Rozdział Szósty.

647 52 1
                                    

Na wstępie chciałam poinformować,  że tekst pisany pochyłą czcionką będzie z perspektywy Johanny, i tak będzie zawsze!  :*

******
Haymitch długo jeszcze płakał w moich ramionach, kiedy zorientowałam się,  że  on jest w piżamie,  a ja tylko w luźnej bluzce z długim rękawem, kapciach z misiami i dżnisach.  Zaczęłam się trząść z zimna.
-Zimno Ci? - Zapytał z troską w głosie Haymitch.  On i troska,  no kto by się tego spodziewał.
-  Oczywiście,  że nie, chociaż śnieg leży w całym dystrykcie, to przez to, że miałam Ciebie dobre pół godziny w ramionach wprost ogień ze mnie bucha. " Johanna igrająca z prawami natury". Prawda,  że to ładnie brzmi?  -chyba wyczuł sarkazm w moim głosie, bo łagodnie się uśmiechnął i odsunął się ode mnie.
-Przepraszam Johanna.  Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, nigdy się tak nie zachowywałem,  chociaż zdarzyły mi się myśli samobójcze po tym jak wygrałem Igrzyska i wiele lat później. -Łypłam na niego spod łba i przewróciłam oczami.
-Pan jest chory.
-Masz rację,  a ta choroba nazywa się Miłość.  Słyszałaś o niej? Każdy prędzej czy później na nią zachoruje,  a oprócz tego jestem również strasznym pijakiem. -Próbował się uśmiechnąć ale zamiast tego na jego twarzy, pojawił się grymas bólu i rozpaczy. Wybuchłam śmiechem.  Szczerym.
-Poprawił mi Pan humor!
-Czym?! Swoją szczerością czy tym,  że Effie  została porwana? -Mówił ze śmiertelną powagą w głosie,  dostałam wyrzuty sumienia za to, że się zaczęłam śmiać. Wielkie wyrzuty.
-Tym pierwszym.  Lubię Ciebie Haymitch,  ale teraz wybacz ale jest mi cholernie zimno. -Potarłam ramiona dłońmi i zaczęłam podskakiwać.
-Tak oczywiście. Chodź do mnie zrobię Ci gorącej czekolady,  żebyś się przeze mnie nie rozchorowała.
-Gorącej czekolady?! -Odparłam ze zdziwieniem w głosie.
-A co w tym dziwnego?! -Odkrzyknął mi, bo znajdował się już przy drzwiach swojego domu. - Chodź już.
Poszłam.
W domu Haymitch'a zamiast odoru alkoholu poczułam zapach lasu.  Nie było bałaganu,  a nawet kwiaty stały w koncie. Coś podobnego.
-Robota Effie.  -Odpowiedział z dumą w głosie i oczach,  jakby czytał w moich myślach.  Kiwnęłam głową na znak zgody. -Niestety mogę zaproponować Ci tylko tą czekoladę,  bo Effie wylała mi cały alkohol.  Wbrew temu co sądzi Katniss nie piję już od 2 tygodni.. a właśnie, gdzie Katniss i Peeta?
Wyjrzałam przez czyste okno w salonie Haymitch'a. 
-O chyba wracają. -Odpowiedziałam ze wściekłością w głosie.
-Gołąbeczki.  -spiorunowałam go wzrokiem. - No nic,  pójdę Ci zrobić tą gorącą czekoladę,  a przy okazji sam się również napiję,  a później pokażę Ci list. -pędem popędził do kuchni.  -Chcesz pianki?!- krzyknął z kuchni.
-Z chęcią! 
-----
Śnieg znowu zaczął pruszyć, kiedy przekroczyliśmy bramę wioski zwycięzców. Nie odczuwałam w ogóle zimna,  a to wszystko dzięki Peecie,  który trzymał mnie za rękę.
-Cóż -powiedział- chyba będziemy się musieli rozstać. 
-Nie musimy.
-Tak sądzisz?
-Um... chyba tak.
-No więc... -przykryzł wargę.  Uwielbiam kiedy tak robi,  wygląda wtedy przeuroczo. - do mnie czy to Ciebie? 
-U mnie jest Johanna... więc może do Ciebie?  -odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem i lekko pocałowałam w policzek. 
-Jak sobie życzysz Królewno. -puścił moją rękę i chwycił mnie tak jak pannę młodą. Kiedy przeszliśmy przez próg domu Peety wyczułam jakąś spokojną aurę w jego domu. 
-Więc co masz zamiar u mnie robić?  -szepnął mi do ucha, kiedy już się rozebraliśmy.
-Twój dom.  Proponuj. -również szepnęłam mu do ucha.  Na jego twarzy pojawił się łobuziarki uśmiech.
-Mój dom powiadasz... w takim razie nauczę Cię gotować!  -odpowiedział entuzjastycznie.
-CO?! GO... GOTOWAĆ?  Ale Peeta... myślałam o czymś bardziej... bardziej gorącym.
-Gorącym powiadasz?  -parsknął głośnym śmiechem- zupa dyniowa może być? 
-Peeta!  -wzięłam jedną z poduszek która leżała w salonie i zaczęłam go nią bić.
-Poddaję się!  Poddaję się!  -odpowiedział nadal głośno się śmiejąc. - no chodź już,  bo umieram z głodu.
-Ja również... z głodu Ciebie.
-O ile sobie przypominam,  to rano mnie wygoniłaś do kuchni, mam rację?  Więc teraz ja Ci się odwdzięczam.
-Niech Ci będzie,  chodź już do tej cholernej kuchni.
-Wiedziałem, że Cię przekonam.  -cmoknął mnie w czoło.

Po 2 godzinach zupa dyniowa jest gotowa.  Nie nauczyłam się gotować,  chociaż Peeta błagał mnie żebym spróbowała. Skończyło się na tym, że tylko podawałam mu składniki.
-Było pyszne.  Jak zawsze zresztą.  -powiedziałam.
-A wiesz ile to ma kalorii...
-Nie wiem...pewnie dużo.
-Bardzo dużo.  -odpowiedział mi z uśmiechem- a wiesz jaka czynność spala najwięcej kalorii?  -Bieganie? 
-Całowanie, Katniss.  -odpowiedział z rezygnacją.
-A więc jednak. Chciałeś mnie napchać a później spalić ze mną kalorie.  Ciekawa teoria.

Okrążył stół i wziął mnie na kolana. 
- Jestem strasznie zmęczony,  nie wiem jak Ty.  -puścił do mnie oko.
-Ja również. 
-To co. Może się prześpimy? 
-Czytasz mi w myślach.

Poszliśmy na górę do jego sypialni.

------------
-Johanna? - Głos Haymitch'a wzbudził mnie z głębokiego zamyślenia - Podziwiasz moje czyste okno? 
-Czytasz mi w myślach Haymitch. - A tak naprawdę to za patrzyłam się na Katniss i Peetę.  Jacy oni są głupi.  Niczego się oczywiście nie domyślają. Miziają się tylko na prawo i lewo aż się rzygać chcę.
-Patrzyłaś na naszych gołąbeczków? -Spytał Haymitch i postawił gorącą czekoladę na stół. 
-Nie, wcale. -wzięłam kubek ze stołu. -Pięknie pachnie Haymich.  -upiłam trochę czekolady i od razu poczułam jak gorący płyn mnie ogrzewa.  - I smakuje równie dobrze.
-Effie mnie nauczyła...ona jest naprawdę wspaniałą kobietą. -W kącikach jego oczu pojawiły się łzy.
-Haymitch pokażesz mi ten list? 
Wstał i podszedł do szkatułki która stała na kominku. 
-Proszę -podał mi list.
            "Mam Effie.
                                 G.H"
-To już?! Tylko tyle?  -spytałam.

-Tia. Johanna błagam, pomóż mi.

Wzięłam ostatni łyk czekolady i wstałam od stołu.

-Idę do Peety, Katniss była jego najlepszą przyjaciółką może będzie wiedzieć gdzie może się ukrywać, a i dziękuję za czekoladę.  -Nie czekając na odpowiedz wyszłam. 

Na dworze panował chłód. Było mi cieplej niż wtedy, ponieważ gorąca czekolada nadal działała. Po minucie już byłam przy domu Peety. Tylko z grzeczności zapukałam, ale i tak wiedziałam że nikt mi nie otworzy więc weszłam bez zaproszenia. 
W domu unosił się przyjemny zapach chleba połączony z zupą dyniową.  Zrobiłam się głodna. Zajrzałam do salonu i do kuchni ale nikogo tam nie zostałam więc udałam się do sypialni i z impetem otworzyłam drzwi.
-No, no, no, co my tutaj mamy.  Gołąbeczki nam się rozmnażają.  -Zaśmiałam się.
-Johanna co ty tutaj robisz do jasnej cholery?!
-Peeta nie unoś się tak rozumiem,  że jesteś jak gołąb, który próbuje poderwać się do lotu,  ale ja nie chciałam wam przeszkodzić. 
-To co chciałaś?! -Katniss miała ochrypły głos.
-Bidulka,  ten spacerek chyba nie był dobrym pomysłem bo Katniss się rozchorowała.  -pokręciłam głową- Na waszym miejscu bym chociaż bluzkę ubrała, jeśli nie chcecie dostać zapalenia płuc. 
-Jeśli tak Ci przeszkadza fakt,  że ja jestem w bokserkach, a Katniss w staniku to wyjdź.  Nikt nie kazał Ci tutaj przychodzić! 
-Owszem,  ale robię to z dobroci serca.  Effie została porwana,  jeśli w ogóle obchodzi was coś poza waszymi dziobami. -Oboje zrobili zdziwione miny.  - Gdybyście zostali w domu to byście wiedzieli, że Haymitch chciał się zabić,  a Gale ukrył się gdzieś, gdzie będzie obmyślał plan jak szantażować Ciebie.
-Dlaczego mnie? -zdziwiła się Katniss,  której łza zaczęła lecieć po policzku.  Peeta od razu zaczął ją pocieszać.
-Myślałam,  że jesteś Półmózgiem, ale tak naprawdę jesteś Bezmózgiem. Może dlatego,  że wybrałaś Peetę a nie jego?! - W ogóle nie ruszał mnie widok Katniss.  Powinna być z Haymitchem a nie lizać się z Peetą. -Przeczytaj.
Podałam jej list,  a ona przeczytała go kilka razy w milczeniu i podała Peecie.
-Tylko tyle?  Te dwa zdania?  -spytała.
-Tak.  Myślałam,  że będziesz wiedziała gdzie się może ukrywać, a jeśli nie to trzeba będzie poczekać na dalsze jego instrukcje. 
Przygryzła wargę i chyba głęboko myślała.  Chyba.
-Nie wiem Jo.  Może być wszędzie, ale on nie jest głupi. 
-Czyli pozostaje nam czekać.  -Wyszłam trzaskając drzwiami.  Byłam wściekła na siebie,  na Katniss,  na Peetę a najbardziej na Gale'a.  Zaczęłam biec.  Jak najdalej od problemów. 
*********

Witam!  Jeśli wam się spodobało możecie dać ★! Dziękuję wam z całego serca za 1000 wyświetleń!  Kocham was ♡

After Mockingjay [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz