28 sierpień 2011
Myję zęby po raz kolejny tego dnia, zastanawiając się jednocześnie ile to jeszcze potrwa. Czuję się okropnie od kilku dni. Wychodzę z łazienki i wracam do sypialni. Kładę się na łóżku i przykrywam się kocem, kontynuując moje umieranie. Nagle po mieszkaniu przechodzi huk. Zrywam się gwałtownie, ale nie mam siły już wstać, więc po prostu czekam co się zdarzy. Po niecałej minucie w pomieszczeniu pojawia się blondynka. Opadam z powrotem na poduszkę, przykrywając się kocem po uszy
-Cześć, chorowitku.- Wyśpiewuje.- Zrobiłam ci zakupy.
-Weź wyjdź i najlepiej nie wracaj. Wymiotować mi się chcę na samą myśl o jedzeniu.- Mruczę, ona zajmuje miejsce obok mnie.
-Kiedy ostatnio coś jadłaś?- Pyta z troską w głosie. Spoglądam na nią.
-Nie pamiętam. Ale to bez sensu. Nawet jeśli już coś uda mi się przełknąć, po pół godziny ląduje to w sedesie.
-Gdzie się podziewa Jared, kiedy jest najbardziej potrzebny?- Kobieta unosi prawą brew w górę.
-W Europie. Sama nie wiem gdzie, ale całe szczęście, że go tu nie ma. Tylko by się o mnie martwił.- Odpowiadam.- O ile wcześniej bym go nie zaraziła. Chociaż wraca dzisiaj wieczorem.
-Mam pewne podejrzenia co do tego co ci jest.- Poganiam ją ruchem dłoni.- Tylko nie bądź na mnie zła. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale może jesteś w ciąży?- Podnoszę się do pozycji siedzącej.
-Ale ja nie mogę mieć dzieci. Przecież to wiesz.- Uśmiecham się lekko.
-Wiem, ale może... Wiesz, cuda się zdarzają. I tak już ci kupiłam test.- Grzebie przez moment w torebce, po czym wyciąga małe, papierowe pudełko.- Nic się nie stanie, jak się upewnisz.- Podaje mi pudełko, które niepewnie łapię.
-I tak wiem co wyjdzie.- Mruczę.
* * *
Od jakiegoś czasu przyglądam się dwóm kreskom na teście ciążowym. Po tym jak Emily wyszła już któryś raz to robię. I ciągle mam nadzieję, że to nie żadna pomyłka, mimo tego co powiedział mi lekarz kilka godzin po śmieci Melody. Teraz moja „choroba" była by jako taka usprawiedliwiona, bo podobnie czułam się na początku ciąży z Mel. Wzdycham cicho i odkładam test na szafkę, chociaż po kilku minutach znów ściskam go w dłoni. Nagle dociera do mnie dźwięk otwieranych drzwi. Wstaje z łóżka i kieruję się do przed pokoju, gdzie Jared rozbiera swoje buty.
-Cześć, kochanie.- Mówi, przyciągając mnie do siebie i całuje mnie krótko, ale czule.- Jak się czujesz? Przez telefon nie brzmiałaś za dobrze.- Przejeżdża dłonią po moim policzku.
-Sama nie wiem.- Wymrukuję, chwytając jego torbę, którą po chwili mi odbiera.
-Byłaś u lekarza?- Zatrzymuje się naprzeciwko mnie i patrzy wprost w moje oczy, po czym sam sobie odpowiada.- Nie byłaś, to oczywiste. Jutro z samego rana zadzwonię po jakiegoś, bo dzisiaj jest już chyba za późno. Chyba, że naprawdę się źle czujesz. Wtedy coś wykombinuję...- Podąża w stronę sypialni, a ja zostaję w miejscu. Po chwili jego głos milknie, a on sam wraca do mnie w dłoni trzymając test.- Powiedz, proszę, że to nie jest żart.- Wyszeptuje, a moje oczy zachodzą łzami.
-Nie mam pojęcia.- Odpowiadam.- Emily go przyniosła. To wszystko by tłumaczyło...- Mój głos się łamie, zresztą sama jest bliska załamania. Leto przyciąga mnie go siebie i mocno przytula.- Nie chcę, żeby skończyło się tak jak...- Nie pozwala mi dokończyć.
-Nie mów nic.- Całuje mnie w czubek głowy.- To nasz prywatny cud.
-Albo zwykły błąd.- Odmrukuję.
-Nie bądź taką pesymistką. Może jednak zasłużyliśmy na szczęście?- Unosi mój podbródek i całuje.
-Ja się po prostu nie chcę znów się rozczarować.- Przecieram twarz dłońmi, próbując zetrzeć łzy. Ten po prostu łapie moje nadgarstki, odciągając moje ręce i całuję mnie delikanie.
-Cokolwiek się stanie, pamiętaj, że zawsze będę cię kochać i możesz na mnie liczyć.- Cmoka mnie tym razem w czoło.- Nie zapominaj o tym.
CZYTASZ
Bright Lights
FanfictionNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.