33.

392 24 1
                                    

Przeciągnęłam się powoli w dużym łóżku, w sypialni Kasjana. Sam Kasjan natomiast, leżał nadal obok, obejmując mnie rękoma niczym bluszcz. Usłyszałam jego spokojny, cichy głos.

- Kotku, wstawaj - powiedział, a ja odwróciłam się do niego twarzą i uśmiechnęłam szeroko. - Hej - przywitał mnie, a zaraz potem pocałował rozkosznie.

Przymknęłam na chwilę powieki, lecz zaraz je otworzyłam i ponownie się przeciągnęłam. Wczorajszy wieczór z Kasjanem, pewnie zapamiętam na jakiś czas, wszystko mnie bolało. Zarumieniłam się.

- Hm? - zapytał.

- Nic, nic - pokręciłam głową.

- No chodź kochanie - powiedział, wtulając się we mnie.

Och, jak miałam wstać, gdy on tak rozkosznie mnie przytulał.

- Dobrze - zgodziłam się i ziewnęłam.

- Alicjo, wstawaj.

- Tak, już... - powieki znowu zaczęły mi się zamykać, w łóżku było tak ciepło.

Nagle pościel owinęła się wokół mnie, jak kokon. Zignorowałam to, ale po chwili poczułam, że coś było nie tak. Otworzyłam oczy.

Przed oczami miałam podłogę, spojrzałam z trudem na Kasjana. Niósł mnie przez korytarz, trzymając wpół przewieszoną przez ramię. Zaczęłam machać nogami, on przytrzymał je ręką. Cała krew, napłynęła mi do twarzy. Przycisnęłam mocno ręce, do jego pleców, ponieważ bałam się, że zlecę na podłogę. Kasjan nie zwracał na mnie wcale uwagi i niósł mnie, aż do łazienki.

Tam postawił mnie na nogach, poprowadził do umywalki i opłukał twarz wodą.

- Dobra, dobra! - darłam się. - Już wstałam!

Wampir prychnął.

- Widzę - powiedział. - Przecież sam cię przyniosłem.

Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Ukazywało szczupłą dziewczynę z żywymi rumieńcami na twarzy i czarnymi, prostymi włosami do ramion i grzywką obciętą na prosto. Obok dziewczyny stał wysoki mężczyzna, o silnych ramionach i białej cerze. Jego, niebieskie oczy patrzyły na mnie uważnie. Gęste, blond włosy przeczesał ręką. Uśmiechnęłam się do wampira, był piękny, wyglądał przy mnie, jak ze snu.

Często zadawałam siebie pytanie, czy przypadkiem nie śnię. Czy to wszystko nie był piękny sen, który skończyłby się, gdy tylko otworzyłabym oczy i zaspanym wzrokiem ujrzała swój pokój.

- Kocham cię - powiedziałam, a on uśmiechnął się do mojego odbicia i objął mnie od tyłu, ramionami.

Patrzyliśmy na siebie uważnie, gdy nagle wampir zwolnił uścisk i schylił się, żeby poszukać pasty do zębów. Patrzyłam na jego, blond czuprynę w lustrze. On w końcu podniósł głowę i podał mi szczoteczkę.

- Proszę - mruknął i zaraz dodał. - Pójdę zrobić ci śniadanie.

Jeszcze raz obdarzył mnie, przepięknym uśmiechem i wyszedł z łazienki.

Gdy się umyłam i ubrałam, podreptałam do kuchni. Zastałam tam Kasjana, czytał gazetę i palił papierosa. Podeszłam do niego od tyłu i położyłam mu dłonie na ramionach.

- Siadaj, śniadanie jest gotowe - rzekł.

Złożyłam szybki pocałunek, na jego policzku i poszłam usiąść przy blacie.

Na białym talerzu, przygotowane były kanapki z serem i warzywami.

Gdy skończyłam jeść, odstawiłam naczynia do zmywarki.

- Już? - spytał wampir, a ja przytaknęłam głową.

Od rana moje myśli krążyły, wokół Tytusa. Miałam wielką chęć, powiedzieć Kasjanowi o wszystkim, ale mimo to bałam się. Bałam się, że okrutny wampir dowie się o tym i mnie zabije.

Wyszłam na korytarz, założyłam płaszcz i buty. Wzięłam torebkę i zaczekałam na Kasjana. Mój wampir ubrał się błyskawicznie, stanął obok mnie i złożył mi pocałunek na skroni.

- Chodź mała - powiedział i otworzył drzwi, przepuszczając mnie w przejściu.

Szybko wsiadłam do auta, a Kasjan włączył po chwili silnik. Z radia płynęła jakaś popowa piosenka. Nie skupiłam się na niej, cały czas myślałam, jak zacząć rozmowę z Kasjanem.

Już dłużej nie mogłam tego ukrywać, groziło mu niebezpieczeństwo. Musiałam mu jakoś pomóc. Tylko jak? Dobrze wiedziałam, że mi nie uwierzy.

Światła, stanęliśmy. Może teraz? Spojrzałam na niego ukradkiem, patrzył tępo na jezdnię, chyba o czymś myślał. Nagle zerknął na mnie i uśmiechnął się w moją stronę niebiańsko.

Kochanie, czy ty wiesz co ci grozi?

- Co tam, kotku? - spytał.

- Nic - odparłam niby obojętnie.

Włączyło się zielone i ruszyliśmy. Wiedziałam, że za niedługo mieliśmy być pod moim domem. Jak miałam mu to powiedzieć? Co teraz zrobić?

Kolejna sygnalizacja, czerwone. Kasjan zatrzymał się i westchnął. Cholera, musiałam spróbować, jeszcze kilka kilometrów i będziemy u mnie. Żołądek ścisnął mi się w supeł, a nogi zrobiły się, jak z waty.

- Nie można normalnie pojeździć, w tym mieście - skwitował wampir.

Przełknęłam z trudem ślinę. Boże, teraz albo nigdy, pomyślałam.

- Kasjan - zaczęłam - lubisz Tytusa?

On popatrzył na mnie, zdziwiony.

- Równy z niego gość - powiedział i zaraz dodał. - A dlaczego pytasz?

Wtedy ja, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam.

- Kasjan, nie wierz mu. On szykuje na ciebie pułapkę.

Kasjan patrzył na mnie nieruchomo, zamrugał szybko, a potem spojrzał na światła i się zaśmiał. Ruszyliśmy.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, lecz ja zachwowałam powagę.

- Mówię prawdę, on chce cię usunąć i zająć twoje miejsce - powiedziałam.
Kasjan pokręcił głową.

- Nie żartuj sobie - odparł.

Wywróciłam oczami, zastanawiając się jednocześnie, jak go przekonać.

- Proszę cię, ja nie żartuję - rzekłam. - On naprawdę chce to zrobić - czułam, że mój głos staje się drżący.

- Alicjo - powiedział miękko. - Nie ma o czym mówić. Jestem pewien, że Tytus nigdy by tak nie postąpił.

Ponownie westchnęłam, czując że cała krew odpływa mi z twarzy. Chciałam teraz tylko jednego, żeby się zamknął.

- Słuchaj, ja chcę cię tylko ochronić - powiedziałam. Zatrzymaliśmy się, więc spojrzałam przez szybę.

Byliśmy pod moim domem. I co miałam teraz zrobić? Czułam, że wpadam w panikę.

- Przestań - przyganił mnie. - Te oskarżenia są bezpodstawne. Poza tym, jak ty chcesz mnie chronić? - spojrzał na mnie i mówił dalej. - Do tej pory, jakoś ja cały czas robię to, dla ciebie. Chronię cię, przed całym złem tego świata.

Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka. Tak bardzo się starał, ale nie uchronił mnie przed jednym z nich... Przed Tytusem. Mój Boże, jutro pewnie urwie mi łeb.

- Ale Kas...

- Alicjo, przestań - pokręcił głową z konsternacją. Wzrok miał utkwiony, gdzieś przed siebie. - Powiedz, kiedy to wymyśliłaś i po co? Żeby mnie z nim skłócić?

Byłam coraz bardziej zrozpaczona, bezsilność powoli mnie opanowywała. Miałam wrażenie, że wszystko się we mnie gotowało.

- Czy ty, tego nie widzisz? Naprawdę? - zapytałam, czułam jak ciśnienie mi rosło. - Jasny gwint! On chce cię zabić, a ty to bagatelizujesz!

Kasjan spojrzał na mnie z politowaniem i westchnął.

- Nie wiem, co ci się stało, ale Tytus to dobry chłopak. Nie zrobiłby, czegoś takiego.

Jasne, jasne, pomyślałam szyderczo. Wszyscy dokoła, byli tacy dobrzy.

- Kasjan, myślisz jak dzieciak - rzuciłam, on tylko się zaśmiał.

- Kochanie - powiedział - wracaj do domu.

Spojrzałam na mojego wampira i kierując w jego stronę palec wskazujący, powiedziałam:
- Pamiętaj Kasjan. Ostrzegałam cię.

- Mhm - rzucił niedbale i pocałował mnie delikatnie. - Pa kotku. Odpocznij, bo bredzisz.

Westchnęłam ciężko i wyszłam z auta.

Zachowanie Kasjana zdziwiło mnie. Sądziłam, że podejdzie do tego poważnie i uwierzy mi. Zawiodłam się na nim, w pewnym sensie. Chciałam go ostrzec, a on miał to gdzieś, w ogóle nie przyjmował tego do wiadomości. Że ktoś mógł mu zagrażać.

Weszłam do domu i będąc na korytarzu, oparłam się plecami o drzwi wejściowe. Poczułam, jak gardło zacisnęło mi się ze strachu. Wiedziałam, że zaprzepaściłam wielką szansę.

Co miałam zrobić, w tej sytuacji? Tytus zapewne dowie się o moim wybryku i nie skończy się to dla mnie dobrze. Kasjan nie chciał mnie słuchać, nie widział, jak to wszystko, mogło się dla niego skończyć.

Zamknęłam oczy, a twarz ukryłam w dłoniach. Zapłakałam cicho, w bezsilności.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz