26.

420 36 9
                                    

Niepewność. Chwila zawahania. Niewiedza.

Co robić? Jakie wyjście z sytuacji wybrać?

Wziął głębszy oddech, oceniając szybko całe zajście. Owszem. Mógłby strzelić. Ale czy dostałby stuprocentową gwarancję, że trafi w swoją ofiarę? Niezupełnie. Czy mógłby zwinąć sprzęt i po prostu się poddać? Duma i cały włożony w odnalezienie tego padalca trud poszedłby na marne. Poza tym, bądźmy szczerzy. Louis nie należał do takich, co to poddają się tak po prostu, nie próbując każdego innego, możliwego czy też nie rozwiązania. 

- Daj mi pięć minut. - zaczął. 

- Trzy.

- Pięć. 

- Trzy.

- Cztery i się zamknij. - warknął do słuchawki, a jego wzrok zawędrował do mężczyzny, który gapił się bezczelnie, wprost na niego. - Dobijemy targu?

- Trzy i pół minuty, ani sekundy więcej. - stwierdził Pierce, uśmiechając się chytrze. - Jezu, ona jest dla ciebie warta tych kilkuset sekund? - uniósł brew, zakładając, że Tomlinson jednak strzeli, wydając tym samym wyrok na swoją byłą partnerkę. A może nie strzeli? Tak naprawdę nie wiedział, co się dzieje w głowie młodzieńca. Miał nad nim względną kontrolę, ale nie potrafił wryć się w jego podświadomość, nawet w jego wnętrzu, odgrywać swoją rolę iluzjonisty, który podejmuje wszystkie decyzje za niego. 

Myśli galopowały po umyśle Louisa jak konie w wyścigu Kentucky Derby, może nawet szybciej. Rozważał wszystkie za i przeciw, niestety tych za było więcej. Jeśli poddałby się, szansa, że wpadnie na trop Williama byłaby znikoma, a jeden agent, który zginął w honorowej sprawie chyba nie byłby niczym strasznym prawda? 

Z kolei, gdyby oddał strzał, a na jego konto chybień było do tej pory czyste, miałby świadomość, że przynajmniej spróbował, ale nic z tego nie wyszło. Czy by mu się udało? Możliwe. Mógłby spróbować unieruchomić, a nie zabić. Zawsze było to lepsze rozwiązanie niż ryzyko bezpośredniego, śmiertelnego strzału. 

- Tik tak, tik tak, tik tak. - usłyszał w słuchawce, jednocześnie przewracając oczami. Pierce był w idealnym nastroju, bawił się tym, chyba nie czuł tego stresu, albo doskonale się ukrywał. To drugie było wiele bardziej prawdopodobne. 

- Zamknij się. - mruknął Louis, sprawdzając godzinę na swoim zegarku. Wyznaczony czas nie upłynął. Miał ochotę rzucić słuchawką, ale to nie był właściwy moment. Jeszcze nie teraz. 

Podjął decyzję. 

Obiecał sobie pewną rzecz. Gdy chybi, postara się codziennie odwiedzać grób Alex, albo jej szpitalne łóżko. Policzył pięciokrotnie od dziesięciu i podtrzymując urządzenie swoim ramieniem, nakierował powoli i dyskretnie broń pod właściwym kontem w dobre miejsce. 

- Długo mam jeszcze czekać? - zapytał William, na co Louis uśmiechnął się lekko. 

- Pożegnaj się, Pierce. - rzucił, rozłączając się, a sekundę później jego palec pociągnął za spust. 

Potem wszystko działo się szybko. Szamotania, jaka wywiązała się pomiędzy Williamem, a Alex, użycie jej jako naturalnej tarczy, aż w końcu kula, która znalazła się w udzie dziewczyny i utkwiła w nim, zaczynając mocno krwawić. Blondynka upadła na podłogę, zwijając się z bólu i mrucząc mnóstwo przekleństw pod nosem. Pierce natomiast wycofał się razem ze swoimi ludźmi, pozostawiając ją na pewną śmierć. 

Nic nie było tak, jak trzeba i tak jak przewidział to szatyn. Nic

- Kurwa mać. - rzucił, zabierając karabin. Wrzucił go niedbale do futerału, zamknął i pomknął jak najszybciej na ulicę. 

~*~

od 28 rozdziału akcja będzie ściśle wiązać się z 'Turystą' gdzie zagrała Angelina i Johnny, byłabym wdzięczna, gdybyście zobaczyły ten film, będzie wam lepiej zrozumieć pewne wątki xo 

btw, jak wam się podoba? + 9 rozdziałów do końca tej części .-.

lots of love, Red 

nowicjusz • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz