60. SUSHI DLA WEGANÓW

79 9 0
                                    

8 grudzień 2007

Wchodzę do mieszkania, gdzie przed laptopem siedzi Olivia. Odwraca się, po czym szybka go zamyka. Rozbieram kurtkę i buty w przedpokoju, gdzie zostawiam również mój plecak.

-Co tam chowasz, Aniołku?- Pytam, podchodząc do niej.

-Szukam sobie nowego faceta, bo ty mi się już znudziłeś.- Odpowiada, całując mnie w policzek, po czym odsuwa się z obrzydzeniem.- Zimny jesteś.- Mruczy, przekładając sprzęt na stolik.- Zrobiłam sushi.- Wstaje z sofy i otrzepuje się z okruchów, pochodzących zapewne z moich krakersów.

-Sushi dla weganów?- Opieram się o barek, dzielący salon z kuchnią, po czym przyciągam ją do siebie.

-Zamiast ryby dałam marchewkę.- Tłumaczy, opierając głowę na moim torsie.- Jak było na planie?

-Okropnie. Dłużej trwałą charakteryzacja, niż całe kręcenie.- Mruczę.- A ty co robiłaś cały tydzień? Miałaś jakieś sesje?

-Miałam kilku gości.- Uśmiecha się szeroko. Całuję ją w szyję, ale zaczyna się wiercić.- Ziemny jesteś.- Jęczy, a mój brzuch daje o sobie znać. Wyrywa mi się.

-Słyszę, że głodny jesteś.- Na blacie stawia jeden duży talerz.- Sprawdź czy jest coś ciekawego w telewizji.- Siadam na sofie i biorę pilot do ręki. Włączam telewizor i skacze po programach, szukając czegoś ciekawego. W końcu trafiam na „Amelia"

-Może być?- Pytam, a ta siada obok mnie z sushi, w których środku jest marchewka.

-Lubię ten film.- Kładzie talerz na moich kolanach. Łapię kawałek posiłku w palca i wsadzam go do ust. Czarnowłosa robi to samo.

-Pyszne.- Cmokam ją w policzek.

-Constance dzwoniła. Pytała czy zjawimy się w LA na święta, bo nie jest pewna czy skończysz kręcić do świąt.

-A co z Terry'm? Zostawisz go samego w Nowym Yorku?- Pytam, kontynuując jedzenie.

-Jeśli pojedziemy, to zabierzemy go ze sobą.- Opiera się o moje ramie.- To jak?

-W sumie, czemu nie? Myślę, że powinniśmy skończyć kręcenie do tego czasu.

-To oddzwonimy do niej jutro. Jeszcze tylko trzeba się spytać ojca czy jedzie z nami.- Nagle po całym mieszkaniu rozbrzmiewa piosenka „Highway to Hell" AC/DC, która jest dzwonkiem Olivii. Dziewczyna zrywa się z sofy i przeszukuje najbliższe miejsca, w którym telefon mógłby się „ukrywać". Śmieję się pod nosem i przesuwam lekko, odkładając pusty już talerz na szklany stolik. Wyjmuję jej komórkę, która była wsunięta między siedzenie, a oparcie i macham nim w jej stronę. Łapie go i odbiera.- Terry?... O co chodzi?... Nie teraz, jutro zdradzę ci wszystkie szczegóły...

-Spytaj go o te święta.- Szepczę w jej kierunku.

-Terry, chcesz pojechać z nami na święta do LA?... Na pewno? Będzie mi głupio, w święta bez ciebie...- Wraca na miejsce obok mnie i podwija nogi.- Jakbyś zmienił zdanie, to mów... Dobra, dobra... Do jutra... Pa.- Czarnowłosa odrywa telefon od ucha i rozłącza się. Kładzie go obok siebie, co zwiastuje kolejne poszukiwania za jakiś czas.- Nie jedzie. Ma sesje w Londynie.- Zwraca się do mnie.

-No cóż, jakoś da sobie radę.- Mruczę, przyciągając ją do siebie.- Tak sobie myślę, może zostaniemy tam do Sylwestra?- Wyłączam telewizor, skoro i tak go nie oglądamy.

-Zobaczymy czy mi Terry pozwoli. Nie mogę zostawić jego studia samego na tak długo.

-To jest naprawdę dziwne, że cię jeszcze nie wywalił. Jesteś strasznym wspólnikiem w biznesie i w zasadzie ciągle jesteś jego asystentką.

-Nie wywali mnie. Jest moim ojcem.- Mruczy.

-Oszukuj się tak dalej. To Demon.

* * *

Dziewczyna leży na moich kolanach i czyta „Kod da Vinci", którego kupiła w tamtym tygodniu, gdy spacerowaliśmy w sobotę. Ja nie jestem lepszy, bo piszę kolejną piosenkę. Odkąd znów jest przy mnie, ciągle mam jakiś pomysł.

Zauważam jak książka, ląduje na wykładzinie, a czarnowłosa ma zamknięte oczy. Odkładam notes na stolik i delikatnie wstaję. Biorę ją na ręce, a ta mruczy przez sen. Przenoszę ją do sypialni i kładę ją na łóżku. Wygląda tak niewinnie i jednocześnie słodko, że mam ochotę wpatrywać się w nią godzinami.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz