeniu „Sposób na teściową".

-Ja będę się zbierał.- Mówi, ziewając.- Już grubo po północy.- Łapie w dłoń miskę po popcornie.

-Ja to zrobię, Terry.- Zabieram naczynie z jego rąk.- Dziękuję za ten dzień. Było świetnie.- Uśmiecham się.

-Cieszę się, ale ja uciekam. Idź spać. Sen to najlepsze lekarstwo.- Drapie się po głowie.- Twoja matka zawsze tak mówiła.- Na jego twarzy pojawia się ledwo widoczny ból.

-Kochałeś ją?- Pytam w pewnym momencie.

-Bardzo, ale nigdy jej tego nie powiedziałem, czego naprawdę żałuję.- Uśmiecha się, jakby próbował ją sobie przypomnieć.

-A Nikki?

-Chcesz znać prawdę?- Kiwam głową w górę i w dół.- Nie. Elizabeth mówiła mi, że kiedyś obwiniałaś się o mój rozwód. To nie twoja wina, choć Nikki naprawdę szczerze cię nienawidziła. Od pierwszego spotkania. Może dlatego, że gdyby kazali mi wybrać, zawsze wybrałbym ciebie.- Rozkłada ramiona, wskazując na mnie.- I powiedziałem jej to. Ale ty nie byłaś lepsza. Nieźle ją wkurzałaś, jak do mnie przyjeżdżałaś na wakacje.

-Nie wiem o co ci chodzi.- Robię minę niewiniątka, a on kręci głową z politowaniem.

-Najlepsze było jak nalałaś jej do szamponu fioletowej farby i uciekłaś do Elizy.- Mówi, chichocząc.- Tylko ja zostałem w centrum gniewu Nikki. Ale to zostało ci wybaczone, tak jak inne rzeczy, które jej zrobiłaś.- Macha lekceważąco dłonią.- Idę, bo w końcu nigdy stąd nie pójdę.

-A może zostaniesz na noc? Kanapa jest wolna.- Proponuję.

-Nie, dziękuję.- Podchodzi do drzwi.- Dobranoc.

-Dobranoc.- Mężczyzna chwyta klamkę, ale mi przypomina się pewna rzecz.- Nie dałeś mi tych zdjęć do obróbki. W końcu po to tu przyszedłeś.- Ojciec kieruje swój wzrok na mnie.

-Jeśli do jutra nie zrezygnujesz, wyśle ci je po południu.- Uśmiecha się po raz ostatni i wychodzi. Zamykam drzwi i sprzątam po naszym oglądaniu. Zaraz po wieczornym prysznicu, pakuje się do łóżka. Rzucam ostatnie spojrzenie na koszulkę, którą dzisiaj zrobiłam i gaszę światło. Przez moment przechodzi mi przez dlaczego miałabym niby zrezygnować, przecież jutro czeka mnie kolejny dzień nudów...

* * *

Budzi mnie trzask drzwi wejściowych, po którym następuję to jakże rozpoznawalne „fuck" w wykonaniu Jareda? Ale on miał wrócić dopiero w połowie przyszłego tygodnia. Podnoszę się do pozycji siedzącej i wpatruję w drzwi. Po kolejnej wiązance przekleństw, drzwi się uchylają, a do pomieszczenia ktoś wchodzi, oświetlając drogę komórką. Kieruje ją na łóżko, a kiedy blask trafia na mnie, mrużę oczy.

-Cholera, obudziłem cię.- Oznajmia, a ja momentalnie wybiegam z pościeli i ląduję w jego ramionach.

-Tęskniłam za tobą.- Mruczę w jego koszulkę.

-Ja za tobą też, Aniele.- Całuje mnie w czubek głowy.- Wyzdrowiałaś?

-Mniej więcej, ale Terry zakazał mi jutro przychodzić do pracy.- Odrywam się od niego. Komórka zdążyła już przygasnąć, tak że w sypialni panuję ciemność.

-To dobrze się składa, bo ja jutro nie mam żadnych planów.- Znam go na tyle, żeby wiedzieć, że ja jego ustach pojawił się uśmiecha.- A teraz do spania. Jest środek nocy.- Mruczy pchając mnie w stronę łóżka.- Malowałaś coś? W salonie śmierdzi farbą.

-Zobaczysz jutro.- Wskakuję na swoją połowę, a on po chwili kładzie się obok. Wtulam się w niego i zasypiam.




Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz