Rozdział Dwudziesty Drugi.

346 44 8
                                    

*Polecam włączyć tą piosenkę, uważam, że (nastrojowo) pasuje ;) *
-Dzięki Gale. Dalej już sobie poradzę. -wybąkałam i na chwiejnych nogach dowlokłam się do łóżka, co chwilę potykając się o własne stopy. 

- Wiesz... tam jest łazienka, gdybyś potrzebowała...

-Nie przesadzaj, przecież nie wypiłam tak dużo! Nie jestem pijana. -rzuciłam się na łóżko. Gale posłał mi sceptyczne spojrzenie i usiadł koło mnie. 

-Co..co Ty robisz? -powiedziałam już prawie we śnie.

-Zdejmuję Ci buty, przecież nie będziesz w nich spała. 

-Ach... no tak. Przecież to taaakie niehigieniczne! Peeta rozebrałby mnie całą. -obruszyłam się. Gale uśmiechnął się nieznacznie. 

-Na razie pozostanę na etapie butów. Dobranoc Katniss. 

Nic nie odpowiedziałam, usłyszałam tylko ciche zamknięcie drzwi i już po chwili sen ogarnął mnie całkowicie....

....obudziły mnie promienie, porannego słońce. Ugh, jak ja go nienawidzę! A już w szczególności, kiedy mam kaca! Słońce kojarzy mi się z nadzieją, z nastaniem lepszych dni, a przecież każdy wie, że one nie nadejdą! Nie w świecie, na którym żyjemy. A tak, zapomniałam, przecież miałam zacząć od początku, ale jak zacząć od nowa skoro na dworze świeci słońce?! Zdecydowanie wolałam ten stary pokój  z jednym małym okienkiem- muszę o tym powiedzieć Gale'owi dzisiaj na polowaniu, albo lepiej na śniadaniu. 

Z niemałym wysiłkiem usiadłam na łóżku i potarłam swoje skronie. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam, ale jak wejść w nowe życie to z przytupem! Bądź kacem...

Podeszłam do szafy i wzięłam z niej jakąś pierwszą lepszą bluzkę, do tego na oślep wybrałam spodnie. Przejrzałam się w lustrze- jak na polowanie wyglądam przyzwoicie, nie licząc wielkich worów pod oczami. Włosy spięłam dla odmiany w kucyk. 

Dumna z siebie poszłam na śniadanie, a przynajmniej chciałam, bo w drzwiach pojawiła się osoba, której najmniej się teraz spodziewałam. Wyrzuciłam ręce do góry w akcie desperacji. 

-Myślałam, że wyjechałeś. 

Blondyn przysunął się do mnie. 

-Miałem, ale po tym jak mnie potraktowałaś, zmieniłem zdanie. Katniss, to nie może tak wyglądać. 

-Tak, czyli jak?!

-Przecież my się kochamy. Chcesz to wszystko zaprzepaścić? Nie widzisz, że tylko ranimy siebie nawzajem?

Przygryzłam wargę. 

-Wiem, widzę, czuję! Tylko, że ja chciałam zacząć wszystko od nowa..

-I ja Ci w tym przeszkadzam tak?! Jestem kulą u nogi? -powiedział z dużym wyrzutem w głosie.

To był jak impuls, jak magiczna siła, która mnie do niego przyciągnęła. Pragnienie? Tęsknota? Wyrzuty sumienia? Wszystko zawarliśmy w tym jednym pocałunku. Brakowało mi smaku jego ust, jemu moich pewnie też. Kocham go i dlatego nie mogę z nim być. Ta miłość mnie niszczy. Odsunęłam  się od niego  gwałtownie. 

-Przepraszam, Peeta. -minęłam go szybko. Po moich policzku spływała jedna samotna łza, a za nią kolejna i następna. To było najgorsze pożegnanie, jakie mogłam sobie wyobrazić. Wiem, że teraz straciłam go na zawsze. Nie ma powrotu, nie ma odwrotu. Chciałabym, żeby to był tylko sen, z którego się obudzę. Usiadłam na jednej z kanap w korytarzu i ukryłam twarz w dłoniach. Chciałabym, żeby tata był tu ze mną. Siedział koło mnie. Poradził. On i Prim. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu. 

After Mockingjay [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz