30.

444 33 2
                                    

Jakiś czas później, siedziałam u Kasjana w domu i oglądałam telewizję. Tak bardzo mi go brakowało, że przychodziłam tu, praktycznie w co drugie popołudnie.

Nadal miałam jego klucze. Gdy się rzekomo rozstawaliśmy, nic wtedy o nich nie powiedział. Przy okazji mojego pobytu u niego, sprawdzałam czy wszystko w porządku i podlewałam czasem kwiatki.

Uznałam, że wcale się nie dowie o mojej obecności w domu. Gdy wróci, zdążę się zmyć stąd i z jego życia. A może wcale już nie wróci, tylko zostanie na stałe w Krakowie? Westchnęłam i otuliłam się mocniej kocem.

Nagle usłyszałam, że podjechało auto, a zaraz potem ktoś otworzył drzwi kluczem. Ściszyłam.

Na korytarzu usłyszałam czyjeś kroki, powoli spojrzałam w tamtą stronę.

Nie wierzyłam własnym oczom. Jasny gwint! Kasjan stał niedaleko, nieruchomo i patrzył na mnie poważnie. W lewej ręce trzymał walizkę, a w prawej marynarkę.

Wyskoczyłam spod koca, jak oparzona. Czułam się okropnie, przyłapał mnie w swoim domu, gdy tak naprawdę powinnam siedzieć u siebie, sama.

Cholera. Zrobiłam się czerwona, jak burak. Co miałam mu teraz powiedzieć? Jak wyjaśnić, swoją obecność tu?

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Dopiero teraz poczułam, w jakim byłam stanie - totalna rozsypka. Czułam, że za chwilę wybuchnę okropnym płaczem. Stał tak niedaleko, a ja nie mogłam już do niego podejść i go przytulić. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie był już ,,moim Kasjanem".

- Przepraszam - powiedziałam i zaczęłam składać szybko koc. - Już wychodzę.

On patrzył na mnie nieruchomo, nie powiedział nic. Widać, że męczyła go ta sytuacja.

- Przyszłam tylko zobaczyć, czy wszystko w porządku - wyjaśniłam, a on słysząc moje słowa, uniósł tylko brew do góry. - Umyję tylko szklankę i już spadam. Klucze zostawię ci na blacie - zakończyłam drżącym głosem i założyłam pasmo włosów za ucho.

W duchu przyganiłam się, za tak kretyńskie zachowanie. Nigdy więcej!

Szybko ruszyłam w kierunku kuchni, sprawnie mijając w przejściu Kasjana. On jednak, niespodziewanie złapał mnie za rękę.

Boże tylko nie to, pomyślałam.

Zatrzymałam się i spojrzałam najpierw na nasze dłonie, a potem ostrożnie uniosłam wzrok na jego twarz.

- Zostaw mnie, już sobie... - ale nie zdążyłam dokończyć, bo Kasjan złapał mnie pod brodę i pocałował namiętnie. Grunt usunął się spod moich nóg.

- Naprawdę uwierzyłaś, że wziąłem to na serio? - wymruczał mi do ucha.

Otworzyłam usta ze zdziwienia, zaniemówiłam na chwilę.

- Nie wiedziałam, czy się domyślisz, co chciałam ci przekazać, poprzez tamte słowa - powiedziałam.

- To prawda. Na początku nic nie rozumiałem - przyznał - ale potem zacząłem o tym myśleć. Zajrzałem nawet do tego dramatu i w końcu wszystko mi się rozjaśniło. Wspaniały szyfr Pani Staszewska - uśmiechnął się szeroko.

- Jak dobrze... - uścisnęłam go mocno. Rozkoszowałam się poczuciem bezpieczeństwa i tym, że znów miałam go przy sobie. - Jak dobrze, że nie wziąłeś tego na serio.

- No właśnie. Alicja, jedno pytanie - powiedział łagodnie mój wampir.

- Tak?

- Teraz poważnie. O co chodziło z tym telefonem? - spytał, a moje serce zaczęło walić, jak młot. Przygryzłam wargę, a w głowie miałam totalną pustkę. Boże, co miałam mu teraz powiedzieć?

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz