3.

1.3K 78 1
                                    

Następny dzień w pracy, bardzo mi się dłużył. Było sporo klientów i każdy chciał mojej opinii na temat nowego obuwia. Liczyłam w myślach czas pozostały, do zamknięcia sklepu.
Pięć godzin i dwadzieścia minut...
Z zamyślenia wyrwała mnie kobieta, swoim pytaniem.

-Czy w przypadku uszkodzenia, jest jakaś gwarancja na te buty? - zapytała, krępa brunetka.

-Tak, gwarancja w naszym sklepie obejmuje buty na rok - rzekłam uprzejmie.

Kobieta skinęła głową i wróciła do przymierzania obuwia.

Mikołaj prawie w ogóle nie wychodził z magazynu. Chyba, że miał do załatwienia bardzo ważną sprawę. Zamieniał wtedy ze mną tylko parę, ogólnikowych zdań. Chyba bardzo przeżywał, to nasze dzisiejsze spotkanie.

Ja wręcz przeciwnie. Przyjmowałam to z dystansem, chciałam tylko, jak najszybciej skończyć pracę. Byłam zmęczona - zeszłej nocy, nie spałam dobrze.

-Przepraszam - rzekł ktoś za moimi plecami.Odwróciłam się.

Zobaczyłam wysokiego bruneta. Patrzył na mnie, uważnie czarnymi oczyma. Zamrugałam szybko.

-Tak? - zapytałam.

-Czy mogę prosić drugiego buta? - zapytał uprzejmie. Skinęłam głową i poszłam do mojego biurka.

-Tą parę mam akurat pod ladą - rzekłam do niego, szukając drugiego buta.

Po krótkim sprawdzaniu zawartości kartonowych pudełek, znalazłam. Otworzyłam pudełko i wyjęłam z niego but. Podałam go mojemu klientowi.

-Proszę - rzekłam.

-Dziękuję - odparł mężczyzna i odszedł w kierunku kanapy.

Ale jak po spotkaniu, wytłumaczyć wszystko Mikołajowi. Że raczej przez ten cały czas, był dla mnie tylko przyjacielem. Tylko przyjacielem. Okej, raz, czy dwa pocałowałam go na serio. I na tym koniec.

Filip chodził po sklepie, rozglądając się dookoła. Uśmiechnęłam się do niego szybko, odpowiedział mi szerokim uśmiechem, pokręcił głową.

Nim się obejrzałam, nadszedł koniec mojej pracy i mogłam wyjść do domu. Gdy zamknęłam sklep, skierowałam się do tylnego wyjścia, które wiodło przez magazyn. Uznałam, że muszę pożegnać się z Mikołajem.

Wzięłam głęboki wdech, wyprostowałam się i ruszyłam w kierunku magazynu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

Ale w magazynie nikogo nie było. Rozejrzałam się uważnie na boki. Podeszłam trochę dalej i zajrzałam za półkę.

Nagle, ktoś złapał mnie z tyłu. Jasny gwint! Poczułam, że zrobiło mi się gorąco.

-Puść! - krzyknęłam, wijąc się na boki.

-Ej misiu - usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę.

Zobaczyłam uśmiechniętego Mikołaja. Odwróciłam się w jego stronę tak, że teraz staliśmy twarzą w twarz. Jego ręce zjechały niżej, na mój tyłek.

,,Mężczyźni" pomyślałam z sarkazmem.

-Nie mogę się doczekać - rzekł szeptem.

-Zobaczymy się niedługo - odparłam.

-Przyjadę po ciebie o siódmej.

-Okej, w takim razie, do zobaczenia - rzekłam i przytuliłam go mocno.

Nie mogłam zdobyć się na nic więcej. Puściłam go i wyszłam z magazynu. Otworzyłam drzwi samochodu kluczem i wsiadłam do środka.

Po półgodzinnym przebijaniu się przez korki, byłam pod domem. Wprowadziłam auto do garażu i zamknęłam bramę.

Weszłam do domu i zdjęłam buty, potem poszłam do kuchni.

Mama mieszała zupę w garnku, gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie.

-Hej - przywitała się.

-Cześć mamo - odparłam i usiadłam na stołku.

-Bardzo zmęczona? - zapytała mama.
Przytaknęłam ruchem głowy. - Obiad będzie niedługo.

-Dobrze - zgodziłam się i zaraz dodałam.- Wychodzę dzisiaj wieczorem.

Mama przestała mieszać w garnku i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

-Z Mikołajem? - zapytała.

-Tak.

Ona, jakby trochę się ożywiła.

-Tak bardzo się cieszę, że w końcu wyjdziesz z kimś na randkę - odparła z uśmiechem.

-Mamo, jaka randka... proszę cię - rzekłam i zaraz dodałam. - Mikołaj jest tylko moim przyjacielem.

Usiadła na stołku, naprzeciwko mnie.

-Wiesz córeczko, my z tatą też byliśmy kiedyś przyjaciółmi - powiedziała.

Wywróciłam oczyma.

-Pójdę się przespać. Jestem trochę zmęczona - rzekłam i poszłam do swojego pokoju.

Położyłam się na łóżku w ubraniach. Szybko zasnęłam.

Obudziłam się, po jakimś czasie. Ile spałam? Spojrzałam na zegarek. Osiemnasta. Chryste! Tak późno.

Zerwałam się jak oparzona i wyleciałam do łazienki, tam wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Postanowiłam ubrać pomarańczowe rurki i zwiewną białą bluzkę. Do tego długi, pozłacany wisiorek i buty na koturnach. Pomalowałam delikatnie oczy, a usta pociągnęłam błyszczykiem.

Zeszłam powoli na dół.

-O! Dobrze, że już wstałaś, obiad jest gotowy - rzekła mama.

-Wiesz, chyba nie zdążę już zjeść - odparłam, stojąc przy lustrze i poprawiając grzywkę.

-To chociaż zrobię ci kanapkę.

Spojrzałam w stronę okna. Nikogo jeszcze nie było.

-Okej - zgodziłam się i poszłam za mamą do kuchni.

Dała mi kanapkę z szynką, serem, sałatą i ogórkiem. Zjadłam ją na stojąco. Potem umyłam zęby, uważając, żeby nie ubrudzić się pastą. Właśnie wycierałam twarz, gdy usłyszałam, że podjeżdża auto.

Wyszłam z łazienki i wyjrzałam przez okno. Opel Mikołaja, stał na podjeździe. Wzięłam swoją czarną, skórzaną kurtkę.

-Pa, ja już idę! - krzyknęłam do mamy.

-Okej, bawcie się dobrze - odparła za mną.

Wyszłam szybko z domu i skierowałam się w stronę furtki.

Wysłannicy diabła Tom I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz