6.

991 60 1
                                    

Drżącymi rękoma przekręciłam klucz w zamku od drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka, potem odwiesiłam kurtkę na wieszak i poszłam korytarzem w stronę salonu.
Usłyszałam głos mamy.

-Jak było?

Stanęłam przy schodach, prowadzących na górę i zdjęłam buty.

-Dobrze - odparłam w jej stronę. Nie czekając na dalsze pytania, weszłam po schodach. Włączyłam światło w pokoju i zasunęłam żaluzje.

Wzięłam moją ulubioną koszulę nocną, koloru szarego z myszką Miki i poszłam do łazienki. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro.

Miałam podkrążone oczy i szarą ze zmęczenia twarz. Moje wargi były lekko zaróżowione.

Odkręciłam wodę, umyłam zęby i twarz. Potem wzięłam prysznic. Ciepła woda działała kojąco na stres dzisiejszego dnia. Stałam nieruchomo pod prysznicem, delektując się spokojem i odgłosem kropel upadających na obudowę kabiny.

Po kilkudziesięciu minutach wyszłam i założyłam koszulę. Mój telefon zawibrował. Spojrzałam na wyświetlacz, jeden SMS - od Mikołaja.

,,I jak? Wszystko dobrze?"

Wysłałam odpowiedź.

,,Tak"

Wzięłam moje ubrania i poszłam do swojego pokoju. Starałam się nie myśleć o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru.

Włączyłam telewizor. Właśnie leciała jakaś komedia romantyczna. Przełączyłam na coś innego, bardziej normalnego. Nie lubiłam tych, wszystkich sztucznych aktorów, grających romantycznych luzaków. Oglądałam program o zjawiskach paranormalnych przez kilkanaście minut, a potem wyłączyłam telewizor.

Chciłam pójść spać, bo jutro przecież czekał mnie dzień w pracy.

Położyłam się na łóżku i patrzyłam przez chwilę w ciemność. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć.

Starałam się, nie myśleć o pięknym wampirze, ale im bardziej odwracałam uwagę mojego umysłu, tym intensywniej przywoływał on jego obrazy.

Nadal nie mogłam pojąć dlaczego tak postąpił, wtedy w tych podziemiach. Przecież wampiry, to istoty, które zabijały ludzi od wielu wieków. Nie było mowy o litości.

W ogóle, jak to możliwe, że były na Ziemi istoty prosto z legend? Na dobrą sprawę, były tylko wokół mnie. Nie mogłam o nich nikomu powiedzieć, jeżeli chciałam jeszcze żyć i żyć w spokoju w tym mieście.

Gdybym wyznała komuś prawdę, uznano by mnie za idiotkę i wywieziono w białym kaftanie bezpieczeństwa do najbliższego psychiatryka.

Zimne, martwe istoty, które były przez lata natchnieniem dla wielu pisarzy na świecie, teraz odnalazły mnie. W moim, ludzkim świecie. A los był dla mnie tak łaskawy, że sprawił iż przeżyłam spotkanie z nimi. Ale, czy zobaczę jeszcze mego wybawcę?

Pięknego, dumnego, wysokiego i silnego blondyna. O cerze tak białej, że wręcz marmurowej. A ciele zimnym niczym lód. Czy go zobaczę?

Poczułam, że powieki w końcu mi się zamykają i nadchodzi tak upragniony przeze mnie sen. Poddałam się temu uczuciu i pozwoliłam odpłynąć mojemu umysłowi w nicość, jaką był w moim mniemianiu spoczynek.
Myliłam się jednak.

***


Jestem w tej samej sali, na dole. Wokół mnie jest pełno, błagających o litość ludzi. Wampiry podchodzą do każdego po kolei i zabijają, pijąc krew ofiary. Ja stoję natomiast oniemiała patrząc, jak czarnowłosy wampir zbliża się do mnie, wolnym krokiem. Już jest przy mnie. Pokazuje kły.

I nagle słyszę ten krzyk, ten krzyk, który zapamiętam do końca moich dni.

,,Zostaw ją!". Dźwięk niemal rozsadza mi czaszkę.

Blond wampir, stoi pod ścianą i patrzy na nas, groźnym wzrokiem. Potem cała sytuacja następuje tak, jakby ktoś odtwarzał mi kasetę z tego dnia. Sprzeczające się wampiry, ich szybka rozmowa i moje wyjście z sali w towarzystwie blond wampira.

Tylko nieoczekiwanie koniec jest inny. Gdy jestem już u góry, rozmawiam z nim. On przytula mnie i niespodziewanie zatapia kły w mojej szyi. Chcę się uwolnić, ale nie mogę. On przyciska mnie mocno do siebie. Moim ciałem wstrząsa dreszcz.
Krzyczę.

***

Obudziłam się zlana potem. Wokoło było ciemno, spojrzałam przed siebie. Postanowiłam zapalić lampkę, która stała na stoliku obok łóżka. Położyłam się z powrotem dopiero wtedy, gdy przekonałam się, że aby na pewno nie ma nikogo w moim pokoju.

Przyłożyłam gorącą twarz, do lodowatej poduszki. Wstrząsnął mną dreszcz tyle, że już na jawie.
Postanowiłam liczyć barany, żeby zasnąć i się uspokoić. W końcu udało mi się utonąć w objęciach Morfeusza, ale spałam snem niespokojnym.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz