Niesłychany był fakt, jak szybko człowiek może zmienić swoje spojrzenie na drugą osobę. Zmieniło się wszystko, ofiara stała się myśliwym, a myśliwy stal się ofiarą. Tylko, że w tym przypadku myśliwych było dwóch, a Pierce był tylko głupią owcą, która grała w wykreowaną przez zdarzenia, pozornie idealną grę pozorów. Myśliwi nie byli swoimi sprzymierzeńcami, już nie. Działali na własną rękę, tylko, że jedna strona była jak wolny duch i robiła wszystko, jak, gdzie i kiedy chciała, a drugą kontrolowano odgórnie.
***
Zimny, nocny wiatr rozwiewał kosmyki jego włosów. Szatyn od samego początku podszedł do sprawy poważnie. Nawet za bardzo. Tamtej nocy podążał za Alex, jak tygrys za swoją ofiarą. Wtopił się w tłum, wykorzystując umiejętność, którą wpojono mu na szkoleniu. Chował się na widoku. Blondynka przebywała w Wenecji od tygodnia, podobnie jak on. Jakby zapominając o swoim istnieniu, skupili się na pracy, jak nigdy wcześniej. Tylko, że tego dnia ona postanowiła opuścić swoje lokum, co go zainteresowało. Czuł potrzebę trzymania wszystkiego, co dotyczyło jego przeszłości, jaki i jego samego pod ścisłą kontrolą.
Mijając most Rialto nad kanałem Grande, zastanawiał się, czego szuka na drugim końcu wiekowej metropolii, poprzecinanej siecią takich mostów i przeszkód, jakimi były kanały.
- Czego ty tu szukasz? - zapytał samego siebie, zauważając, że zbliżają się niebezpiecznie blisko miejsca pobytu Pierce'a, bo był nim hotel Moresco. Nie byle, jaki hotel, bo w końcu jeden z najlepszych, figurujący na dogodnym miejscu na liście najlepszych.
***
Czując znajomy wzrok na sobie, specjalnie wybrała dłuższą i bardziej okrężną drogę. Wiedziała, że Louis przebywa w mieście, a co gorsza na nad nimi wszystkimi znaczną przewagę. Działał sam, w przeciwieństwie do Alex, która na głowie miała całe FBI i Stylesa. Od dłuższego czasu bawili się ze sobą w kotka i myszkę, tylko role co chwila się zmieniły. Ktoś uciekał, a ktoś gonił i na odwrót.
Łapiąc wodną taksówkę, przedostała się na drugą stronę kanału, w miejsce, które wydawało się być opuszczone. Podziękowała po włosku, a po postawieniu stopy na stałym lądzie, przyśpieszyła kroku. Włoski oddział FBI już na nią czekał. Pracowali bez wytchnienia, dzień i noc. Mając najlepszych informatyków, kryptologów i czego jeszcze dusza zapragnie, i tak pozostawali w tyle. Choć wszystko odbywało się legalnie, o każdym kroku informowano górę, czyli Stylesa, to nie wiedzieli, tego czego powinni. Błądzili, jakby we mgle, podczas gdy Louis dostawał coraz to nowsze, sprawdzone i suche fakty.
- Dobry wieczór. - przywitała się, po odłożeniu płaszcza na swoje miejsce. Zgubiła Tomlinsona jeszcze przy łódce, była pewna, że ślad po niej się urwał, a on nie będzie go umiał odnaleźć. Chyba, że będzie węszył przy ziemi, jak psy myśliwskie.
- Buonasera, panno Withman. - odpowiedział Maurizio.
- Macie coś nowego? - dodała, siadając przy szklanym stoliku z założonymi na siebie nogami. Całe centrum dowodzenia włoskiego wydziału mieściło się pod ziemią. Utrzymane w stonowanych, zimnych kolorach, urozmaicone o przeszklone ściany i dodatki. Przysunęła do siebie teczkę z dokumentami, które znała na pamięć.
Wyścig z czasem już dawno się rozpoczął, a oni nie minęli nawet pierwszego zakrętu.
- Niestety nie, signora - odpowiedział łamaną angielszczyzną. Blondynka westchnęła ciężko, opierając się o czarny fotel.
- Dobrze, pracujcie dalej. I powiadomcie mnie, gdy pojawi się coś, o czym nie wiem. - zarządziła wstając. Teraz była jej kolej, aby zobaczyć, co planuje Louis.
- Dobrze, signora. - przytaknął Włoch, odprowadzając ją wzrokiem.
- Na razie, Maurizio. - pożegnała się i już jej nie było.
~*~
Tak btw, to nie wymyśliłam sobie, ani tego hotelu, ani tego mostu XDDD
Zabijcie mnie za to, jak długo nie było rozdziału.
CZYTASZ
nowicjusz • tomlinson
Fanfiction❝trzeba niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę.❞ ━ s.kierkegaard ~*~ [zakończone ✔] [dedykowane @mylouispony] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)