2 czerwiec 2007
Budzę się na kanapie. Na mnie leży Jared, a między sofą, a stolikiem Shannon. Podnoszę głowę, wyczuwając w powietrzu zapach kawy. Przy blacie kuchennym stoi Emma, jeszcze w piżamie.
-Em...- Mruczę, kładąc głowę na poduszce.- Co tu się stało?- Blondynka odwraca się w moim kierunku.
-Trochę wczoraj zabalowaliśmy.- Odpowiada z grymasem wymalowanym na twarzy.- Nie wiem dlaczego, ale namówiłam was, żebyśmy zostali jeszcze na Evanescence. Ale ty, Shan, Jared, Jack i Meg poszliście, a ja zostałam z Tomo. Jakoś w połowie dołączył do nas Tim, bo jak to określił, w busie trwa libacja alkoholowa, a on nie chce mieć kaca na koncercie. Jak wróciliśmy, spaliście tak jak teraz.
-A White?- Dopytuję, próbując uwolnić rękę z pod młodszego Leto.
-Pytasz o Megan, czy Jack'a?- Australijka opiera się o blat i upija łyk kawy.
-Oboje. Co się z nimi stało?
-Już poszli. Tak właściwie to Meg zaciągnęła go do ich busa, bo nie utrzymywał się na nogach.- Wzrusza ramionami.- Kawy?
-Poproszę.- Rezygnuję z próby wyzwolenia mej kończyny z pod ciężaru jednego z braci.
-Kawa...- Mruczy Shannon z wykładziny, nachylam się nad nim, ale on jedynie zmienia bok, na którym leży i śpi dalej.
-Dobra, to było dziwne.- Komentuje asystentka Jareda, a ten zaczyna się wiercić, aż w końcu spada wprost na swojego brat. Obaj od razu się budzą.
-No, już myślałam, że ta ja będę was musiała budzić.- Mruczy Emma, a ja zmieniam pozycje na siedzącą.
-Bro, jak zaraz ze mnie nie zejdziesz, to ci jaja urwę.- Grozi starszy Leto.
-Spokojnie.- Odpowiada tamten, podnosząc się z podłogi.- Jak my się tu znaleźliśmy?
-Zrobiliście wczoraj niezłą libacje alkoholową.- W drzwiach sypialni pojawia się Tim, muzyk koncertowy zespołu.
* * *
Stoję w tym samym miejscu co wczoraj, jednak dzisiaj jestem tu już legalnie. Jakoś w środku „O fortuna", puszczanego zawsze na wejście na scenie pojawia się Shannon w czerwonej czapce na głowie. Zaraz po nim wchodzi Tomo. Jared uśmiecha się do mnie, po czym sam wbiega na środek. Zaczynają piosenkę „A Beautiful Lie". Dzisiaj Jay wybrał Artemis, a nie Pythagorasa, co jest dla niego nowością. Spoglądam na perkusistę, który zdążył już pozbyć się czapki.
-Po co on w niej wchodził?- Pytam blondynkę, stojącą obok.
-Nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że to jego zwykła zachcianka. Jared kiedyś też takie miał. W sumie, to nie dało się z nim normalnie porozmawiać.- Robię zdziwioną minę.- Nikt ci o tym nie mówił?- Przeczę ruchem głowy.- Jared przez pewien czas zachowywał się jak dupek. Ten wyjazd do Nowego Yorku go zmienił. Shannon cały czas powtarza, że to dzięki tobie. Czasem mam wrażenie, że to prawda.- Nagle obok nas pojawia się Bennington i Shinoda.
-O czym tak zawzięcie dyskutujecie, moje panie?- Wokalista Linkin Park obejmuje nas ramieniem.
-Nie ważne.- Blondynka mrozi go wzrokiem, a ten bez słowa nas puszcza.
-I jak wam się podobał wczorajszy koncert? Słyszałem, że staliście za sceną. Wiecie, że to jest niezgodne z prawem festiwalu?- Obie spoglądamy na Chestera jak na idiotę.
CZYTASZ
Bright Lights
FanficNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.