21 marzec 2011
Spoglądam na Jareda, który stawia torbę koło schodów. Rozglądam się wokoło, ale nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty tu. Może poza tym, że jest trochę czyściej.
-Jest tu ktoś?!- Woła mężczyzna, ale nikt nam nie odpowiada.- To dziwne. Myślałem, że Em tu będzie. Oh, nie stój tak.- Całuje mnie w nos.- Rozgość się, przecież wiesz co i jak.- Ciągnie mnie za rękę w kierunku kuchni.- Zjesz coś i się zdrzemniesz po podróży.- Otwiera lodówkę, po czym moment później zamykają.- Chyba jednak nic nie zjemy. Pustki.- Odwraca się do mnie.- Ale mogę skoczyć do sklepu.
-Jay, daj spokój.- Wyciągam dłoń w jego kierunku i przyciągam go, wtulając się w jego ciało.
-Na pewno? Pół godzinki i jestem z powrotem.- Obejmuje moją twarz w dłonie i cmoka w usta.
-Na pewno. Nic się tu nie zmieniło?- Pytam, a ten potwierdza.- W takim razie idę na górę.- Całuję go krótko i wprost biegnę po schodach na piętro. Mijam pokój, w którym często nocuje asystentka starszego Leto i wchodzę do sypialni należącej do muzyka, by po prostu paść na łóżko i od razu zasnąć.
* * *
Schodzę na parter i rozglądam się, szukając Jareda. Ziewam jednocześnie skręcając w kierunku biura, gdzie najpewniej go znajdę. I rzeczywiście stoi, wpatrując się w jakieś kartki. Opieram się o framugę drzwi i przez chwilę przyglądam mu. W końcu ten unosi spojrzenie i zauważa mnie.
-Wyspałaś się już?- Pyta, odkładając papiery i podchodząc do mnie.
-Chyba tak.- Odpowiadam, cmokając go usta.- I jak? Znalazłeś Shannona i Emmę?- Pytam.
-Nie. Dzwoniłem tylko do Shana, ale nie mówiłem mu, że już jesteśmy w LA. Pytałem o Em, ale powiedział, że pewnie tu siedzi.- Wzrusza ramionami.- Może teraz wybierzemy się do sklepu i po drodze do niego wstąpimy? Muszę z nim porozmawiać o dalszej trasie.- Wzdycha.
-Okey. To jedziemy, czy będziesz tak stał?- Mrużę oczy, a ten przerzuca mnie przez ramię.- Jared!!! Puść mnie!!!- Wrzeszczę, gdy on idzie w kierunku wyjścia z domu.- Ale gdzie ty mnie niesiesz?- Pytam, wiercąc się, ale on jedynie łapie z szafki portfel i kluczyki, które wrzuca do tylnej kieszeni, która jest na wysokości moich oczu.
-Jak mamy jechać, to jedzmy.- Odpowiada, otwierając samochód. Odkłada mnie na fotel pasażera i uśmiecha się szeroko, a ja po prostu go całuje.
-W takim razie prowadź. Ja do dzisiaj nie wiedziałam, że Shan wynajmuje mieszkanie.- Przyglądam się jak młodszy Leto okrąża auto i siada za kierownicą. Po kilkudziesięciu minutach docieramy pod osiedle, gdzie muzyk parkuje. Wysiadamy z pojazdu. Łapiemy się za ręce, a Jared prowadzi nas do jednego z budynków. Wychodzimy po schodach na czwarte piętro i stajemy pod drzwiami z numerem 125, w które mój towarzysz puka. Ze środka dociera do nas śmiech, a moment później te się otwierają, ukazując Ludbrook, owiniętą jedynie ręcznikiem. Blondynka zamiera z otwartymi oczami.- Cześć, Emma.- Uśmiecham się, obejmując ją.
-Yyy... Cześć. Co tu robicie?- Pyta cicho, a z oddali dochodzi nas głos perkusisty.
-Kotku, kto to?- W drzwiach pojawia się mężczyzna, który jest równie zdziwiony co jego dziewczyna? Od kilku lat zastanawiam się jak mam nazywać ich relacje.
-Cześć, Shannie, już jesteśmy.- Cmokam go w policzek.
-Nie spodziewałem się was tak szybko.- Mówi, jednak cały czas wpatrzony w swojego brata.
-To widać.- Wymrukuje niebieskooki, a jego asystentka wycofuje się do środka mieszkania.- Od kiedy... wy... no, ten...- Jąka się, a ja wybucham śmiechem.
-Aleś ty ślepy.- Dźgam go w ramię.- Naprawdę nie zauważyłeś?
CZYTASZ
Bright Lights
FanfictionNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.