Dzień w sklepie, bardzo mi się dłużył.
Było mało klientów, praktycznie nie miałam co robić. Kręciłam się bez sensu po sklepie i poprawiałam obuwie na półkach.
Filip siedział na kanapie i czytał gazetę. Zastanawiałam się, jak żyje Mikołaj, czy już czuł się lepiej.
Nagle usłyszałam, że drzwi od magazynu się otwierają. Zobaczyłam Oktawiana.
- Alicja, jak skończysz, to przyjdź do mnie - powiedział.
Przytaknęłam ruchem głowy i zajęłam się ponownym przecieraniem półek. W ogóle nie miałam ochoty, żeby patrzeć na Oktawiana. Będąc tak zamyślona, usłyszałam za sobą głos Filipa:
- Co, do szefa na dywanik - zaśmiał się.
- Dobrze wiesz, że nie chce mi się tam iść - mruknęłam.
- A komu się chce - żachnął się Filip.
- Ty i tak masz szczęście, że ciebie najmniej woła - zauważyłam.
- Co prawda, to prawda. Ciebie i Mikołaja zawsze się czepia.
Gdy skończyłam pracę, pożegnałam się z Filipem i weszłam na magazyn. Wprost do paszczy lwa.
Czego też u licha ode mnie chciał?
Zapukałam do jego drzwi.- Wejdź - powiedział.
Weszłam do środka i stanęłam pod drzwiami.
- O dobrze, że jesteś - odparł Oktawian. - Siadaj - wskazał ruchem dłoni krzesło. Zauważył moje niezdecydowanie, więc rzekł: - Siadaj, siadaj.
Usiadłam naprzeciwko.
Mój szef chodził po pokoju w te i we w te. Zatrzymał się przy biurku i rzucił w moją stronę białą, składaną kartkę. Podszedł do okna i patrzył na ulicę, jedną rękę trzymając w kieszeni spodni. Dobrze, że chociaż zachował między nami, znaczny dystans.
- Co to jest? - zapytałam, patrząc na kartkę.
- Przeczytaj - odparł, stojąc do mnie tyłem.
Ostrożnie wzięłam kartkę do ręki i przeczytałam.
- Zaproszenie - mruknęłam i odłożyłam ją z powrotem na biurko.
- Zgadza się - usłyszałam.
- Co ja mam z tym wspólnego? - spytałam.
On odwrócił się i powolnym krokiem podszedł do biurka.
- Chcę, żebyś poszła ze mną na ten bankiet - odparł. Prychnęłam z niedowierzaniem.
- Niby jako kto?
- Powiedzmy, że jako moja dziewczyna - powiedział i wprawił w ruch cztery srebrne kuleczki, stojące na biurku. Spojrzałam na niego.
- Chyba żartujesz.
- Nie - powiedział.
- Dlaczego nie poprosisz Roksany? - zapytałam.
On zrobił trzy kroki, spojrzał na małą figurkę Sfinksa, stojącą na półce. Potem na mnie.
- Roksana się do tego nie nadaje - rzekł i zaraz dodał. - Nie umiałaby zachować się, na tego typu imprezach.
Zerknęłam na niego i uniosłam brwi z wymownym wyrazem.
- A uważasz, że ja będę potrafiła? - zapytałam.
- Sądzę, że będziesz od niej o wiele lepsza - powiedział i uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie wiem, musze to przemyśleć...
Oktawian zmarszczył czoło, obserwując mnie uważnie. Postanowił się odezwać.
- Przemyśl to szybko. To dobra rada - rzekł, głosem, który przyprawił mnie o ciarki. Powoli zaczęłam rozumieć, co miał na myśli.
Spojrzałam w bok, chcąc zebrać myśli. Westchnęłam i ponownie skierowałam wzrok na Oktawiana.
- Nie mam wyboru?
- Obawiam się, że nie - rzekł. Nie wiedziałam, co powiedzieć. - Acha - dodał szybko - mam coś dla ciebie.
To mówiąc, postawił przede mną dużą, tekturową torbę.
- Dobrze było by, gdybyś to ubrała.
Zajrzałam do torby. W środku była połyskująca, czerwona sukienka.
Co on sobie wyobrażał?
- Mogę się jeszcze rozmyślić... - powiedziałam.
Oktawian stanął za mną i rzekł mi nad uchem.
- Przepuścisz taką szansę? Tylko pomyśl, będą tam najbardziej wpływowi ludzie wielkich miast. Dobre jedzenie, drinki, muzyka.
- Tak mówisz. A ja sama, co będę z tego mieć?
Oktawian znowu stanął przy oknie.
- Mogę ci zapłacić jeśli chcesz.
- Dobra, niech Ci będzie - odparłam zmęczonym głosem i zapytałam po chwili. - Kiedy to jest?
- Widzisz, jak chcesz to potrafisz - powiedział.
Co? Co on chrzanił?
- Oktawian, do rzeczy - mruknęłam, a on znowu się zaśmiał.
- Pojutrze. Przyjadę po ciebie o ósmej - rzekł.
- To wszystko? - zapytałam, wstając.
- Myślę, że tak.
Wstałam, wzięłam moją torbę z sukienką i wyszłam z pokoju. Będąc pod drzwiami, gdy zorientowałam się, że Oktawian nie patrzył pokazałam mu język.
- Pamiętaj, o ósmej! - usłyszałam jeszcze, za sobą.
Zamknęłam drzwi, rzucając pod nosem wiązanki przekleństw i wyszłam szybko, tylnym wyjściem na parking. Otworzyłam kluczykiem bagażnik i włożyłam do środka torbę.
Cholera! Akurat miałam czas, żeby chodzić z nim na jakieś, głupie bankiety. Żenada, jakby nie mógł poprosić Roksany. Na pewno ci wszyscy ludzie, będą sztywni, jakby kija połknęli.
Opuściłam klapę bagażnika, tak że opadła z trzaskiem i zamknęłam ją na kluczyk. Wsiadłam do samochodu i odjechałam szybko do domu.
CZYTASZ
Wysłannicy diabła Tom I ✔
RomanceJedna randka, zmienia życie pewnej dziewczyny o sto osiemdziesiąt stopni. Poznaje ona tajemniczego mężczyznę. Nie wie, że przyjaźń z nim prowadzi ją do powolnej śmierci. Czy Alicja zmieni w porę decyzję? Nr 1 w wattmanse - 8.07.2021 Nr 2 w erotyka...