97. ODWIEDZINY U DZIADKÓW

87 8 4
                                    

19 styczeń 2013

Rozpinam szelki i wyjmuję dziewczynkę z fotelika, gdy za mną rozlega się głos, należący do babci Olivii, która się właśnie z nią wita. W drzwiach domu stoi za to mężczyzna ze swoim nieodłącznym kapeluszu na włosach. Kiwa mi lekko głową, po czym powoli podchodzi do przybranej wnuczki. Gdy pierwszy raz spotkałem Johna Richarda Lomaxa ponad sześć lat temu byłem nieźle przerażony jego stoicką wręcz postawą i bezpośredniością i co tu dużo ukrywać, miałem ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.

-Dobrze, że jesteście. Annie się martwiła- Odzywa się muzyk, całując następnie moją żonę w czoło. Prycham cicho, bo wiem, że osobą która tu się najbardziej martwiła, był właśnie on. Teraz podchodzi do mnie, ale nachyla się nad moją córeczką i wita się z nią dokładnie tak samo jak z jej matką. Dopiero po tym geście, wystawia dłoń w moim kierunku.- Mam nadzieję, że zostaniecie na trochę dłużej niż jeden dzień.

-Niestety, Jackie. Musimy wracać wieczorem, bo jutro lecimy do Nowego Jorku.- Odpowiada Olivia, wyciągając z tylnego siedzenia torbę, w której wczoraj zostawiła telefon, i o zgrozo, właśnie ponownie wsuwa go do jednej z przegródek. Zamykam samochód i wchodzimy do środka.

-Pozdrówcie mojego półgłówka.- Mówi Annie, wyciągając z kieszeni czarnej sukienki papierosa wraz z zapalniczką.

-Co ja ci mówiłam?- Fuczy od razu fotograf.- Zapalisz jednego, a my sobie jedziemy.- Kobieta z jękiem chowa przedmiot z powrotem.- No, to akurat był dobry ruch.- Wchodzimy do przestronnego salonu z widokiem na ogród. Jackie siada na fotelu, a na oparcie odkłada swój kapelusz.

-Jared, podaj mi Luckie.- Wystawia ręce w moim kierunku, więc sadzam dziewczynkę na jego kolanach.- Cześć, malutka.- Chwyta jej dłoń i zaczyna się nią bawić.- Jaka ty jesteś śliczna.- Rozglądam się, ale Olivia i jej babcia już zniknęły w kuchni, więc po prostu siadam na sofie.- Mówisz już, kochaniutka?- Elizabeth łapie go za nos, śmiejąc się przy tym.

-Kilka słówek już potrafi wymówić.- Odzywam się.

-A kto to jest?- Mężczyzna odwraca ją w moim kierunku i wystawia palec, wskazując na mnie. Zaciskam zęby, bo wiem jaka odpowiedź zaraz padnie.

-Bubu!- Woła dziewczynka, wystawiając rączki do mnie.

-Akurat "tata", to moja osobista porażka.- Przyznaję, widząc jak Lomax podśmiechuje się pod nosem.- Wiesz, to jest akurat mało śmieszne, bo nauczyła się "mama", podobnie jak "Babu".- Mówię, a ten odwraca ją z powrotem twarzą do siebie.

-A kto to?- Tym razem wskazuje na siebie.

-Baba!- Teraz to ja się śmieje.

-A to w jej języku "babcia".- Uśmiecham się szeroko, dostrzegając wzrok muzyka.- To ja może sprawdzę, czy nie trzeba im coś pomóc.- Wskazuję w kierunku kuchni, jednocześnie podnosząc się. W pomieszczeniu, przy blacie stoi moja żona, a jej babcia zagląda do lodówki.- Pomóc?- Pytam, a Olivia odwraca się w moim kierunku i z uśmiechem wskazuje na kubki, stojące na stoliku.

-Możesz przenieść to do salonu.- Zanoszę naczynia na szklany stolik w salonie i wracam do królestwa mamy Terrego, mijając ją po drodzę. Zatrzymuję się za czarnowłosą i nad jej ramieniem dostrzegam, że kroi na kawałki jakieś ciasto. Kładę dłonie na jej biodrach i nachylam się, składając kilka mokrych pocałunków na jej odsłoniętej skórze. Obserwuję jednocześnie jak odkłada nóż obok dodatku do kawy, bądź herbaty, a w momencie gdy jedną rękę wsuwam pod jej koszulkę, ta ściska krawędź blatu.- Jay, przestań...- Mruczy, mimo, że po jej reakcji wnioskuję, że jej się to podoba. Moja dłoń przesuwa się mimo wszystko kilka centymetrów w górę.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz