Prychnęła z pogardą, wchodząc do biura, które jeszcze do wczoraj należało do Tomlinsona. Miała nadzieje znaleźć coś, co pozwoliłoby jej wyjaśnić jego zachowanie. W duchu jednak nie mogła pogodzić się z przegraną. Przegrała z samą sobą, nie potrafiła go przekonać do zostania w FBI, nie potrafiła wytłumaczyć, że nie da rady dostać się na tyle blisko do Pierce'a, aby zadać mu ten śmiertelny cios. Żałowała, że zeszłego wieczoru wyszła z jego mieszkania. Może gdyby została, to wszystko wyglądałoby dzisiaj inaczej.
Usiadła za biurkiem, przejeżdżając po nim opuszkami palców. Niby nic nie znacząca czynność, a dawała więcej niż moglibyśmy stwierdzić. Pomyślimy sobie, iż sprawdzała, czy utrzymywał miejsce swojej pracy w należytym porządku. Śmieszne. Ale tak, taki kit wciskano nam poprzez prasę, telewizję czy media. W rzeczywistości Alex sprawdzała, czy nie zrobił tam prowizorycznego schowka, na coś, o czym niby mieli się nie dowiedzieć. Zacisnęła usta w wąską linię, nie wyczuwając pod palcami żadnego ubytku w drewnie, po czym oparła się o czarny fotel. Rozejrzała się dookoła, szukając potencjalnych kryjówek. Uważała za śmieszny szczegół, iż Tomlinson zostawił to, co spowodowało jego odejście, tak po prostu na wierzchu. Nie, nie był taki. Zaciskając ręce na oparciach fotela, westchnęła cicho, nie znajdując niczego, co wydawałoby się jej podejrzane.
Wyjęła wytrych z kieszeni materiałowych spodni, upewniając się, że sekretarka tego piętra jest zajęta swoimi sprawami. Choć dostała pozwolenie od Styles'a, aby zobaczyć, co ukrywał Louis, to nie chciała, aby ktokolwiek ją na tym przyłapał. Dobrała odpowiednią wielkość, po czym zaczęła majstrować przy zamku. Podobnie jak ten, który miał w mieszkaniu, obecny również dało się dosyć łatwo rozgryźć. Zaśmiała się cicho, odkładając wytrych na biurko, po czym zabrała pierwszą szufladę na swoje kolana. Było tam pełno papierków po cukierkach, parę czystych kartek, opakowanie po gumie do żucia i kilka nic nie wnoszących do całości rzeczy osobistych szatyna.
Następną szufladę i następne, łącznie z dolną wypełniały papiery. Dokumentacja uporządkowana alfabetycznie w segregatorach, czy białych teczkach bez podpisu. Wszystkie dotyczyły jednej i tej samej sprawy sprzed lat. Blondynka wyłożyła je wszystkie na powierzchnie biurka, a to co nie było potrzebne zrzuciła na podłogę. Wstała, aby było jej łatwiej poukładać w odpowiedniej kolejności wszystkie akta, raporty, sprawozdania oraz te inne. Założyła za ucho włosy, aby jej nie przeszkadzały, rzucając okiem na kolejne karty papieru. Z łatwością powiązała wypadek w górach, którego ofiarami stali się rodzicie Louisa z Pierce'em.
- Sukinsyn... - skomentowała po drodze. Wszystko zaczęło nabierać sensu. Było wyraźniejsze, jaśniejsze, prostsze. - Wiedziałam, że to wszystko ma związek z jego przeszłością. - dodała. Sama parokrotnie prosiła, aby archiwum wypożyczyło jej dokumentację, którą sporządzono po wypadku, w którym zginęła jej rodzina, ale po przepatrzeniu ich wzdłuż oraz wrzesz niczego nie znalazła. A przynajmniej tak się jej wydawało. - Cholera jasna. - mówiła sama do siebie, wiążąc ze sobą coraz więcej faktów. - Czyli to miał na myśli, mówiąc, że był marionetką. - dodała.
- Alex, szef wzywa cię do siebie. - w drzwiach pojawiła się osobista sekretarka Stylesa. Musiało to być coś ważnego, skoro pofatygował ją na drugi koniec budynku.
- Już idę. - posłała jej krótkie spojrzenie, po czym wróciła do papierów. Drzwi się zamknęły, a blondynka zebrała całą dokumentację na jedną stertę. Spojrzała jeszcze przelotnie na broń i legitymację służbową Tomlinsona, po czym zabrała teczki i segregatory w ręce, opuszczając biuro. - Gdyby ktoś pytał, to mam to wszystko u siebie. - rzuciła do sekretarki, a stukot jej obcasów zaczął odbijać się w korytarzu.
***
- Jestem. - oznajmiła, siadając w fotelu w biurze Stylesa. Stał z twarzą odwróconą do szyby, skąd rozpościerał się chwytający za serce widok. - Coś się stało?
- Lecisz do Wenecji. - oznajmił brunet, odwrócił się w jej kierunku, opierając dłonie o biurko.
- Dlaczego? - zmarszczyła brwi, zakładając nogę za nogę.
- Pierce tam jest, a ja nie pozwolę, aby Louis zabił go pierwszy. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie rozumiała, po co ten cały zapał w jego oczach. I tak nie mógł wejść wyżej po szczeblach swojej kariery, bo przecież był już na samym szczycie. Może chciał sobie zapewnić spokojną emeryturę na Bahamach?
- Skąd wiedział, że Pierce podróżuje do Wenecji? - zapytała, mając na myśli Tomlinsona.
- Znalazł wtyki, włamali się do systemu i proszę. Miał na wyciągnięcie ręki wszystkie nierozwiązane w historii FBI sprawy, a sięgnął po Pierce'a. Alex, jesteś moim najlepszym agentem, mam nadzieje, że ci się uda. - wytłumaczył szybko, nie przerywając kontaktu wzrokowego jaki złapali.
- Skąd i kiedy mam samolot? - zapytała wstając.
- O wszystkim poinformuje cię przez telefon. Na razie jedź i spakuj, to co najpotrzebniejsze. Będziemy w kontakcie. - postanowił brunet, a ona tylko przytaknęła głową na znak, że rozumie, po czym opuściła pomieszczenie nawet się nie żegnając.
***
Nasunęła na nos okulary, a na głowę kapelusz. Chwyt na zwykłą turystkę był popularny wśród agentów. Alex postanowiła wykorzystać ten przekręt i zyskać odpowiedni dla niej apartament w centrum włoskiego miasta. Po podaniu fałszywych danych osobowych, jakie załatwił jej Styles mogła w spokoju działać. Po otrzymaniu karty, zabrała swoje walizki i udała się na jedno z najwyższych pięter, skąd miała dogodny widok na panoramę zabytkowej metropolii. Zatrzasnęła za sobą drzwi, odnajdując wcześniej właściwy pokój, po czym niemal od razu zabrała się do pracy, uruchamiając komputer i to, co było jej potrzebne. Coś takiego, jak czas przybrało teraz cenę życia.
~*~
Zrobię trylogię, a co mi tam, lmao
Będzie następna część, a potem kolejna. Na razie tyle powiem xoxo
CZYTASZ
nowicjusz • tomlinson
Fanfiction❝trzeba niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę.❞ ━ s.kierkegaard ~*~ [zakończone ✔] [dedykowane @mylouispony] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)