25 listopad 2006
Zajeżdżamy pod dom braci Leto. Zmęczona podróżą wychodzę z samochodu, nie czekając na resztę i podchodzę do bagażnika. Otwieram go i wyjmuję walizkę. Odwracam głowę wyczuwając czyjąś obecności. Jared, stojący zaraz za mną, przejmuje mój bagaż z uśmiechem.
-Dawno tu nie byłam.- Mówię, rozglądając się po okolicy. Zatrzymuję wzrok na wielkim napisie Hollywood, wychylającym się zza budynku. Ostatnio widziałam go prawie dwa lata temu, wylatując do Nowego Yorku.- Będę musiała odwiedzić dziadków.- Mruczę, wracając spojrzeniem na mężczyznę.- Mam nadzieję, że pojedziemy tam razem.
-Myślałem, że to oczywiste.- Odpowiada, a Shan obejmuje mnie ramieniem. Zauważam delikatny grymas na twarzy niebieskookiego.
-Mnie też weźmiecie?- Uśmiecha się, a ja strącam jego rękę.
-Nie.- Odpowiadam, zdecydowanym głosem, a jego brat wybucha śmiechem. Perkusista krzywi się, oddalając na krok.
-Co, Bro? Jeszcze nie słyszałeś „nie" z ust kobiety, której coś proponujesz?- Jay podchodzi do mnie i nachyla, szepcząc do ucha.- Dobrze, że to zrobiłaś. Trzeba nauczyć go szacunku. A poza tym narobiłby wstydu.- Dodaje już normalnie.
-Licz się ze słowami, Bachorze.- Nagle drzwi domu się otwierają, a w nich staje matka moich towarzyszy z wielkim uśmiechem na twarzy. Podbiega do nas i moment później stoimy, zaciśnięci w jej stalowym uścisku.
-Wreszcie jesteście. Już się niecierpliwiłam.- Puszcza nas, a ja ze śmiechem zauważam jak jej starszy syn wciąga gwałtownie powietrze.- Chodźcie do środka. Jared, Olivia, mam nadzieję, że zostajecie na dłużej.- Spoglądam na bruneta.
-Wracamy w przyszłym tygodniu, ale przejedziemy na święta.- Wchodzimy do budynku, jednym z dwóch wejść. Rozglądam się po wnętrzu. Przedpokój jest średniej wielkości. Na ścianie wisi duże lustro, a w kącie stoi wieszak, na której wisi jedna kurtka.
-Wysprzątałam tu trochę.- Oznajmia, prowadząc nas w głąb. Obserwuję z zafascynowaniem obrazy wiszące na ścianie. Zatrzymuje się przy tym z zachodem słońcem. Czuję obecność Jareda za mną, więc odwracam lekko głowę i uśmiecham się.
-Podoba ci się?- Pyta, a ja zauważam w prawym dolnym rogu drobny podpis „Cubbins".
-Gdzie to namalowałeś? Jest śliczny.- Mężczyzna obejmuje mnie w talii.
-Gdy mieszkaliśmy w Haiti. Dawno temu. Skąd wiedziałaś, że to moje?
-Podpisałeś się.- Odwracam się i obdarowywuję go uśmiechem, a ten wzdycha.
-Myślałem, że zapomniałaś.- Składa delikatnego całusa na moim policzku.
-Jak śmiałabym zapomnieć? Na naszej pierwszej randce występowałeś jako Bart.- Kładzie mi dłoń na policzku.
-Skompromitowałem się wtedy.- Mruczy, a ja staję na palcach i całuję go.
-Według mnie, wypadłeś idealnie.- Odpowiadam, a w drzwiach pojawia się perkusista.
-Potem się pomiziacie. Mama na was czeka.- Oznajmia, a niebieskooki łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku swojego brata. Omijamy go i wchodzimy do dość dużego salonu. Na środku pomieszczenia stoi szklany stolik, a wokół niego trzy duże kanapy, a w kącie pomieszczenia pianino i dwie gitary: akustyczna i elektryczna. I tutaj na białych ścianach wiszą obrazy.
-Głodni?- Pyta kobieta, wychodząc z kuchni. Ubrana jest w dżinsowe ogrodniczki, a pod spodem ma zwykłą koszulkę. Włosy związała w warkocza.
-Nie.- Odpowiadam, opierając głowę na umięśnionym ramieniu Jareda, a ten łapie mnie za rękę.
-Ja też nie. Pójdziemy się rozpakować, dobrze?
CZYTASZ
Bright Lights
FanficNajpierw zaplątały się w sobie nasze spojrzenia, potem splatały się słowa, po nich splotły się dłonie, a potem to już poszło i teraz cali jesteśmy splątani ze sobą nie do rozplątania.