15.

737 48 7
                                    

Parę dni później pojechałam do Kasjana. Sam zaproponował, żebyśmy spotkali się u niego.

- Proszę - rzekł - czuj się, jak u siebie. Chcesz coś zjeść?

Pokiwałam głową, co miało znaczyć tak. Podreptałam za Kasjanem do kuchni.

- Może być omlet? - zapytał, stojąc koło dużej lodówki.

- Tak.

- Siadaj - powiedział i wskazał, ruchem dłoni wysokie, krzesło barowe przy kuchennej wysepce. Posłusznie usiadłam, we wskazanym miejscu. Patrzyłam na Kasjana, jak wymieszał wszystko w misce, a potem zgrabnym ruchem, wlał na patelnię.

- Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? - zapytałam.

- Nie dokończyliśmy naszej, ostatniej rozmowy - powiedział z szelmowskim uśmiechem na ustach.

Jak na zawołanie, zrobiłam się czerwona na twarzy. Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam w bok. Na wspomnienie mojego, ostatniego spotkania z Kasjanem zalewał mnie, gorący rumieniec.

- Nie wiem jeszcze, zbyt wielu rzeczy o tobie - rzekł i przewrócił omlet na drugą stronę.

Ha! Nie wiedział zbyt wielu rzeczy o mnie? A ja myślałam, że to on się otworzy. Nie wiedziałam, może sam to potem zrobi, ale ja generalnie nie lubiłam o sobie opowiadać. Moje życie było... mało atrakcyjne.

- Mało wysmażony? - zapytał.

- Tak - odparłam. Kasjan uśmiechnął się do mnie i wyłożył omlet na talerz. Postawił go przede mną.

- Smacznego! - rzekł, opierając się o blat kuchenny. W odpowiedzi, uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam jeść.

Omlet był pyszny! Zajadałam się nim, ze smakiem, a Kasjan obserwował mnie uważnie.

- Dziękuję - powiedziałam i odstawiłam talerz do zmywarki, wróciłam z powrotem na miejsce. - Więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam. Nie bardzo wiedziałam, jak mam się zachować.

Kasjan usiadł obok mnie.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, kim jestem - powiedział, patrząc mi uważnie w oczy. Pokiwałam głową. - No właśnie, na początek chciałbym wiedzieć jak ty to wszystko widzisz.

Zmarszczyłam czoło, a on westchnął.

- Chciałbym wiedzieć, czy zgadzasz się dobrowolnie, aby być ze mną, zdając sobie sprawę z tego jakie może to nieść ze sobą konsekwencje.

- Tak, jestem już dorosła i wiem, co robię - odparłam.

Kasjan nabrał powietrza i zaczął mówić dalej.

- Okej, w takim razie zagrajmy w otwarte karty. Ja od razu mogę ci powiedzieć, że nie jestem przesadnie romantyczny. Jestem też uparty, niestety nie lubię sprzeciwu i rzadko kiedy, zdarzało mi się iść na kompromis. Oczywiście, będę starał się w wielu kwestiach brać pod uwagę twoje zdanie - powiedział. Spojrzał na mnie, chcąc wychwycić moją reakcję.

- Rozumiem - pokiwałam głową.

- Od tej chwili, ten dom - wskazał ręką wokół siebie - jest także twój.

- Co to znaczy? - zapytałam.

- To znaczy, że możesz czuć się tutaj, jak u siebie i robić co tylko chcesz. No oczywiście, w granicach rozsądku - podkreślił.

- Oczywiście - mruknęłam.

- Acha, najważniejsza sprawa - powiedział i popatrzył na mnie. - Chyba nie masz chłopaka?

- Nie, nie mam - skłamałam. Cholera, będę musiała wymyślić, jak rozwiązać sytuację z Mikołajem. Kasjan mówił dalej.

- To dobrze. Wiesz, nie lubię niejasnych sytuacji, a tym bardziej chciałbym uniknąć jakich kolwiek spięć, czy zatargów, na przykład z jakimś twoim, zazdrosnym przyjacielem.

Patrzyłam na niego, przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Czułam się, jakbym całą prawdę miała, wypisaną na twarzy. Wbiłam wzrok w palce. Ponownie usłyszałam jego głos.

- Teraz twoja kolej, możesz mi powiedzieć, co ode mnie oczekujesz - powiedział.

- W sumie sama nie wiem, chciałabym jedynie, żebyś był ze mną szczery - wymamrotałam nieśmiało.

- Dobrze, postaram się to dla ciebie zrobić - powiedział i uśmiechnął się żartobliwie. Nagle wstał i wyciągnął do mnie rękę. - Chodź, muszę ci coś pokazać.

Poszłam za nim do salonu, cały czas trzymając go za rękę. Kasjan otworzył małą szufladę, pod telewizorem. Przekręcił srebrny kluczyk i wysunął szufladę. Podniósł do góry kartki i otworzył małą, czarną skrzyneczkę, coś w rodzaju sejfu.

Przyjrzałam się uważniej. Na dnie leżało coś czarnego. Na moment przestałam oddychać, bo zorientowałam się, że to broń.

Zrobiło mi się zimno, a serce zaczęło wybijać niespokojny rytm. Przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć i co myślał sobie w tym momencie Kasjan. Moją głowę napadły najgorsze obawy. Zaczęłam domyślać się najgorszego.

Kasjan chyba zauważył moje paniczne zachowanie, bo nagle spojrzał na mnie i rzekł spokojnie:

- To nie tak, jak myślisz. Nie zrobię ci krzywdy.

Zablokowało mnie. Stałam w bezruchu, przyglądając się pistoletowi. Zrobiło mi się słabo, więc po omacku odszukałam kanapę i usiadłam. Kasjan cały czas, patrząc na mnie, odłożył broń z powrotem do skrzyneczki i usiadł obok.

- Posłuchaj - powiedział i objął mnie ramieniem, a ja zamrugałam szybko. On tłumaczył mi dalej. - Muszę ci coś powiedzieć, jeżeli kiedykolwiek coś się stanie... - przerwał, obserwował mnie uważnie, jak jastrząb obserwuje swoją ofiarę.

Gdy sens, jego słów w końcu do mnie dotarł, zrobiłam pytającą minę. O co mu chodziło, co miał na myśli mówiąc "jeżeli kiedykolwiek, coś się stanie"?

- Gdybym kiedykolwiek stracił nad sobą panowanie, a tak się może zdarzyć, to wtedy wyjmij ten pistolet i zastrzel mnie - zakończył.

Patrzyłam na niego zdziwiona, a w sercu poczułam bolesne ukłucie. Nie byłam w stanie, sklecić sensownego zdania.

- Zwariowałeś? - zapytałam zachrypniętym głosem.

- Nie chcę, żeby stało ci się coś złego - przyznał. Do oczu napłynęły mi łzy.

- Kasjanie - pokręciłam głową - wiedz, że gdyby pojawiła się taka sytuacja, ja tego nie zrobię. Nie zabiję cię.

Kasjan był bardzo zdziwiony. Patrzył na mnie, bez słowa i analizował to co powiedziałam. Pocałował mnie w czoło i wstał z kanapy. Westchnął ciężko i mruknął pod nosem do siebie.

- Może to za wcześnie...

A potem rzekł głośniej, w moją stronę.

- Dobrze, wrócimy kiedy indziej, do tej rozmowy. - Schował broń i zamknął z powrotem szufladę, popatrzył na mnie i wyciągnął do mnie dłoń.

- Chodź - powiedział. - Pójdziemy na spacer, jesteś bardzo blada.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz