Na wstępie chciałam poinformować, że tekst pisany pochyłą czcionką będzie z perspektywy Johanny, i tak będzie zawsze! :*
******
Haymitch długo jeszcze płakał w moich ramionach, kiedy zorientowałam się, że on jest w piżamie, a ja tylko w luźnej bluzce z długim rękawem, kapciach z misiami i dżnisach. Zaczęłam się trząść z zimna.
-Zimno Ci? - Zapytał z troską w głosie Haymitch. On i troska, no kto by się tego spodziewał.
- Oczywiście, że nie, chociaż śnieg leży w całym dystrykcie, to przez to, że miałam Ciebie dobre pół godziny w ramionach wprost ogień ze mnie bucha. " Johanna igrająca z prawami natury". Prawda, że to ładnie brzmi? -chyba wyczuł sarkazm w moim głosie, bo łagodnie się uśmiechnął i odsunął się ode mnie.
-Przepraszam Johanna. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, nigdy się tak nie zachowywałem, chociaż zdarzyły mi się myśli samobójcze po tym jak wygrałem Igrzyska i wiele lat później. -Łypłam na niego spod łba i przewróciłam oczami.
-Pan jest chory.
-Masz rację, a ta choroba nazywa się Miłość. Słyszałaś o niej? Każdy prędzej czy później na nią zachoruje, a oprócz tego jestem również strasznym pijakiem. -Próbował się uśmiechnąć ale zamiast tego na jego twarzy, pojawił się grymas bólu i rozpaczy. Wybuchłam śmiechem. Szczerym.
-Poprawił mi Pan humor!
-Czym?! Swoją szczerością czy tym, że Effie została porwana? -Mówił ze śmiertelną powagą w głosie, dostałam wyrzuty sumienia za to, że się zaczęłam śmiać. Wielkie wyrzuty.
-Tym pierwszym. Lubię Ciebie Haymitch, ale teraz wybacz ale jest mi cholernie zimno. -Potarłam ramiona dłońmi i zaczęłam podskakiwać.
-Tak oczywiście. Chodź do mnie zrobię Ci gorącej czekolady, żebyś się przeze mnie nie rozchorowała.
-Gorącej czekolady?! -Odparłam ze zdziwieniem w głosie.
-A co w tym dziwnego?! -Odkrzyknął mi, bo znajdował się już przy drzwiach swojego domu. - Chodź już.
Poszłam.
W domu Haymitch'a zamiast odoru alkoholu poczułam zapach lasu. Nie było bałaganu, a nawet kwiaty stały w koncie. Coś podobnego.
-Robota Effie. -Odpowiedział z dumą w głosie i oczach, jakby czytał w moich myślach. Kiwnęłam głową na znak zgody. -Niestety mogę zaproponować Ci tylko tą czekoladę, bo Effie wylała mi cały alkohol. Wbrew temu co sądzi Katniss nie piję już od 2 tygodni.. a właśnie, gdzie Katniss i Peeta?
Wyjrzałam przez czyste okno w salonie Haymitch'a.
-O chyba wracają. -Odpowiedziałam ze wściekłością w głosie.
-Gołąbeczki. -spiorunowałam go wzrokiem. - No nic, pójdę Ci zrobić tą gorącą czekoladę, a przy okazji sam się również napiję, a później pokażę Ci list. -pędem popędził do kuchni. -Chcesz pianki?!- krzyknął z kuchni.
-Z chęcią!
-----
Śnieg znowu zaczął pruszyć, kiedy przekroczyliśmy bramę wioski zwycięzców. Nie odczuwałam w ogóle zimna, a to wszystko dzięki Peecie, który trzymał mnie za rękę.
-Cóż -powiedział- chyba będziemy się musieli rozstać.
-Nie musimy.
-Tak sądzisz?
-Um... chyba tak.
-No więc... -przykryzł wargę. Uwielbiam kiedy tak robi, wygląda wtedy przeuroczo. - do mnie czy to Ciebie?
-U mnie jest Johanna... więc może do Ciebie? -odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem i lekko pocałowałam w policzek.
-Jak sobie życzysz Królewno. -puścił moją rękę i chwycił mnie tak jak pannę młodą. Kiedy przeszliśmy przez próg domu Peety wyczułam jakąś spokojną aurę w jego domu.
-Więc co masz zamiar u mnie robić? -szepnął mi do ucha, kiedy już się rozebraliśmy.
-Twój dom. Proponuj. -również szepnęłam mu do ucha. Na jego twarzy pojawił się łobuziarki uśmiech.
-Mój dom powiadasz... w takim razie nauczę Cię gotować! -odpowiedział entuzjastycznie.
-CO?! GO... GOTOWAĆ? Ale Peeta... myślałam o czymś bardziej... bardziej gorącym.
-Gorącym powiadasz? -parsknął głośnym śmiechem- zupa dyniowa może być?
-Peeta! -wzięłam jedną z poduszek która leżała w salonie i zaczęłam go nią bić.
-Poddaję się! Poddaję się! -odpowiedział nadal głośno się śmiejąc. - no chodź już, bo umieram z głodu.
-Ja również... z głodu Ciebie.
-O ile sobie przypominam, to rano mnie wygoniłaś do kuchni, mam rację? Więc teraz ja Ci się odwdzięczam.
-Niech Ci będzie, chodź już do tej cholernej kuchni.
-Wiedziałem, że Cię przekonam. -cmoknął mnie w czoło.Po 2 godzinach zupa dyniowa jest gotowa. Nie nauczyłam się gotować, chociaż Peeta błagał mnie żebym spróbowała. Skończyło się na tym, że tylko podawałam mu składniki.
-Było pyszne. Jak zawsze zresztą. -powiedziałam.
-A wiesz ile to ma kalorii...
-Nie wiem...pewnie dużo.
-Bardzo dużo. -odpowiedział mi z uśmiechem- a wiesz jaka czynność spala najwięcej kalorii? -Bieganie?
-Całowanie, Katniss. -odpowiedział z rezygnacją.
-A więc jednak. Chciałeś mnie napchać a później spalić ze mną kalorie. Ciekawa teoria.Okrążył stół i wziął mnie na kolana.
- Jestem strasznie zmęczony, nie wiem jak Ty. -puścił do mnie oko.
-Ja również.
-To co. Może się prześpimy?
-Czytasz mi w myślach.Poszliśmy na górę do jego sypialni.
------------
-Johanna? - Głos Haymitch'a wzbudził mnie z głębokiego zamyślenia - Podziwiasz moje czyste okno?
-Czytasz mi w myślach Haymitch. - A tak naprawdę to za patrzyłam się na Katniss i Peetę. Jacy oni są głupi. Niczego się oczywiście nie domyślają. Miziają się tylko na prawo i lewo aż się rzygać chcę.
-Patrzyłaś na naszych gołąbeczków? -Spytał Haymitch i postawił gorącą czekoladę na stół.
-Nie, wcale. -wzięłam kubek ze stołu. -Pięknie pachnie Haymich. -upiłam trochę czekolady i od razu poczułam jak gorący płyn mnie ogrzewa. - I smakuje równie dobrze.
-Effie mnie nauczyła...ona jest naprawdę wspaniałą kobietą. -W kącikach jego oczu pojawiły się łzy.
-Haymitch pokażesz mi ten list?
Wstał i podszedł do szkatułki która stała na kominku.
-Proszę -podał mi list.
"Mam Effie.
G.H"
-To już?! Tylko tyle? -spytałam.-Tia. Johanna błagam, pomóż mi.
Wzięłam ostatni łyk czekolady i wstałam od stołu.
-Idę do Peety, Katniss była jego najlepszą przyjaciółką może będzie wiedzieć gdzie może się ukrywać, a i dziękuję za czekoladę. -Nie czekając na odpowiedz wyszłam.
Na dworze panował chłód. Było mi cieplej niż wtedy, ponieważ gorąca czekolada nadal działała. Po minucie już byłam przy domu Peety. Tylko z grzeczności zapukałam, ale i tak wiedziałam że nikt mi nie otworzy więc weszłam bez zaproszenia.
W domu unosił się przyjemny zapach chleba połączony z zupą dyniową. Zrobiłam się głodna. Zajrzałam do salonu i do kuchni ale nikogo tam nie zostałam więc udałam się do sypialni i z impetem otworzyłam drzwi.
-No, no, no, co my tutaj mamy. Gołąbeczki nam się rozmnażają. -Zaśmiałam się.
-Johanna co ty tutaj robisz do jasnej cholery?!
-Peeta nie unoś się tak rozumiem, że jesteś jak gołąb, który próbuje poderwać się do lotu, ale ja nie chciałam wam przeszkodzić.
-To co chciałaś?! -Katniss miała ochrypły głos.
-Bidulka, ten spacerek chyba nie był dobrym pomysłem bo Katniss się rozchorowała. -pokręciłam głową- Na waszym miejscu bym chociaż bluzkę ubrała, jeśli nie chcecie dostać zapalenia płuc.
-Jeśli tak Ci przeszkadza fakt, że ja jestem w bokserkach, a Katniss w staniku to wyjdź. Nikt nie kazał Ci tutaj przychodzić!
-Owszem, ale robię to z dobroci serca. Effie została porwana, jeśli w ogóle obchodzi was coś poza waszymi dziobami. -Oboje zrobili zdziwione miny. - Gdybyście zostali w domu to byście wiedzieli, że Haymitch chciał się zabić, a Gale ukrył się gdzieś, gdzie będzie obmyślał plan jak szantażować Ciebie.
-Dlaczego mnie? -zdziwiła się Katniss, której łza zaczęła lecieć po policzku. Peeta od razu zaczął ją pocieszać.
-Myślałam, że jesteś Półmózgiem, ale tak naprawdę jesteś Bezmózgiem. Może dlatego, że wybrałaś Peetę a nie jego?! - W ogóle nie ruszał mnie widok Katniss. Powinna być z Haymitchem a nie lizać się z Peetą. -Przeczytaj.
Podałam jej list, a ona przeczytała go kilka razy w milczeniu i podała Peecie.
-Tylko tyle? Te dwa zdania? -spytała.
-Tak. Myślałam, że będziesz wiedziała gdzie się może ukrywać, a jeśli nie to trzeba będzie poczekać na dalsze jego instrukcje.
Przygryzła wargę i chyba głęboko myślała. Chyba.
-Nie wiem Jo. Może być wszędzie, ale on nie jest głupi.
-Czyli pozostaje nam czekać. -Wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wściekła na siebie, na Katniss, na Peetę a najbardziej na Gale'a. Zaczęłam biec. Jak najdalej od problemów.
*********Witam! Jeśli wam się spodobało możecie dać ★! Dziękuję wam z całego serca za 1000 wyświetleń! Kocham was ♡
CZYTASZ
After Mockingjay [ZAWIESZONE]
FanfictionKoniec Igrzysk. Koniec Snowa. Mogłoby się wydawać, że to już koniec wojny i życia w strachu. Niestety to tylko pozory. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasowało. Ktoś, kto będzie chciał to zniszczyć. ------ Opowiadanie jest pisane z...