*Można włączyć piosenkę*
Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
- Katniss? Wiem, że tam jesteś. Proszę, otwórz.
Dotknęłam klamki, ale w ostatniej chwili się wycofałam. Usłyszałam jak Peeta głęboko westchnął.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać, dobrze. Rozumiem. Ale jestem...byłem twoim chłopakiem, nie unikaj mnie. Pomimo tego, że zerwaliśmy i kłócimy się częściej niż normalnie rozmawiamy to... przepraszam cię za dzisiaj, zmieniłem się i dobrze o tym wiem. Wszyscy mi to mówią, ale ludzie się zmieniają, a skoro mnie kochasz... - Peeta zawahał się, a ja odwróciłam się plecami do drzwi i oparłam się na nie, ciężko oddychają. - Powinnaś mnie zaakceptować, tak jak ja akceptuję ciebie, bo na tym polega miłość, Katniss.
Wzięłam głęboki oddech, otarłam łzy, które w międzyczasie zdążyły spłynąć po moich policzkach i otworzyłam drzwi. Peeta był ubrany w obcisły biały koszulek, przez który było widać jego mięśnie, które zdążył już sobie wyrobić oraz spodnie od piżamy. Opierał się o framugę i wyglądał na zrezygnowanego.
- Wiem co to jest miłość, Peeta - powiedziałam pewnym siebie głosem. - I wiem również kogo nią darzę. Ale twoja zachowanie jest d z i w n e...
Przez dłuższą chwilę panowała między nami niezręczna cisza, która wydawała się trwać i trwać.
- To się nigdy nie skończy prawda? - dodał szeptem. - Nigdy nie będziemy potrafili ze sobą normalnie rozmawiać? Bez wyzywania się?
Pokręciłam prawie niezauważalnie głową. W głębi duszy wierzyłam, że to się zmieni, miałam nadzieję. Jednak życie nauczyło mnie, że nadzieja nic nie daje, jest kłamcą, ona zawodzi, a potem wszystko boli jeszcze bardziej.
- Tak myślałem. Dobranoc, Katniss.
- Peeta. - Chwyciłam go za rękę, przez co się obrócił i znowu staliśmy twarzą w twarz. Widziałam w jego oczach ból i żal, zobaczyłam w nim siebie. Szybko puścił moją dłoń i zamknął się w pokoju.
**************
- Hop, hop.. tajemnicza nieznajoma... gdzie jesteś?
Chodziłam w kółko w poszukiwaniu tej dziewczyny, jak jakaś debilka, od około dwóch godzin. Nie chciało mi się wierzyć, że zniknęła, bo przecież stąd nie ma wyjścia! Zrezygnowana oparłam się o drzewo i wtedy ją zauważyłam. Siedziała na najwyższej gałęzi, zupełnie jakby się ukrywała. Tylko przed kim? Przecież jestem tutaj tylko i wyłącznie ja.
- Wiesz, że to miejsce się rozpada? A ty razem z nim. Czas ci się kończy.
- Co masz dokładnie na myśli? - spytałam zainteresowana.
Dziewczyna prychnęła:
- Zginiesz.
- Jak mogę ci wierzyć skoro nawet cię nie znam?
Rudowłosa skoczyła z drzewa i sprawnie wylądowała na ziemi.
- Jestem Ty. Jestem dziewczyną, którą zabiłaś jako pierwszą.
Spojrzałam na nią sceptycznie.
- Nadal cię nie kojarzę.
Ty odrzuciła swoje rude włosy.
- Nie musisz. Skoro już tyle osób zabiłaś, trudno zapamiętać swoją jedyną sojuszniczkę na arenie...
- Tylor... -wyszeptałam i uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. - Kiedy zmieniłaś imię?
CZYTASZ
After Mockingjay [ZAWIESZONE]
Fiksi PenggemarKoniec Igrzysk. Koniec Snowa. Mogłoby się wydawać, że to już koniec wojny i życia w strachu. Niestety to tylko pozory. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasowało. Ktoś, kto będzie chciał to zniszczyć. ------ Opowiadanie jest pisane z...