56. HAWAII cz.3

89 8 1
                                    

16 sierpień 2007

Wychodzimy na taras. Rozglądam się i dostrzegam Braxtona i Alani na plaży, w tym samym miejscu, gdzie czekali na nas wczoraj. Mała odwraca się i biegnie w naszym kierunku, a czarnowłosa stojąca obok mnie, podnosi się na palcach i całuje w policzek.

-Powodzenia.- Szepcze, łapiąc deskę i biegnąć w kierunku Hawajczyka. Za to do mnie przybiega dziewczynka.

-Cześć.- Ściska mnie w pasie.- Gotowy na drugą lekcje surfingu?

-Tak, chyba tak- Mruczę, a ona łapie mnie za rękę i ciągnie na piasek, razem z moją deską. Szukam spojrzeniem Olivia. Jest już w wodzie, razem z Braxem. Zatrzymuję się i przyglądam się jak łapią pierwszą falę. Nagle obok mnie pojawia się jakiś blondyn.

-Niezła, nie?- Odzywa się, a spoglądam na niego.- Słodka Lee, byłem kiedyś z nią. Ale jest słaba w te klocki. Spotykałem się na raz nią i czterema innymi.-Prycha i najwidoczniej chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie dane mu jest to dokończyć, bo moja pięść ląduje na jego twarzy. I tak się szarpiemy i obrywamy, dopóki nie rozdziela nas Richardson. Czyli to już trochę trwa, skoro zdążyła wyjść z wody. Staje przodem do chłopaka.

-Spieprzaj stąd!- Krzyczy.- Żebym cię więcej na oczy nie widziała!- Blondyn spogląda na nią.

-Nadal jesteś niezła, ale suka z ciebie.- Mruczy. Mam ochotę przywalić mu po raz kolejny, ale robi to za mnie Olita.

-Mam nadzieję, że już więcej tu nie wrócisz.- Mówi, a ten odwraca się i odchodzi.- Ali, zatkałaś uszy, prawda?- Zwraca się do dziewczynki.

-Nie, ale nic nie powiem rodzicom.- Wracam spojrzeniem do Olivii, stojącej przed mną. Jestem pewien, że oberwie mi się za to, ale ona delikatnie dotyka mojego prawego oka, w które najwyraźniej oberwałem.

-Boli?- Pyta, prawie płacząc.

-Nic mi nie jest.- Obejmuję ją i przyciągam do siebie.- A ty nie płacz.- Całuję ją w czubek głowy, widząc kątem oka jak Braxton prowadzi małą do wody.

-Ale na pewno nic ci nie zrobił?- Spogląda na mnie.

-Żyję i szczerzę, zrobiłbym to jeszcze raz.- Uśmiecham się lekko.

-Co on ci nagadał? To totalny dupek. Spotykałam się z nim kiedyś, ale naprawdę żałuję tego, jak niczego bardziej.

-To już nie jest ważne. Wracaj do surfowania, mną zajmie się Alani i nie wracajmy do tego co stało się przed chwilą.

-Może wróćmy do domu.- Wskazuje na nasze schronienie.- Przydałoby się coś mrożonego, żebyś przyłożył do oka.

-Daj spokój. Nie pierwszy raz oberwałem, pewnie nie ostatni.- Zielonooka mrozi mnie spojrzeniem, ale przechodzi jej gdy cmokam ją w nos.

-Nie chcę, żebyś miał śliwę na zdjęciach.- Robi dziubek, a ja ze śmiechem łapię jej dłoń i ciągnę go domu.

-Dawaj ten groszek czy coś innego.

-Jesteś niemożliwy.- Kręci głową z politowaniem, wchodząc do kuchni.

-Wiem jak ważne są dla ciebie zdjęcia, a poza tym nie mam zamiaru wszystkim tłumaczyć dlaczego zostałem pobity na wakacjach.- Opieram się o blat i nagle nachodzi mnie dziwna ochota, by złapać ją za tyłek. To idealny moment, bo aktualnie przewala całą zamrażarkę, ale Olivia jest jedną z tych dziewczyn, które mogą zabić za coś takiego. No, ale co mi tam. Nie pierwszy, nie ostatni raz się na mnie obrazi za to, więc to robię.

-Zabierz tą łapę.- Syczy, powoli się odwracając. Uśmiecham się leciutko, robiąc słodką minę, ale ta rzuca we mnie mrożonymi warzywami. Łapię je w ostatniej chwili, unikając kolejnego siniaka.- Wiesz, że tego nie lubię.- Kładzie dłonie na biodrach przyglądając mi się z uwagą.

-Ale ja lubię jak się wkurzasz.- Wysyłam jej całusa w powietrzu.

-Nie przekupisz mnie całusami.- Unosi prawą brew w górę, a ja przykładam mrożonkę do oka.

-Nawet jeśli będzie ich 305?- Pytam.

-Liczone razem z tym, czy bez tego?- Mówi, już się śmiejąc.

-Może nawet bez tego. Zależy jak wolisz, ale dostaniesz je dopiero wieczorem. Teraz choć na taras.

* * *

Padam na łóżko i przyciągam do siebie poduszkę, która musi mi chwilowo zastąpić dziewczynę, która jest pod prysznicem. Przymykam oczy. Plaża wysysa z człowieka ostatnie zapasy energii, tylko jak to jest możliwe? Jeszcze w dodatku jutro rano kolejna lekcja z Alani. Ta dziewczynka mnie wykończy, mimo że jest najsłodszą istotką pod słońcem, ale ma też niekończącą się energie. Dzisiaj kazała mi wybudować zamek z piasku. Najgorsze jest to, że ja nigdy tego nie robiłem i jakoś mi się udało. Co prawda był trochę koślawy, ale zaakceptowała go z przymrużeniem oka.

Do sypialni wraca Richardson, którą rozpoznaję po krokach, bo nawet głowy nie mam siły podnieść. Kładzie się obok mnie, ówcześnie gasząc światło, ale mimo wszystko w pomieszczeniu jest dość jasno.

-Wiem, że nie śpisz.- Odzywa się.- Nie obraziłam się dzisiaj na ciebie, bo coś mi obiecałeś.- Podnoszę wzrok na nią.

-Miej litość dla staruszka.- Pociągam nosem.

-Trzeba było się zastanowić dwa razy zanim złapałeś mnie za tyłek. Oczekuję teraz, natychmiast, już, 305 całusów i mam nadzieję, że nie będę musiała czekać wiecznie.

-Jesteś okrutna.- Mruczę, podnosząc się.- A co ja będę z tego miał?- Przybliżam się do jej ciała i składam pierwszy pocałunek na jej ramieniu.

-To, że pozwolę ci spać na łóżku, a nie w salonie na sofie. Chociaż ta jest sto razy wygodniejsza od tej naszej w NY.- Całuję ją po raz drugi, tym razem w szyję, a ona zagryza wargę, więc wykorzystuję to, przejeżdżając po skórze nosem, co kończy się dreszczami na jej ciele.- Nie możesz tego wykorzystywać bez pozwolenia.- Odzywa się, zapewne marszcząc nosek.

-A kto mi zabroni?- Ponownie to robię, a jej ciało reaguję tak, jak zawsze.

-Ja ci...- Przerywam jej, wbijając się w jej usta i jednocześnie ściągając koszulkę, w której śpi.

* * *

Budzę się, nie wyczuwając obecności czarnowłosej. Siadam gwałtownie na łóżku, wyłapując głosy nocy. Jeden mi do nich nie pasuje. A mianowicie szloch. Ubieram szybko spodenki i przeszukuje nasz domek. W końcu w saloniku dostrzegam dziewczynę skuloną na sofię. Siadam obok niej i przyciągam ją do siebie.

-Co się stało?- Pytam szeptem, a ta unosi głowę i spogląda na mnie.

-Obudziłam cię?- Zagryza wargę.

-Sam się obudziłem.- Wycieram łzy z jej policzków.- To co się stało?

-Mama mi się śniła.- Odpowiada, wtulając się w moją klatkę piersiową.- Ale tym razem to nie był wypadek.- Jej głos jest lekko tłumiony przez moją skórę, ale doskonale rozumiem każde słówko, które wypowiada.- Śniło mi się, że ją poznajesz, a ona częstuje nas swoim ciastem marchewkowym.- Całuję ją w czubek głowy.- Uwierzysz, że niedawno była trzecia rocznica jej śmierci? Jednocześnie tak dawno i tak blisko.- Pociąga nosem, ale już chyba nie płacze.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz