Muzyka przewodnia:
P!nk - So What
"I przypuszczam, że mam świetną zabawę. I co my teraz zrobimy? Zamierzam Ci to pokazać..."
Blondyn wysiadł z samochodu i obszedł go, podchodząc od mojej strony i otwierając mi drzwi. Oj nie! To nie był gest godny dżentelmena, po prostu chciał mnie wyciągnąć z pojazdu jak śmiecia i zatargać na swoim umięśnionym ramieniu do piętrowego, całkiem ładnego domu, stojącego z daleka od innych. Ciekawe dlaczego? Pewnie nie chcą, żeby sąsiedzi słyszeli strzały w nocy,albo jakieś krzyki torturowanych ludzi, bo to by tylko stwarzało problemy.
Budynek był dość zwyczajny, ale w odróżnieniu od innych, ogrodzony wysokim płotem i aby dostać się na posesję, trzeba było nacisnąć specjalny przycisk, otwierający furkę. Wniósł mnie na plac, zostawiając samochód za bramą.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że mogę iść sama? - westchnęłam ciężko. - Nie jestem Fioną, a ty nie przypominasz mi Shreka, więc postaw mnie. - mówiłam, ale on nie reagował. - No ta, mów do słupa, a słup jak dupa. - mruknęłam i ku mojemu zdziwieniu, poczułam pod sobą lekkie drganie jego napiętych mięśni. Czyżby się zaśmiał? Nie mogłam jednak tego zobaczyć, bo byłam odkręcona tyłem do niego. Nie było to w sumie takie złe, bo miałam idealny widok na jego tyłek. Jasne dżinsy ledwie się mu trzymały na biodrach i wyraźnie mogłam zobaczyć biały pasek od jego bokserek. Chociaż, bardziej od tyłka wolałam zobaczyć śliczny wyszczerz na jego buźce.
Byłam bardzo ciekawa jak wygląda jego twarz, gdy się uśmiecha. Szczery uśmiech jakoś nie bardzo mi pasował do jego wrednej japki, ale może by mnie miło zaskoczył. Musi mieć piękny uśmiech... Może to i lepiej, że go nie widzę, bo całkiem bym się zauroczyła jego osobą. Możliwe, że to miłość od pierwszego wejrzenia! Zawsze chciałam taką przeżyć, ale mam ogromnego życiowego pecha, więc za każdym razem musiałabym przechodzić koło wybranka kilka razy, a on i tak by to olał.
- Ale tak wracając do tematu...
- Ja pierdole, czy ty musisz tyle gadać? - usłyszałam jego lekko zmęczony głos. W sumie lepszy zmęczony niż wkurzony. Ooo! Znów znalazłam jakiś plus sytuacji, w której się znalazłam. Jestem w tym serio bardzo dobra.
- Jakbyś mi odpowiedział na moje wszystkie pytania, to bym się zamknęła. - prychnęłam i zachwiałam się lekko, gdy postawił mnie pod drzwiami od domu i otworzył je, wpychając mnie bestialsko do środka, aż wylądowałam na podłodze. Jęknęłam cicho z bólu i chwyciłam się za obolałą kostkę, która niebezpiecznie wygięła się podczas upadku.
- Wstawaj. - warknął tym swoim groźnym tonem i popatrzył na mnie z góry. Nie chciałam się z nim znów kłócić, więc powoli zebrałam tyłek z podłogi.
- Jesteś delikatny jak czołg. - mruknęłam pod nosem, po czym lekko oparłam się o jego umięśnione ramię, żeby rozmasować swoją obolałą kostkę. Bym się połamała, ale on jak zwykle ma to w dupie. Trafiłam na człowieka obojętnego na ludzkie nieszczęście. Zamiast gangsterem, powinien być politykiem. Lepiej by się sprawdził w tym zawodzie.
Rozejrzałam się po wnętrzu, a moja brew momentalnie podjechała do góry. Było tutaj... Paskudnie! Na ścianach nie było żadnych obrazów, mebli w sumie też było mało. Od razu widać, że miejscu brakowało kobiecej ręki. Oj, jakbym przysłała to jedną z dziewczyn z wydziału projektowania, to by miała wielkie pole do popisu. Pomieszczenia były naprawdę duże, ale puste i zimne. Zero uczucia.
CZYTASZ
You're mine now, shawty.
FanfictionPorwanie samo w sobie jest złe, jednak co się stanie, gdy dojdzie podczas niego do okropnej pomyłki? On dostaje (mogłoby się wydawać) proste zlecenie - porwać młodą dziewczynę i przewieźć ją przez pół świata, do faceta, któremu jest ona akurat potr...