21 grudzień 2011
Schodzę po metalowych schodkach do baru, gdzie za ladą stoi Patrick i poleruje szklanki do whisky. Podchodzę bliżej i siadam na stołku przed nim, a gdy tylko mnie zauważa, na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
-Co tu robisz? Powinnaś odpoczywać w domu.- Poważnieje, a ja wzdycham cicho.
-Ty też? Wpadłam do studia, zanieść dokumenty od Chestera, bo Babu zapomniał po nie przyjechać.- Tłumaczę.- A poza tym ciąża to nie choroba. Nie umiem siedzieć i nic nie robić przez cały czas.- Mężczyzna obchodzi bar na około i siada obok mnie, bo w lokalu jest tylko czterech klientów, grających w rogu w karty.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, nawet bardzo dobrze. Czuję się tak, że chyba bym mogła góry przenosić.- Dłoń blondyna ląduje na moim dość dużym brzuchu.
-Cześć, Mały. Kiedyś ten bar będzie twój, słyszysz?- Śmieję się cicho.
-Skąd wiesz, że to nie dziewczynka?- Foley prostuje się gwałtownie i unosi jedną brew w górę.
-A skąd wiesz, że to nie chłopczyk?- Przechyla głowę w bok, po czym znów nachyla się do brzucha.- Nawet jak będziesz dziewczynką, to Vinyl będzie twój.
-Ty lepiej tak nie obiecuj, bo przyjdzie Jake i się oboje rozczarujecie.- Pat znów się prostuje i przygląda mi.
-Wymyśliliście już imię?- Przeczę ruchem głowy.- Będzie dobrze, zobaczysz.- Biorę głęboki wdech.
-Boję się, Pat.- Wyznaję wreszcie to z siebie wyrzucając.- Nie mówiłam o tym Jaredowi, bo wiem, że też cały czas chodzi podenerwowany i nie chcę mu dokładać nowych zmartwień.
-Lee, on nie mówi ci tego samego, z takiego samego powodu. Musicie poważnie ze sobą porozmawiać, nie ukrywając niczego przed sobą.
-Skąd wiesz, że to o to mu chodzi?- Ignoruję jego prośbę i wyciągam z torebki butelkę wody, chcąc się napić.
-Bo wpada do mnie co jakiś czas i jestem o wszystkim na bieżąco informowany.- Zatrzymuję butelkę w połowie drogi do ust.
-Naprawdę? Kiedy on tu przychodzi? Prawie cały czas jest w domu w studio albo w Labie.- Dziwię się, ale taka prawda. Odkąd dowiedzieliśmy się o ciąży, Jared ogranicza jakiekolwiek wyjścia i chce spędzać czas ze mną albo po prostu być blisko i mieć wszystko pod kontrolą.
-No wcześniej pomagałem remontować dom, a przez te kilka dni, wpadł do mnie już trzy, czy nawet cztery razy. Wstępuje jak go wyślesz do twojego studia.
-Tylko mam nadzieję, że nic nie pije.- Grożę mu palcem, jakby był dzieckiem.
-Tylko wodę. Nawet nic innego mu nie proponuję, bo zawsze przyjeżdża samochodem. A ty przyjechałaś sama?
-Z Jaredem. Zostawił mnie w studiu, a sam pojechał do wytwórni, bo wczoraj do niego dzwonili. Zaraz ma po mnie wrócić.- Kończę moją wypowiedz, a moja komórka się odzywa. Spoglądam na ekran, na którym wyświetla się zdjęcie młodszego Leto.- O wilku mowa.- Mruczę, po czym odbieram.- Tak?
-Gdzie jesteś? Czekam pod budynkiem.
-Jestem w barze. Mam wyjść czy wpadniesz tu?
-Chyba raczej musisz wyjść, bo nigdzie nie mogę znaleźć miejsce do parkowania, ale pozdrów Foleyów.
-W takim razie za moment będę.- Rozłączam się.- Masz pozdrowienia od Jareda.- Podnoszę się ze stołka.- Już na mnie czeka, więc będę się zbierać.- Blondyn również się podnosi, więc teraz jest prawie wyższy o głowę ode mnie.- Wpadnijcie do nas z Jakiem kiedyś.- Podnoszę się na palcach i całuję go w policzek.
CZYTASZ
Bright Lights
FanfictionNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.