Wchodzę do małej kamienicy na obrzeżach miasta. Wspinam się na trzecie i jednocześnie ostatnie piętro budynku, w między czasie zaplatając sobie warkocza. Otwieram drzwi do mieszkania i od razu do moich uszu docierają dziwne dźwięki, które mogą być tylko jednym. Przełykam ślinę i idę dalej, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co zastanę. Biorę głęboki wdech, wchodząc do sypialni chłopaka, który pieprzy właśnie jakąś dziewczynę. Oboje spoglądają na mnie ze strachem. A więc, to Alyson nabrała się na ten jego słodki uśmieszek.
-Nie przerywajcie sobie. Przyszłam tylko zabrać swoje rzeczy.- Łapię mój zeszyt z notatkami z zajęć, leżący na biurku.
-Kotku, ale to nie tak jak myślisz.- Zaczyna blondyn.
-Gdybyś znalazł jeszcze coś mojego, to oddasz mi na zajęciach.- Zagryzam wargę i wychodzę. Już nawet nie płaczę. Mogę skreślić z listy tego dupka. Zbiegam w dół i kieruję się w stronę najbliższego przystanku. Chociaż i tak spóźnię się na zajęcia, więc może je sobie dzisiaj odpuścić? Na przystanek zajeżdża autobus, zatrzymujący się w centrum, więc bez zastanowienie wsiadam do niego.
Po jakim czasie docieram do baru, który pierwszy pojawił mi się w myślach. Po metalowych schodkach wchodzę w dół. Przy barze jak zwykle stoi Patrick, więc podchodzę bliżej.
-Lee, a ty nie na zajęciach?- Pyta na wstępie, marszcząc brwi. Rozbieram kurtkę i odkładam ją na stołku obok.
-Wagary.- Wzdycham.- Masz sok?- Blondyn nalewa mi do szklanki napoju, ciągle uważnie mi się przyglądając.
-Co się stało? Widzę, że jest coś nie tak.- Opiera łokcie na blacie, a na nich kładzie głowę.
-Scott jutro wyjeżdża na święta do rodziców i chciałam zrobić mu niespodziankę. Wiesz, cały dzień razem. No i przyłapałam go z taką dziewczyną z wykładów.- Upijam łyk.
-To już trzeci, nie?- Potwierdzam, nabierając powietrza do ust, tak, że pewnie wyglądam jak chomik.- Nie martw się, kiedyś znajdziesz kogoś godnego ciebie, a teraz mi powiedz, gdzie mieszka ten dupek, to go załatwię, tak, że własna matka go nie pozna.- Mówi całkiem poważnie, a ja wybucham niekontrolowanym śmiechem.- No co? Musi jakoś za to zapłacić.- Wzruszam ramionami.
-Jego ojciec jest gliną. Jeszcze trafisz za kraty za pobicie i kto będzie barmanem? Ale dziękuję za dobre chęci.- Uśmiecham się szeroko.
-Nie wyglądasz na zranioną osobę. Prędzej wyobrażam sobie jak ktoś płacze w kącie, a nie siedzi tu z uśmiechem od ucha do ucha.
-Bo właśnie sobie uświadomiłam, że Scott jest debilem, który nawet porządnego zdjęcia zrobić nie umie. Jestem ciekawa, co on robi na tym kierunku.- Nagle to Pat zaczyna się chichrać.
-Uwierz, takie osoby czasem się tam trafiają.
CZYTASZ
Bright Lights
FanfictionNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.