15 luty 2007
Wysiadam z samochodu, po czym go zamykam. Poprawiam białą, luźną koszulkę, biorę głęboki wdech, po czym otwieram drzwi do lokalu. Schodzę schodami w dół i podchodzę do baru. Siadam na jednym z drewnianych stołków, a na drugim odkładam torebkę.
-Przyszłam porozmawiać z Jakem.- Odzywam się, a Patrick dopiero teraz mnie zauważa.
-Olivia? Myślałem, że jesteś w Paryżu.- Uśmiecha się.- Tęskniliśmy za tobą. Kiedy wróciliście?
-Wczoraj w nocy. Jest Jake?- Barman marszczy brwi, obserwując mnie uważnie.
-W swoim gabinecie.- Odpowiada po chwili.- Coś się stało?- Bez słowa wstaje, zabieram torebkę i idę na zaplecze. Pukam do pierwszych drzwi po prawej, po czym wchodzę do pomieszczenia. Za biurkiem siedzi przygarbiony blondyn, z grzywką opadającą mu na czoło. Unosi głowę, słysząc kroki. I na mój widok unosi się z obrotowego krzesła. Ja jednak zajmuję od razu miejsce naprzeciwko.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście?- Wpatruje się w niego i obserwuję jak otwiera usta, by po chwili je zamknąć. Dopiero po kilku chwilach odpowiada.
-Chodzi ci o Elizabeth, prawda?- Potwierdzam ruchem głowy.- Skąd o tym wiesz?
-Ojciec mi powiedział.
-El nie chciała nas mieszać w to wszystko.
-Możesz mi opowiedzieć to po swojemu?- Pytam, podciągając nogi i obejmując je ramionami.
-Oczywiście.- Uśmiecha się, tak jakby przed momentem pozbył się tajemnicy wagi państwowej.- Elize poznałem na studiach na wydziale fotografii. I wiem, nie umiem robić zdjęć. Za to mnie właśnie wywalili. Terry usiadł między nami. Znałem go jeszcze z liceum, więc po zakończeniu mojej „kariery"- Blondyn robi cudzysłów w powietrzu.-fotografa, umówiliśmy się na piwo. Kilka razy. On już spotykał się z twoją matką, więc przyprowadził ją parę razy na nasze spotkania. El zmieniła kierunek, potem pokłóciła się twoim ojcem i przy okazji z Alice. Nie wiedziała co zrobić, więc przyszła do mnie. Stała cała zapłakana pod naszymi drzwiami, pytając się czy może przenocować. Nie mogłem jej odmówić, szczególnie, że zakochałem się w niej.- Chowa twarz w dłoniach.- Przychodziła do mnie w nocy i płakała z tęsknoty za Richardsonem, aż którejś nocy nie mogłem się powstrzymać i ją pocałowałem. Skończyło się to związkiem. Potem planowaliśmy ślub. Trochę szybko, ale kochałem ją całym sercem. Przeddzień się upiła i poszła do Terrego. Rano wróciła i mnie rzuciła. Wyjechałem do Włoch i mieszkałem tam jakiś rok. Gdy wróciłem, Terenca już nie było, a twoja mama była w ciąży. No i po raz kolejny Alice wywaliła ją z domu. Pomagaliśmy jej jak mogliśmy. Gdy skończyłaś trzy miesiące wrócił Richardson. Potem byłą kolejna kłótnia i w twoje trzecie urodziny Eliza kazała nam zniknąć z waszego życia. Nie powiedziała nam dlaczego, po prostu. Kilka razy była w barze, żeby dać nam twoje aktualne zdjęcie. Aż pewnego dnia poprosiła mnie, żebym wrócił. Wymyśliła historyjkę o barze i miłości od pierwszego wejrzenia. Resztę znasz.-Opiera głowę na dłoniach.- To chyba wszystko, co powinnaś wiedzieć.
-Co powinnam?
-Może tak, co ja wiem.
-Dziękuję.- Na moją twarz powraca uśmiech.
-No, widzę, że humor się polepszył. To teraz opowiadaj, czemu nie jesteś w Paryżu?
-Jared zaczyna dzisiaj trasę po Stanach. Pojutrze lecę do Nowego Yorku.
-Tak szybko?- Dziwi się, wstając ze swojego fotela.
-Miałam od razu wracać, ale chcę jeszcze odwiedzić Lomaxa i babcie.- W momencie, gdy kończę swoją wypowiedź, drzwi do gabinety się otwierają i do środka wchodzi Patrick.
CZYTASZ
Bright Lights
FanfictionNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.