26. URODZINY

154 13 5
                                    

9 październik 2006

Odwracam głowę, słysząc odgłos otwieranych drzwi. Moim oczom ukazuje się Terence ubrany w zwykłą, czarną koszulkę i niebieskie dżinsy. Macha dłonią, przeganiając mnie ze swojego ulubionego fotela, który swoją drogą jest jedynym fotelem w Art. Ignoruję go. Wzdycha siadając na kanapie obok. Spoglądam na wiszący na ścianie zegar, który właśnie wybija południe.

-Spóźniłeś się.- Oznajmiam, odkładając kolejną porcje papierów na stolik. Zapamiętać. Nigdy, ale to przenigdy nie robić wystawy we Francji, chyba, że zechcę utonąć w morzu dokumentów.

-Przepraszam, zaspałem.- Mówi, a ja prycham.- Tak, wiem.- Unosi ręce w górę, w geście poddania się.- W nagrodę coś dzisiaj dostaniesz.- Na jego ustach pojawia się tajemniczy uśmiech.

-Oby nie dodatkowe godziny pracy.- Mruczę, a ten wybucha śmiechem.

-Naprawdę jestem, aż taki okrutny?- Otwieram usta, chcąc odpowiedzieć, jednak ten jest pierwszy.- Chyba jednak nie chcę wiedzieć. No, ale zacznę od rzeczy ważniejszej. Otóż wylatuję do Paryża 15 wieczorem. Do tego czasu musisz to skończyć.- Wskazuje na kartki, leżące na stoliku.- Ale zważywszy na to, że Jared zaczyna trasę też jakoś w tym czasie, możesz przesiadywać z nim dnie i noce. W studiu musisz zjawić się tylko wtedy, gdy będzie jakaś sesja, a że na razie nie ma takowych zaplanowanych, więc masz trochę czasu wolnego. No, oczywiście nie zapominając o moich dokumentach.

-Mówisz naprawdę, czy żartujesz?- Wpatruję się w jego zielone tęczówki, próbując wychwycić fałsz, jednak nic takiego nie widzę.

-Poważnie.- Uśmiecha się, ukazując zęby.

-A od kiedy to zaczyna obowiązywać?- Dopytuję. Może tu tkwi haczyk.

-Od dzisiaj.- Otwieram usta ze zdziwienia, po czym zrywam się z fotela i zamykam go w szczelnym uścisku.- Puchatku, wszystkiego najlepszego.- Oddalam się na kilka centymetrów od jego ciała.

-Ja nie obchodzę urodzin.- Szepczę.

-Wiem, Puchatku.- Pstryka mnie w nos, odpowiadając tym samym tonem głosu.- Ale za to obchodzisz urodziny za Johna Lennona.

-Ktoś musi o nim pamiętać.- Wzruszam ramionami.- Skończyłby dzisiaj 66 lat.

-No dobra. Mam dla ciebie mały prezencik.- Puszczam go, a ten nachyla się i z szafki wyciąga i podaje mi czarną ramkę ze zdjęciem, a raczej kilkunastoma zdjęciami, poskładanymi w jedno.

Ramka podzielona jest na kilka części, a w każdej jestem ja z osobami, które na zawsze zostaną w moim sercu. Przyglądam się wszystkim fragmentom dokładnie, zaczynając od fotografii z mamą, gdy miałam niespełna dwie godziny, a potem kolejno z moich trzecich urodzin, gdy dmuchałam świeczki z tortu, siedząc u Terrego na kolanach, moje pierwsze zakończenie szkoły razem z dziadkami, wakacje na Hawajach u Braxtona, wspólne wakacje z Jakem i Patrickiem, moja pierwsza prawdziwa sesje z Whitem, ploteczki z Emily, i na końcu zdjęcie wykonane jakoś tydzień temu, gdy zasnęłam, wtulona w klatkę piersiową Jareda, podczas gdy był u nas ojciec.

-Dziękuję.- podnoszę się i wygładzam, zmięty materiał sukienki, kupionej z Constance.- Jest cudowne.- Uśmiecham się.

-Ślicznie wyglądasz.- Mężczyzna podnosi się i łapie za rękę, obracając ją tak, że zmusza mnie do obrotu.- A teraz uciekaj do Leto.- Całuje mnie w czoło. Wrzucam papiery do torby, podobnie jak laptopa i ramkę.

-Na pewno nie będę ci potrzebna?- Zakładam aparat na szyje.

-Leć.- Macha ręką, tak jakby chciał mnie wygonić. Unoszę sprzęt do góry i pstrykam zdjęcie ojcu. Łapię torebkę i już chcę wyjść, gdy zielonooki chrząka. Odwracam się, a on wskazuje na moje szpilki.-Chyba o czymś zapomniałaś.- Komentuje, a ja spoglądam na moje gołe stopy. Ze śmiechem ubieram buty i tym razem naprawdę wychodzę. Windą zjeżdżam na parter i niepostrzeżenie podchodzę do biurka.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz