Czas mnie naglił. Johanna zmarła dopiero dziesięć minut* temu, a oni nie chcą dać mi spokoju. Nie rozumieją, że nie potrafię się z nią pożegnać?! Bo to boli. Bo nie chcę jej stracić. Chcę, żeby znowu była przy mnie.
- Panno Everdeen... - lekarz wyrwał mnie z moich depresyjnych przemyśleń.
- Wiem, wiem. Muszę się z nią pożegnać, bo wy musicie ją gdzieś przenieść.
- Właściwe to nie.
Spojrzałam na niego.
- Mogę dać wam jeszcze godzinę na pożegnanie się z nią.
Westchnęłam z zażenowaniem.
- Czyli mam teraz wyjść?
- Myślę, że dobrze by było gdyby każdy pożegnał się z nią na osobności. - To powiedziawszy opuścił salę.
Otarłam łzę z mojego policzka i niechętnie wstałam. W drzwiach minęła Haymitcha oraz Effie. Oboje posłali mi współczujące spojrzenia, jakby oni nie odczuwali straty. Miałam wrażenia, że jedyną osobą, która będzie tęsknić za Johanną, to ja.
Usiadłam na krzesełku i ukryłam twarz w dłoniach.
- Ja również będę za nią tęsknić.
Wydawało mi się, że usłyszałam żal oraz skruchę w głosie Peety. Chociaż zapewne ich tam nie było, bo to nie jest już ten Peeta, którego znałam, strasznie się zmienił przez te ostatnie kilka miesięcy. Chciałabym go z powrotem oraz chciałabym się poradzić Johanny. Tylko tyle, albo aż tyle. Nic z moich marzeń nie może się spełnić.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy:
- Peeta - powiedziałam. - Wiesz, że cię nienawidzę?
Chłopak pokiwał smutno głową.
- Przekonałem się o tym.
- Więc może dasz mi święty spokój? Moja przyjaciółka umarła, a po wszystkich to spłynęło, więc chociaż mi pozwólcie ją opłakiwać.
- Myślisz, że oczekiwałaby takiej postawy od ciebie?
- Myślę, że każdy oczekiwałbym, żeby po śmierci ktoś za nim tęsknił, również Johanna. A twoim zapewnieniom nigdy nie uwierzę, bo się zmieniłeś, Peeta. Nie jesteś tą osobą, którą byłeś, nawet po tym co zrobili ci w Kapitolu.
W tym momencie mój smutek zmieszał się z gniewem. Wstałam z krzesełka i udałam się do łazienki.
Pomieszczenie było obskurne. Wyglądało tak, jakby nikt nigdy w nim nie sprzątał.
Podeszłam do lustra. Wyglądałam tak, jak ta łazienka.
- Nie przesadzaj.
Obróciłam się wokół własnej osi, szukając osoby, od której pochodził ten głos.
- Jestem w twojej głowie, tak jak jestem w głowie Johanny.
- Nie wierzę w takie rzeczy.
- Katniss, Katniss... znajdujesz się w Panem i ty chyba jako jedyna powinnaś wiedzieć, że tutaj wszystko jest możliwe - dodał, kiedy pojawił się w drzwiach.
- Matthew.
- We własnej osobie.
Podszedł do mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- Chcesz Johannę z powrotem? To musisz współpracować - szepnął mi do ucha. - Tylko ode mnie zależy czy się obudzi, czy nie.
- Dlaczego ci nie wierzę?
CZYTASZ
After Mockingjay [ZAWIESZONE]
FanficKoniec Igrzysk. Koniec Snowa. Mogłoby się wydawać, że to już koniec wojny i życia w strachu. Niestety to tylko pozory. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasowało. Ktoś, kto będzie chciał to zniszczyć. ------ Opowiadanie jest pisane z...