34.

355 37 6
                                    

Wbiegł szybko schodami na gorę i popchnął drzwi, które i tak wypadły z zawiasów. Skrzywił się lekko przez bałagan, jaki narobił i ruszył w głąb pomieszczenia. Przyćmił go jego przepych i elegancja. Na ekranie nie wyglądał, tak jak w rzeczywistości. 

- Alex, słońce, jesteś tu? - zapytał, obracając się podczas pokonywania drogi, jaka dzieliła go do salonu. Przeczesał palcami włosy, przyłapując się na tym, że nie robi tego w taki sam sposób, w jaki robiła to blondynka. 

Wszedł do salonu, omijając trupy, które walały mu się pod nogami. Zatrzymał się przed Withman, oczekując jej reakcji. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, czując narastające uczucie ulgi. Cieszył się, że Pierce nie zdążył jej nic zrobić, dzięki czemu była cała i zdrowa. 

- Alex? - zapytał znowu, przez co w końcu spojrzała na niego, a w jej oczach zaświeciły iskierki radości. Poderwała się z kanapy i potykając się o suknie, wpadła mu w ramiona, prawie zwalając go z nóg. Zaśmiał się cicho, przyciskając ją do siebie bliżej niż było to możliwe i zaciągnął się jej zapachem, którego nie dało się bliżej określić. 

- To się stało tak nagle, nie miałam z wami kontaktu, przestraszyłam się. - przyznała, bawiąc się guzikiem wszytym w jego marynarkę. 

- Wiem, ale to moja wina. Styles zbyt długo zwlekał, w każdej chwili mógłby nam uciec,  a na to nie mógłbym pozwolić. - wyjaśnił jej, zabierając w tym samym czasie na ręce w stylu panny młodej. Blondynka zmęczona tym wszystkim zaplotła dłonie na jego karku, ułożyła głowę na ramieniu szatyna i zamknęła oczy, mając dość wszelakich wrażeń, jak na jakiś czas. 

*** 

Zamieszanie, jakie zrobiło się na placu sprawiło, że dokoła zaczęli zbiegać się gapie. Policja jednak nad wszystkim panowała i nikt nie podchodził bliżej niż wyznaczona przez taśmę policyjną odległość. Światła karetek migały, rzucając niebiesko - czerwone poświaty na budynki, a technicy FBI krzątali się to tu, to tam, zabezpieczając wszystkie dowody. Alex siedziała w karetce przy odsuniętych drzwiach, owinięta w koc, z termosem gorącej herbaty. 

- Jak się czujesz? - zapytał Louis, po tym jak wypuścili go po złożeniu zeznań. 

- Dobrze, c-chyba. - przyznała, obracając w dłoni termos. - Co teraz będzie, Louis?

- Nie wiem. - przyznał, wyjmując z kieszeni papierosy. - Nienawidzę kończyć spraw, bo nigdy nie wiem, czy skończę w łóżku z jakąś panienką, czy może samotnie w domu z Jackiem Daniellsem. - dodał, poszukując zapalniczki. 

- Czy wspólny wypad na Malediwy, Hawaje, czy Bora Bora nadal jest aktualny? 

- Jak najbardziej. Tylko na litość boską, nie będziesz chodzić w takiej bieliźnie, jaką miałaś ostatnio. Nie pozwolę na to.

- Dlaczego?! To moja ulubiona.

- Bo będziesz tam ze mną, a nie po to, aby znaleźć wakacyjny romans. - posłał jej najpiękniejszy uśmiech, na jaki było go stać i odpalił papierosa. Alex przewróciła oczami, a potem wstała, by podejść do niego bliżej. 

- Proooooszę

- Zastanowię się. - spojrzał na nią z góry i zaśmiał się cicho. 

- Alex, Louis. - zza karetki głowę wystawił jeden z techników. - Styles was wzywa do siebie. Chyba te elektrolity postawiły go na nogi po tym, jak dostał od ciebie w pysk, Tomlinson. 

- Czy mnie coś ominęło? - zapytała blondynka. 

- Chyba nie. - Louis i technik stwierdzili zgodnie, a potem szatyn pociągnął swoją towarzyszkę w miejsce, w którym ostatnio widziano Stylesa.

~*~

2 rozdziały do końca!!!

nowicjusz • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz