Rozdział Osiemnasty.

369 46 8
                                    

-Peeta, jesteś pewien, że dobrze zrobiliśmy?

Spytałam się go, głównie po to, żeby przerwać panującą w pociągu ciszę. Dobrze wiedziałam o tym, że podjęliśmy słuszną decyzję. Chciałam przecież zrobić to już od tygodnia.

-Oczywiście to jest pytanie retoryczne. -dodałam pospiesznie, kiedy napotkałam piorunujący wzrok Peety. W pomieszczeniu znowu nastała krępująca cisza. Widocznie chłopak nie był skłonny do rozmów. Tak naprawdę to mu się nie dziwię, mi również nie chce się gadać jednak próbuje rozluźnić atmosferę. W końcu będziemy na siebie skazani przez następne 3 godziny w pociągu i przez cały pobyt w Kapitolu. Pora znowu się zaprzyjaźnić.

Dom Annie opuściliśmy następnej nocy, kiedy tylko ona i Finn zasnęli. Nic nie powiedzieliśmy Annie o naszym planie. Uznaliśmy, że nie ma co jej stresować- zresztą pewnie chciałaby nas od tego odciągnąć . Zostawiliśmy jej tylko jakąś nędzą kartkę na stole z równie nędznymi podziękowaniami. I tak było to lepsze niż nic.

Spojrzałam na Peetę. Oczy miał utkwione w jakimś niezidentyfikowany punkcie. Był przerażająco piękny...i pomyśleć, że miał tylko 15% szans na przeżycie. Strasznie schudł przez te ostatnie dwa tygodnie, miał zapadnięte oczy i policzki, jednak nadal był przystojny. Dopiero teraz zobaczyłam to co Katniss widziała w nim przez ten cały czas. Zobaczyłam w nim mężczyznę. Mężczyznę- nie chłopca z chlebem jak był potocznie nazywany. Nie chłopca, który wygrał swoje pierwsze Igrzyska. Nie chłopca, który dopiero co został wylosowany. Zobaczyłam mężczyznę z pełnym bagażem drastycznych przeżyć, które odbiły się na jego wyglądzie... Och Johanna ogranij się w końcu! -nakazałam sobie. - Od, kiedy interesują Cię mężczyźni?! I to jacy mężczyźni?!

-Johanny, jednak to nie był dobry pomysł. -odezwał się po chwili.

-Ż- że co?! -jąkałam się. Przecież to było pytanie retoryczne, zresztą jesteśmy już w połowie drogi, a to nie pora, żeby się wycofywać! Nie możemy...

-Przez ostatnie pięć minut, kiedy ty cały czas się na mnie gapiłaś... -rzucił mi wymowne spojrzenie, a ja poczułam, że się czerwienię. Zachowałam się głupio, jak mogłam nie pomyśleć, że on to zauważy?! Już chciałam zaprotestować, ale on ciągnął dalej-...i doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Po co my tam w ogóle jedziemy?! Jak im pomożemy? Och Johanna, przecież to było głupie! Jestem jeszcze jeden problem, o którym zapomnieliśmy, a mianowicie to, że ja już nie jestem z Katniss, więc w sumie nie powinno mnie obchodzić to co się z nią dzieje....

-Ale cię obchodzi. -dokończyłam za niego. Peeta westchnął.

-Właśnie.

Znowu to samo. Znowu ta cisza. Nie będę tej przerywać, bo po prostu nie wiem jak. To co powiedział Peeta, w większości jest prawdą. Przerażającą prawdą. Co on jej powie?! Co ja jej powiem?! Przecież oboje dobrze wiemy, że ona nas tam nie chciała. Haymitch nas nie chciał.... błąd- oni nie chcieli mnie, przecież Peeta dla nich nie żyje.

Zamknęłam oczy, w myślach błagając, żeby ten koszmar się już skończył.

-------------

Gale za bardzo nie przejął się tym, że zrzygałam się na jego koszulkę. On w ogóle się tym nie przejął, był...szczęśliwy? Zadowolony? Dumny? Pewnie to wszystko naraz.

Kiedy wreszcie się mną znudził, dosłownie wrzucił mnie do pomieszczenia, w którym znajduję się obecnie. Jest to obskurny pokój z jednym małym oknem przez, które ledwo co wlatują promienie światła. Z małą szafą i starym, niewygodnym łóżkiem. Dziwne, że w pałacu w ogóle istnieje taki pokój. W drzwiach znajduje się mały otwór na jedzenie, które jest mi dostarczane- według moich obliczeń- co trzy godziny. Chociaż, że na talerzu znajdują się same smakołyki, nic nie tknęłam. Nie jestem głodna, zresztą mam przeczucie, że mój żołądek nie byłby w stanie przyjąć teraz żadnego pokarmu, dlatego wszystkie 5 talerzy czeka teraz spokojnie w kącie w nadziei, że zostaną zabranie. Same drzwi z kolei są zamykanie na klucz, do którego dostęp ma tylko Gale. Gdyby było inaczej służący nie dostarczaliby mi pokarmu przez dziurę.

After Mockingjay [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz