4.

1.1K 89 12
                                    


Wyjeżdżając z tajemniczej siedziby programu 00 zacisnął dłonie na kierownicy Astona. Może i nie było to BMW I8, które należało do Alex, ale zawsze coś. Uśmiechnął się sam do siebie i wsunął okulary przeciwsłoneczne na nos. Sierpień obecnego roku był w Londynie wyjątkowo piękny. Ludzie wychodzili z domów, by spędzić swój czas wolny na świeżym powietrzu, masa turystów zwiedziała to piękne miasto, a w około panowała atmosfera w pełni trwających wakacji.

Louis jednak miał nieco inne plany na zbliżający się wieczór. Musiał jakoś oblać swój awans na agenta 00, nowy samochód i znajomości w pracy. Pomimo tego, że Alex na razie zgrywała niedostępną wiedział, że prędzej czy później stanie się coś więcej.

Nie podejrzewał jeszcze, że stanie się coś, co wszystko zmieni.

***

Parna atmosfera, odór mocnego alkoholu, papierosów i nie tylko unoszący się dookoła. Pary tańczące na parkiecie, które ocierały się o siebie w znaczący sposób i spite osoby, które ledwo trzymały się na nogach. Tak, zdecydowanie to był tradycyjny piątkowy wieczór w jednym z podmiejskich pubów. A wśród nich siedział on. Nowy nabytek FBI, Louis Tomlinson. Delektował się swoim drinkiem, a jego mętne spojrzenie wędrowało po całym pomieszczeniu i szukało zdobyczy na tę noc. W końcu jednak zrezygnował widząc, że ma dotyczenia z samymi małolatami, które pouciekały z domów, by pomacać się w tutejszej łazience. Westchnął z wyczuwalną irytacją i odsunął od siebie nieskończone martini. Skoro już miał się stać nowym James'em Bond'em, to dlaczego miałby nie pić tego, co słynny agent 007 i jego filmowe wcielenia?

Na zewnątrz do jego płuc wdarło się rześkie, nocne powietrze. Zaciągnął się nim i odpalił papierosa. Wypuszczając dym ze swoich ust oczyścił umysł i powstrzymał chęć zapanowania nad nim mocnego alkoholu krążącego w jego żyłach. Ruszył w kierunku samochodu, który zaparkował na tyłach budynku i wyjechał stamtąd z piskiem opon. Skierował się w dobrze znane mu miejsce. Z chytrym uśmiechem na ustach.

***

Niepozorny hotel w jednej z dzielnic Waszyngtonu był niczym więcej niż domem publicznym. Wchodząc do środka przyjął kamienna minę, a jego oczy ponownie pociemniały tracąc swój naturalny kolor. Zaraz po przekroczeniu progu i znalezieniu się w kosztownie urządzonym holu do jego nozdrzy dotarł zapach drogich perfum damskich wymieszanym z piżmem. Zaciągnął się nim, a jego usta ponownie wygięły się w chytrym uśmiechu.

- Witamy - Dobrze ubrana, stojąca za kontuarem kobieta przywitała go formalnie. Rozpoznała w nim potencjalnego klienta. Przytaknął głową w ramach powitania. Nie musiał nic mówić, kobieta wiedziała, o co tak naprawdę mu chodzi. Trzymając w dłoniach coś w rodzaju katalogu zaprowadziła go do słabo oświetlonego pomieszczenia, a raczej niewielkiego salonu i zostawiła sam na sam z katalogiem. Usiadł na sofie obitej drogą, czerwoną skórą i ułożył na kolanach album. Poczuł zmysłowe ukłucie pożądania. W prawdzie nie obchodził Bożego Narodzenia, ale czuł się w tamtym momencie zupełnie jak małe dziecko siedzące przed stosem prezentów, aby za chwilę sprawdzić, co jest w poszczególnych pudełkach i paczkach.

Pierwszą na liście była zgrabna brunetka. Zielone oczy, lekko falowane włosy. Zmysłowe ruchy.

Kolejna, jaką zobaczył była znaną mu już francuską o karmelowych włosach i oczach. Wyjątkowo gibka.

Dwukrotnie przejrzał pozostałą część katalogu i w końcu się zdecydował. Przywołał do siebie kobietę i wskazał na dziewczynę, którą wybrał. Ta przytaknęła twierdząco głową i zniknęła na kilka minut, by po ich upływie znowu wrócić. Poprowadziła go krętymi korytarzami w głąb budynku, następnie kręconymi schodami w górę i zatrzymała się na środku kolejnego korytarza.

- Hebanowe drzwi po prawej na samym końcu - Wypowiedziała formalnie, po czym zaczęła schodzić schodami zostawiając Louis'a, w którym z minuty na minutę pożądanie rosło coraz szybciej.

Długość, jaka dzieliła go od drzwi pokonał krokiem pantery szykującej się do upragnionego posiłku. Dotarł do nich i po raz kolejny tego wieczora uśmiechnął się sam do siebie. Nacisnął złotą klamkę, a po chwili znalazł się w pokoju oświetlonym przez niewielką lampkę stojącą na szafce nocnej. Dziewczyna ubrana w seksowną, czarną bieliznę podeszła do niego ze znaczącym uśmiechem na ustach. Wyczuł dobrze mu znany zapach martini bianco i stwierdził, że ta noc będzie jedną z lepszych.

***

Jej nadgarstki już dawno opuchły od jego mocnego uścisku. Zasnęła po erotycznych uniesieniach, jakie zafundował jej w ciągu ostatnich godzin. Leżał obok niej, zaspokojony i podziwiał swoją zdobycz. Przesunął dłonią po jej udzie i resztkami sił powstrzymał się od tego, żeby zacisnąć na jej skórze swoje długie palce. Zdecydował się wstać i wrócić do 'normalnego' życia, choć agenci 00 nigdy takowego życia nie posiadali. Szybko się ubrał i nie dbając o to, że koszula była pomięta, a włosy roztrzepane wyszedł z pokoju i kierując się we właściwym kierunku doszedł do głównego holu. Uregulował kwestię finansową i wyszedł z budynku.

Zaczynał nowy rozdział w swoim życiu. Rozdział, który po mimo tak fantastycznego początku miał skończyć się fatalnie.

~*~

Co sądzicie? :) 

Mam nadzieje, że tego nie spieprzyłam i mogę wam z ręką na sercu obiecać, że od następnego zrobi się ciekawiej

All the love, Red x






nowicjusz • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz