36.

445 34 2
                                    

Mijały dni, a ich pobyt w Wenecji wydłużał się i wydłużał, ale to nie była żadna zła opcja. Wodne miasto miało w sobie pewien urok, który odkrywali zagłębiając się w nie każdego dnia. Po tym, jak Louis oswoił się z prawdą, wszystko wróciło do normy, ale w dalszym ciągu zwracał się do swojej partnerki, tak jak robił to do tej pory. Beverly Jones przestała istnieć, a Alex Withman figurowała w bazach danych, nie chciał tego zmieniać. 

- Wstawaj śpiochu. - oznajmił, zamykając trochę za mocno drzwi do apartamentu, w którym się zatrzymali. Szatyn zrzucił z siebie płaszcz, który ubrał, a potem powędrował do sypialni, gdzie blondynka spała jeszcze w najlepsze. 

- Wstałabym wcześniej, gdybyś pozwolił mi spać w nocy. - przyznała, obracając się na brzuch i przykrywając głowę poduszką. Louis zaśmiał się cicho, a potem otworzył drzwi prowadzące na balkon, wpuszczając tym samym do środka trochę chłodnego powietrze. Zbyt czyste, to ono nie było, ale chłodne i stawiające na nogi z pewnością. 

- Już nie przesadzaj. - przeczesał palcami włosy, a jego twarz rozjaśnił uśmiech, gdy obrócił się z powrotem w stronę Alex. - Załatwiłem nam łódź, czeka w porcie, aż wypłyniemy. 

- Umiesz żeglować? - uniosła brew, gdy zawisał nad nią i podgryzł kawałek skóry u nasady jej szyi. 

- To nic trudnego. - wzruszył ramionami. - Na studiach, przeważnie po sesjach wyjeżdżałem z chłopakami, wynajmowaliśmy łódź i tyle nas widzieli. Na ostatnim roku wypłynęliśmy na całe dwa miesiące na Morze Śródziemne, było całkiem fajnie. - dodał, uśmiechając się lekko na jedno z niewielu dobrych wspomnień, jakie miał. 

- Kiedy pójdziemy zobaczyć te twoją łajbę, kapitanie? - zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej, przerywając tym samym przyjemności. 

- Kiedy chcesz. - poprawił krawat, a potem skradł jej buziaka i zniknął za ścianą. - Kupiłem szampana, myślę, że się nam przyda. - dodał, wymachując przed nią butelką. Cała powaga, którą miał w sobie wyparowała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. 

- Pójdę się przebrać i pomalować, a potem możemy iść. - przyznała, znikając za drzwiami łazienki. 

***

- Duża Bess? Serio? - zaśmiała się, stojąc przed luksusowym jachtem w porcie. - Co za idiota nazwał tak jacht? 

- To dłuższa historia, nie pytaj. - pokręcił głową, zabierając się za odwiązywanie lin, dzięki którym Duża Bess trzymała się brzegu. Alex zaśmiała się cicho, a potem z gracją weszła na pokład, rozglądając się dookoła.

- Postarałeś się, wiesz? - powiedziała głośniej, wchodząc jakimiś schodkami na górę.

- Wiem. - rzucił cumy na pokład,  a potem sam ruszył za blondynką, która dotarła aż na niewielki mostek kapitański. 

- Louis?

- Co?

- Założysz? - zaśmiała się cicho, wciskając mu w dłoń czapkę kapitana. 

- Niech ci będzie. - pokręcił głową, a potem założył na nią element ubioru, który zupełnie do niego nie pasował i zabrał się za przygotowywanie do odbicia od brzegu. - Niedawno skończył się sztorm, czyli pogoda idealna na żeglowanie, jak dobrze pójdzie, to zaraz po wypłynięciu z miasta rozwiniemy żagle. - dodał, uruchamiając silnik. 

- Pomóc ci w czymś? - uniosła brew, będąc od zawsze ciekawą, jak to jest sterować statkiem. 

- W tych obcasach i sukience za wiele nie zdziałasz. - zaśmiał się, gdy wypływali z portu. - W kabinie powinny być jakieś ubrania, myślę, że znajdziesz tam coś dla siebie. - dodał, a potem skupił się już na wykonywanym przez siebie zadaniu. 

~*~

ostatni rozdział! + jak się postaracie, to się zastanowię nad dodaniem epilogu tej części

nowicjusz • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz