24.

441 41 7
                                    

Zza drzwi, które specjalnie pozostały niedomknięte, słyszała każde kolejne słowo. Poraniona i posiniaczona, ledwo co trzymała się na nogach. To było gorsze niż tamto rosyjskie więzienie, a nie ma niczego gorsze niż pozornie nieużywane więzienia radzieckie z czasów II wojny światowej. Zakuta w kajdanki, ze zwieszoną głową, stojąc i czekając, jakby na kata i ścięcie, była bliska płaczu. Bolał ją każdy kawałek ciała, psychika przypominała jeden wielki chaos, a reszta prosiła, aby to wszystko dobiegło końca. W tamtym momencie śmierć była lepsza niż próba ucieczki. Nadszedł w życiu taki moment, w którym wszystko przestało się liczyć, a jedyne, czego się pragnie, to możliwość zaśnięcia na wieki wieków. 

- Chłopcy, wprowadźcie ją. 

Poczuła mocny uścisk dużej, męskiej dłoni na swoim nadwyrężonym ramieniu i syknęła z bólu, gdy popchnął ją, w kierunku danego pomieszczenia, które okazało się być wyjątkowo przestronne, ale utrzymane w pasującym do tyrana stylu. Goryl Williama zatrzymał ją na środku, ściskając w posiniaczone miejsce, zatrzymała jęknięcie w ustach. 

Zmierzyła Pierce'a wzrokiem. Siedział na krześle z oparciem odwróconym do swojej klatki piersiowej. Odpalał jedno ze swoich kubańskich cygar, dym uleciał z jego ust, a ogień z zapałki prawie lizał jego palce. Zdmuchnął ją kolejnym chuchnięciem dymu, które wargi nakierowały w jedno miejsce. Inny najemnik przytrzymywał mu drogiego smartphone'a przy uchu, rozmawiał z kimś, ale nie wiedziała z kim. Podgryzła pękniętą wargę, kolejny raz smakując swojej krwi. Westchnęła prawie niesłyszalnie, gdy nikt nie naruszał już jej strefy osobistej. Całe jej ciało ją parzyło, bolało, niekontrolowanie drżało, ociekało krwią, czy nosiło też ślady brudu i zaschniętej, czerwonej cieczy. Jej sukienka oraz obcasy, jakie miała na sobie, zastąpili najmniejszym rozmiarem spodni wojskowych, butami z grubą podeszwą i zwykłą, niegdyś białą, a obecnie poplamioną koszulką na szelkach. W potarganych włosach zdołała znaleźć krew, brud, mnóstwo kołtunów i nie tylko. 

- Obydwaj wiemy, że ci na niej zależy, moja propozycja jest prosta. - zaczął William, a Louis starał się ukryć stres, strach i wszystkie inne uczucia, jakie obudziła w nim posiniaczona blondynka. W miejscu, w którym stała, nie widziała, że to on mierzy do Pierce'a z bronią, co minimalnie sprawiło, że poczuł w sobie niewielką przewagę. Nie lubił, gdy kto z potencjalnie bliskich mu osób patrzył mu się na dłonie podczas pracy. 

- Zamieniam się w słuch. - szatyn rzucił krótko, a jego głos był niewiele cieplejszy od lodu. Przełknął dyskretnie siłę, zaciskając pocącą się dłoń na karabinie. 

- To bardzo proste, więc myślę, że nie będziesz musiał się zbytnio wysilać, aby to zrozumieć. - mruknął Pierce, a Alex przewróciła oczami, za co powalili ją na kolana, a następnie na zimne kafelki, przyciskając ją do nich kolanem. Odwróciła głowę na prawy policzek, biorąc głębszy wdech. A było już tak dobrze. Chłód dawał przyjemną ulgę, po serii kąpieli gorącymi biczami wodnymi miała serdecznie dość. - Grzecznie odpuścisz i się wycofasz, czy wrócisz do FBI, czy też nie, to już nie mój interes, a raczej twój. - kontynuował William, jednocześnie strzepując popiół z cygara. - Wtedy puszczę ją wolno, a jej śliczna buźka pozostanie w stanie nienaruszonym, no chyba, że jednak zdecydujesz się strzelić, to obiecuje, że pociągnę ją za sobą do grobu. O ile w ogóle trafisz. ~

~*~

jak miło jest znaleźć plagiat swojego własnego ff, a przynajmniej jego marnej namiastki ☺☺ ☺☺

w sumie, to akcja się dopiero rozkręca, a obsada, którą macie tutaj, to nawet nie jest 1/3 tego, co będzie w drugiej, o ile w ogóle ją zrobie, lmao 

a teraz idę spać, dobranoc x

lots of love, Red

nowicjusz • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz