29.

384 22 4
                                    

Po ostatniej rozmowie z Kasjanem, mój wampir nie odbierał ode mnie telefonów. Wysłałam do niego, też wiele maili, ale na żadne z nich nie odpowiadał. W końcu dałam sobie spokój i pozwoliłam mu wszystko zakończyć. Jego brak odzewu, uznałam za ostateczny sygnał tego, że nie zrozumiał co chciałam mu przekazać poprzez cytat.

Czułam się strasznie, źle spałam i mało jadłam. Miałam okropne poczucie winy. Po raz kolejny wszystko spieprzyłam i zostałam sama. Miałam przeczucie, że minie spory szmat czasu zanim dojdę do siebie i wszystko ponownie poukładam w całość.

Pod koniec tygodnia rzuciłam się w wir pracy, co pomogło mi zapomnieć choć na chwilę o problemach.

Kończyłam przecierać półki, gdy usłyszałam, że sklepowe drzwi się otworzyły. Szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę i uśmiechnęłam się delikatnie, do dość wysokiej brunetki. Wrzuciłam ścierkę pod biurko i zapytałam:

- W czym pomóc?

Kobieta uśmiechnęła się szybko i podchodząc bliżej działu damskiego, odparła.
- Szukam czarnych szpilek. Wie Pani - zaczęła - takich z czerwonym podbiciem. Widziałam kilka modeli na waszej stronie internetowej.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Cały czas patrzyłam w jej duże oczy, otoczone mocno wytuszowanymi rzęsami.

Kobieta była grubo po trzydziestce, świadczyły o tym delikatne zmarszczki koło oczu, oprócz tego musiałam przyznać, że ubrana była z klasą. Jej mocny zapach perfum, wypełnił całe pomieszczenie. Włosy miała uczesane z niezwykłą starannością. Brunetka była dosłownie chodzącą klasą i gustem.

- Chyba wiem, o jakim modelu Pani mówi - rzuciłam szybko i poprowadziłam ją bliżej półek.

Zaraz też zdjęłam z jednej półki dość wysokie, buty na obcasie. Czarne z czubkami i z czerwonym podbiciem.

- Och, to te! - powiedziała i zasłoniła sobie usta teatralnym gestem.

- Jaki rozmiar?

- Trzydzieści osiem - odparła.

Posłusznie podałam jej wybrany model wraz z pudełkiem. Brunetka uśmiechając się do siebie, powędrowała w kierunku kanapy. Zaczęła przymierzać szpilki, a ja podeszłam do wysokiego szatyna. Stał naprzeciwko działu męskiego.

Miał na sobie ciemne jeansy i czarną kurtkę. Ręce trzymał w kieszeniach, żując ostentacyjnie gumę. Spojrzał na mnie szybko, gdy podeszłam bliżej.

- Jaki rozmiar dla Pana?

- No niech pomyślę...

Uniosłam brwi do góry, ale nic nie odpowiedziałam. Czekałam tylko cierpliwie, na to co powie. Filip przeszedł obok nas i spojrzał uważnie na szatyna.

- Hm, może czterdzieści pięć.... - już chciałam coś powiedzieć, gdy on odparł nagle. - No może czterdzieści siedem.

Czułam, że za chwilę nie wytrzymam. Ukryłam jednak skrzętnie, swoje emocje i ze stoickim spokojem na twarzy, zapytałam:

- Więc, który numer?

On popatrzył mi w oczy i odparł w końcu.

- Czterdzieści siedem.

- Dobrze - pokiwałam wolno głową i zerknęłam szybko na szeroką półkę, zastawioną wieloma parami butów. - W takim rozmiarze, mamy kilka par z nowej kolekcji.

Wskazałam ręką na czarne, solidne skórzane buty z przeszyciami.

- Są jeszcze, ciemny brąz, gładkie i lakierowane - pokazałam tym razem na inne.

- Dobrze, dziękuję. Coś sobie wybiorę. - powiedział w końcu mężczyzna, trochę speszony moim słownym ostrzałem.

Po dość długiej wymianie zdań z szatynem, postanowiłam wrócić na drugą stronę do brunetki.

- I jak? - spytałam, uśmiechając się delikatnie. - Pasują?

- No właśnie niezbyt - mruknęła, zastanawiając się. - Są piękne, ale za duże.

- Może znajdę dla Pani mniejszy rozmiar?

- Dobrze - zgodziła się od razu.

Wróciłam do półki i nie mogąc znaleźć mniejszego rozmiaru, wybrałam dla klientki dwa, bardzo podobne do poprzedniego modele.

- Nie mogłam znaleźć mniejszego, niestety już go nie mamy - rozłożyłam ręce i zaraz dodałam weselej. - Ale mam dla Pani dwie inne pary, bardzo podobne. Proszę przymierzyć, może też się spodobają.

Brunetka trochę niechętnie, wzięła ode mnie obuwie i zaczęła przymierzać. Wróciłam za kasę, ponieważ niezdecydowany klient chyba, w końcu coś wybrał i teraz stał i czekał przy kasie. Rozglądał się dookoła, po sklepie.

- Wybrał Pan jednak? - spytałam.

- Tak - odparł czystym głosem.

Wzięłam od niego pudełko i otworzyłam wieczko, żeby wszystko poukładać. Zapakowałam je do dużej torby i jeszcze raz zerknęłam na klienta.

- Polecam pasty i preparaty do obuwia. Są akurat w przecenie - powiedziałam.

Mężczyzna patrzył ze skupieniem, na półkę za mną i rzekł po chwili.

- Proszę bezbarwną pastę.

Skinęłam głową i sięgnęłam do półki, żeby podać mu wybraną rzecz. Nabiłam cenę na kasę i gdy mężczyzna podał mi pieniądze wydałam mu resztę i wręczyłam paragon.

- Dziękuję, zapraszam ponownie - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Do widzenia - odparł szatyn. Zabrał swoje zakupy i wyszedł raźnym krokiem ze sklepu.

Niespodziewanie drzwi magazynu otworzyły się i zobaczyłam w nich Oktawiana. Aż drgnęłam.

On natomiast rozglądał się po sklepie, a jego wzrok spoczął na brunetce, siedzącej na kanapie. Ona odwróciła się na dźwięk otwieranych drzwi i teraz, razem z Oktawianem wpatrywali się w siebie dziwnie. W końcu, twarz kobiety rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.

- Oktawian? - zapytała, patrząc cały czas na mojego szefa.

Podniosła się raźnie z kanapy i podeszła bliżej niego. Cały czas uśmiechała się szeroko, Oktawian tak samo, choć na jego twarzy malowała się nutka zdumienia.

- Wiktoria! - odezwał się do niej. - Nie wierzę, tyle czasu.

Przytulił ją mocno i po chwili zaśmiali się oboje.

Ja i Filip wymienialiśmy znaczące spojrzenia, obserwując ukradkiem tę dwójkę.

- Co cię tu sprowadza? - spytał Oktawian, patrząc na nią uważnie.

- Wiesz, czysty przypadek - stwierdziła i zaraz się zaśmiała. - Chciałam kupić buty.

- I jak? - spytał. - Znalazłaś coś?

Ona spojrzała na niego szybko i odparła:
- No niestety nie.

Oktawian spojrzał na chwilę w moją stronę, a potem z powrotem na Wiktorię. - Czemu? - zapytał lekko, a ja przygryzłam dolną wargę. Ona wzruszyła tylko ramionami.

- Jest tylko jedna para, ale za duży rozmiar....

- Och, nie martw się, zamówię ci jakie tylko będziesz chciała. - Nadal patrzył na nią ciepło.

- No właśnie - zaczęła Wiktoria i poprawiała swój nieskazitelny płaszcz. - A ty, co tutaj robisz? Pracujesz tu?

On pokręcił głową ze śmiechem.

- Nie, jestem właścicielem tego sklepu.

Ona, aż otworzyła usta ze zdziwienia i zapytała:
- Naprawdę?! Wow! - zawołała. - No no! Wyrobiłeś się, nie powiem!

Oktawian znowu się zaśmiał, patrzyli na siebie z zainteresowaniem.

- Masz chwilkę? - zapytał i zaraz dodał, gdy Wiktoria przytaknęła. - Zapraszam cię na kawę, tyle czasu się nie widzieliśmy!

- Wspaniały pomysł! - zgodziła się kobieta.

Oktawian podał jej szarmancko ramię i wyszli uśmiechnięci przez drzwi magazynu.

Ja nadal byłam w szoku, podobnie, jak Filip. Oboje byliśmy zdziwieni sceną, która przed chwilą rozegrała się na naszych oczach. W końcu ocknęłam się i bez słowa ruszyłam w kierunku kanapy, żeby posprzątać porozrzucane obuwie. Usłyszałam zdumiony głos Filipa.

- Co to było? - spytał.

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami i zaraz dodałam. - Pewnie stara, dobra znajoma.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz