31.

410 26 5
                                    

Obudziłam się nad ranem z okropnym bólem głowy. Na twarzy nadal czułam ślady po łzach, miałam podkrążone i zaczerwienione oczy.

Czułam się źle, czułam się oszukana i w pewnym sensie zdradzona.

Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę, która popłynęła szerokim strumieniem. Umyłam szybko twarz, a potem zęby. Włosy związałam niedbale w koka, a pojedyncze kosmyki założyłam za ucho.

Bez pośpiechu założyłam na siebie jakieś dresy i podkoszulek. Pościeliłam łóżko, wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer Oktawiana.

Odebrał po kilku sygnałach.

- Słucham?

- Cześć - rzuciłam krótko, ale trochę niepewnie.

- Cześć - odparł.

- Słuchaj - zaczęłam - nie dam rady przyjść dzisiaj do pracy.

- Coś się stało?

Zerknęłam przez okno i kręcąc głową, powiedziałam.

- Nie. Wszystko dobrze, po prostu coś mi dzisiaj wypadło.

- No nie wiem - mruknął. - Masz dziwny głos.

- Naprawdę wszystko w porządku -zapewniłam go. Wtedy on powiedział coś, czego bym się po nim nie spodziewała.

- To jak, mogę wpaść? - spytał, a potem dodał pewnym głosem. - Kupie lody, jakieś jedzenie i będziemy oglądać cały dzień telewizję. Hm?

Chyba oszalał. To co do mnie powiedział zdziwiło mnie bardzo, ale po chwili zaśmiałam się cicho.

- Zwariowałeś - odburknęłam, jednocześnie zakrywając usta ręką, żeby powstrzymać śmiech.

- Żartuję słoneczko, nie mam nawet czasu na takie rzeczy - rzekł i dodał. - No to miłego leżenia na kanapie.

- Dzięki - rzuciłam sarkastycznie.

- Nie ma za co. Pa.

Rozłączyłam się i zeszłam na dół po schodach. Dupek, pomyślałam i odłożyłam komórkę na blat.

Skierowałam się do lodówki i po przejrzeniu jej zawartości zdecydowałam się zjeść na śniadanie kanapki z serem i dżemem. Nalałam herbaty do szklanki.

Wzięłam talerz z kanapkami i ruszyłam do salonu, gdzie siedząc wygodnie na kanapie, zajęłam się oglądaniem telewizji.

Próbowałam zająć czymś swoje myśli, ale nie mogłam nic poradzić na to, że krążyły one nieustannie wokół mojego, ostatniego spotkania z Kasjanem.

Cały czas zastanawiałam się, jak on mógł mi to, do cholery zrobić. Przecież cały czas powtarzał, że pamięta, tęskni, kocha. Mówił to w kółko, powtarzał jak mantrę... a może to nie była prawda? Może przez ten cały czas kłamał...

Czułam, że na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. W najgorszych snach nie przypuszczałam, że mój chłopak mógłby mi coś takiego zrobić.

Niby zapewniał mnie, że to wszystko nieprawda, ale ja jakoś nie mogłam się do tego przekonać. Bałam się mu zaufać.

Pracował tam niecały rok i już uwiódł jakąś studentkę, wspaniale.

Zdawałam sobie sprawę z tego, jak kobiety na niego patrzyły. Jakby chciały go zjeść - dosłownie, pożerały go wzrokiem. Na pewno gotowe byłyby rozpuścić się w jego ramionach, niczym lód. Ale nigdy nie myślałam, że moje przypuszczenia się kiedykolwiek sprawdzą. Że mając przy boku jedną kobietę, będzie pragnął drugiej.

Nigdy jej nie widziałam. W sumie to dobrze, bo może zobaczyłabym w niej młodszą, trochę zmienioną wersję siebie. Może była młoda, ale bezwzględna i silna. Taka kobieta, która zawsze wie, czego chce.

Cały czas uśmiechnięta, energiczna, zawsze mająca na wszystko czas. Nigdy na nic nie narzekająca i będąca na każde zawołanie.

Może miała ładniejszą, młodszą twarz, większe oczy, patrzące z zaufaniem. Większe piersi i tyłek, który wciskałaby w jasne o rozmiar mniejsze jeansy. Może miała długie, falujące włosy, które spadałyby jej kaskadami na ramiona, albo krótkie przycięte przy szyi. Może miała ciało delikatne i pachnące, jak róża - nowe, nieodkryte, a może była już zepsuta w środku jedynie maskująca to pod delikatną, wypielęgnowaną fakturą skóry. Może miała długie, ładniejsze i zgrabniejsze nogi, lub była trochę wyższa. Pewnie nie przeklinała w ogóle, miała piękny głos i śmiech. A także małe, delikatne dłonie zakończone długimi, drapieżnymi paznokciami, ale bardzo sprawne przy rozpinaniu koszuli.

Pewnie co tydzień bywała w teatrze, na operetkach, przedstawieniach, czy w filharmonii. Ale nie gardziła też nocnymi klubami, gdzie tańcząc w rytm dudniącej muzyki piłaby bez wahania alkohol i śmiała się, jak najlepszy kumpel.

Prawdopodobnie rozmowy z nią były o wiele bardziej interesujące, wciągające i ciekawsze. Zwierzenia lepiej wysłuchane. Spacery przyjemniejsze, żarty jeszcze śmieszniejsze, a pocałunki bardziej namiętne, bo...

Bo była nowa, inna, w pewnym rodzaju zakazana, ujawniająca za każdym razem coś nowego, zaskakującego i przyjemnego. Jak ciastko z niespodzianką. Na początku cieszące język kwaskową polewą, potem słodkim ciastem czekoladowym, a na końcu częstujące podniebienie śmietankowym środkiem. Orgazm smaku dla duszy i ciała.

Uśmiechnęłam się do siebie z przekąsem i wstałam z kanapy. Podeszłam do barku i wyciągnęłam wino, które odkorkowałam w kuchni i nalałam do wysokiego kieliszka. Wróciłam na kanapę.

Studentka - kumpel - bratnia dusza - przyjaciółka - kochanka - muza.

Pokręciłam z ironią głową i napiłam się wina.

Czekaj, ty suko. Policzę się jeszcze z tobą, pomyślałam.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz