Mało osób zna takie uczucie, kiedy twój świat rozpada się na miliony małych kawałeczków, które tylko ty możesz pozbierać, ale tego nie robisz, ponieważ wiesz, że to nie ma sensu. Nie chcesz czuć bólu i smutku, ale też nie chcesz być znowu szczęśliwy, bo nie wyobrażasz sobie jak możesz ruszyć dalej bez osoby, której już nie ma, a którą widziałeś u swojego boku w przyszłości. Wiązałeś marzenia, plany... teraz zostały Ci tylko wspomnienia, które kaleczą twoje ciało jak ostrza noży. Twoje ciało krwawi, ale Ty nie chcesz pomocy, wiesz, że nie ma osoby, dla której mógłbyś żyć dalej.
Tak się właśnie czuję.
Tak się czułam po stracie mojej kaczuszki, po stracie taty oraz kiedy umarł Finnick... Rue...i Peeta*. Mogłabym wymieniać w nieskończoność, ponieważ tyle osób w życiu już straciłam i zawsze myślałam, że nie potrafię ruszyć dalej, jednak zawsze mi się udawało. Dawałam radę dzięki osobie, która teraz leży na łóżku, a lekarze odpinają ją od urządzeń ratujących jej życie. Według nich nie ma już ratunku, ale ja wiem, że jest inaczej. Jakaś mała cząstka mnie chce wierzyć, że to jest Johanna Mason. Ona nie umrze on jakiś jagód, to nie w jej stylu.
Tylko, że rodzaju w jaki umrzesz się nie wybiera. Nie znasz czasu ani godziny. Nie możesz sobie wybrać jak zginiesz, no chyba, że chcesz popełnić samobójstwo, ale to jest zupełnie inna sprawa.
A ja właśnie teraz o nim myślę, o samobójstwie.
Zrobiłam i zniosłam o wiele więcej niż przeciętny człowiek, którym chciałabym być.
- Panno Everdeen, bardzo nam przykro - powiedział lekarz, który przed chwilą opuścił salę. -Nie dało się nic zrobić.
W tym momencie coś we mnie pękło. Nie dało się nic zrobić?! Gdyby chociaż próbowali!
Wyrwała się z objęć Peety, po czym pobiegłam do ściany, wzięłam krzesło i rzuciłam w pusty i cichy korytarz, w którym było słychać tylko bzyczenie lamp.
Upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć- nie płakać. Stwierdziłam, że Johanna taka była, nigdy nie okazywała swojej słabości w postaci łez. Była wściekła, tak jak ja teraz.
Poczułam, że jakieś silne ramiona próbują mnie objąć i pomóc mi wstać.
Haymitch.
Odepchnęła go od siebie i zaczęłam biec w stronę łóżka, które utrzymywało ciężar nieżywej Johanny.
Zaczęłam bić ją pięściami, wołając i krzycząc jej imię.
Przez szybę widziałam Effie, która nie mogła powstrzymać się od płaczu. Inni próbowali być silni, najbardziej udawało się to Peecie, którego w tym momencie szczerze nienawidziłam.
Popatrzyłam w bladą twarz mojej przyjaciółki i już wiedziałam co mam zrobić. Podeszłam do Peety i uderzyła go w twarz. Raz. Drugi. Trzeci. Czwarty. On nawet się nie bronił, tak jakby wiedział, że na to zasługuje, że mu się należy. Zapewne pobiłabym go na śmierć, gdyby nie Haymitch, który mnie odciągnął, a przy okazji sam dostał.
On też był winny. I też mu się należało.
Wróciłam do Jo i chwyciłam ją za rękę, która była lodowata. Wiedziałam, że za chwilę będę się musiała pożegnać. Nie będą wiecznie trzymali trupa w sali.
Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. Jak ktoś okładał mnie pięściami i krzyczał, że mam żyć. Słyszałam jak lekarze walczą o moje życie, jednak moje serce nie chciało zacząć pracować, a przecież ja tak bardzo chciałabym żyć!!! Chciałabym poczuć jak to jest znowu zacząć oddychać.
- Dziwne miejsce, co? Cały czas zastanawiam się jak tutaj trafiliśmy, albo raczej jak Ty tutaj trafiłaś, bo mnie rozszarpały zmiechy. Przyznam, że nie był to najlepszy rodzaj śmierci.
Dopiero teraz zobaczyłam gdzie się znajduję- wyglądało to jak arena, tylko, że nią nie była. Całość była podzielona na trzynaście segmentów, każda przedstawiała inny dystrykt i w każdej znajdowała się osoba, którą zabiłam.
Byłam w piekle.
Finnick siedział na kamieniu, wiążąc liny. Wyglądał jak zwykle pięknie- złote włosy, rozczochrane od wiatru i nieułożone. Oczy w kolorze błękitu, tak czystym jak woda, przy której teraz siedział. A na ustach miał Ten Uśmiech. Szczery, z nutą ironii i arogancji.
- Gdzie ja jestem? I dlaczego jestem tutaj z Tobą?! - spytałam.
Finnick spojrzał na mnie.
- To Johanna jest więzienie -wskazał dłonią na krajobraz znajdujący się za nami.
- Dlaczego więc jesteś tutaj?
- Nie jestem, ponieważ umarłem.
- Witaj w klubie.
Usiadłam na kamieniu, naprzeciwko jego.
- Nie Johanna, jestem tutaj tylko by Ci przekazać, że musisz się stąd wydostać.
- Ciekawe jak, przecież to "więzienie" -zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Nic nie rozumiesz, trafiłaś tu dlatego, że ktoś Cię tutaj umieścił- specjalnie.
Powaga w głosie Finnicka, przerażała mnie to szpiku kości. Czy ja nie umarłam? I dlaczego ktoś mnie tutaj umieścić?! Mimo to wzruszyłam ramionami:
- I tak się stąd nie wydostanę, a jeśli nawet to i tak umrę, ponieważ według nich moje serce nie bije, co jest zgodne z prawdą, a to, według medycyny to oznacza śmierć, a co za tym idzie pochowają mnie w trumnie i zakopią pod ziemią.
- To nie są żarty Jo.
- Ugh... jasne, jasne. To co mam zrobić by się wydostać?
Brak odpowiedzi.
- Finnick...?
- Widzisz te wszystkie osoby? - skinęłam głową. - musisz je zabić, jeszcze raz. Ale żeby nie było za łatwo, oni również będę chcieli Cię zabić. Rozumiesz?
- Podsumowując jestem jedna na około 20 osób, chcących mojej śmierci. Czego tutaj nie rozumieć?
Finnick wstał i zaczął się oddalać.
- Johanna, jak już wrócisz to powiedz Annie i Finnowi, że bardzo ich kocham i tęsknię.- Dobrze, powiem.
Po tych słowach Finnick dosłownie rozpłynął się w powietrzu, a ja zostałam sama. No dobra z dwudziestoma osobami, których mam zabić, chociaż nie mam zielonego pojęcia czym i jak.
No cóż "Pośmiertne Igrzyska Głodowe czas zacząć."
|Jeśli notka się spodobała zostawcie ★ i/lub komentarz|
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!!!! Rozdział dopiero teraz się pojawił, ponieważ miałam komórkę w naprawie i nie miałam na czym pisać :/ (na komputerze nie lubię). W następnej notce wszystko się wyjaśni, kto, dlaczego i co zrobił Johannie oraz pojawią się jej Igrzyska. Sam rozdział trochę był wzorowany z TVD, :) które polecam serdecznie! Dziękuję również za 10 000 wyświetleń! Nigdy nie sądziłam, że tyle wybije! ;*
* chodziło mi tutaj o moment, w którym Katniss myślała, że Peeta nie żyje.
CZYTASZ
After Mockingjay [ZAWIESZONE]
Fiksi PenggemarKoniec Igrzysk. Koniec Snowa. Mogłoby się wydawać, że to już koniec wojny i życia w strachu. Niestety to tylko pozory. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasowało. Ktoś, kto będzie chciał to zniszczyć. ------ Opowiadanie jest pisane z...