Muzyka przewodnia:
Charlie Puth - One Call Away
"Zadzwoń do mnie, kochanie, jeśli potrzebujesz przyjaciela. Ja po prostu chce Ci dać miłość. Pospiesz się, chodź, no już. Docieram do Ciebie, więc skorzystaj z szansy. Nie ważne gdzie idziesz, wiedz że nie jesteś sama."
Jeszcze przez chwilę stałam zszokowana i patrzyłam na miejsce, w którym znajdował się wcześniej ten nieznany mi chłopak. Co to miało być? Nie znam go, ale on wyglądał jakby znał mnie bardzo dobrze. Z jego miny nic nie mogłam wyczytać... Stał zbyt daleko, żebym mogła go w kimkolwiek skojarzyć. Może to jakiś mój znajomy sprzed lat? Pewnie po prostu wstydził się podejść... A może nawet chodzi ze mną do szkoły?
Odwróciłam się na pięcie, wchodząc do swojego domu. Nie chciałam myśleć o tej dziwnej osobie, bo i tak mam wystarczająco problemów, a następne mi ani trochę nie potrzebne. Chyba sobie z nimi nie poradzę. Chociaż, teraz się mówi, że Bóg zsyła nam tyle problemów, z iloma damy sobie radę poradzić, a jeśli nie damy... To to nie jest nasz problem. Więc powiedzmy, że ten przystojniak nie jest moim problemem. Moim jest Justin. Kłóci się ze mną, a później całuje. Czy on jest normalny? Nie, nie jest! To psychol jakich mało!
Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic, aby zmyć z siebie wydarzenia ostatniego dnia. Chciałam o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć. Zmieniłam opatrunki, a później zrobiłam mocniejszy niż zwykle makijaż, aby zakryć kilka siniaczków, jakie zostały mi na twarzy. Nikt niewtajemniczony, nawet się nie zorientuje, że coś jest ze mną nie tak.
Odetchnęłam cicho, po czym uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Chciałam myśleć, że teraz wszystko będzie dobrze i już nie muszę się niczym przejmować, choć wiedziałam, że jest to mało prawdopodobne. Justin nie zostawi mnie w spokoju tak szybko, tego byłam pewna. W dodatku ten chłopak przed moim domem nie dawał mi spokoju. Może to nawet nikt ważny, ale wolałam dmuchać na zimne. Powiem później Bieberowi o wszystkim.
Ubrałam się w luźniejsze ciuchy i wyszłam z domu, ruszając w stronę szkoły. Akurat zdążę na kolejną lekcję w mojej placówce. Nigdy nie przepadałam za zajęciami tanecznymi z wredną panią Twine, ale nie mogłam opuścić kolejnej godziny. Pewnie i tak grubo będę musiała się przed wszystkimi tłumaczyć. I znów wszystko jest winą Justina... Za jakie grzechy ja go musiałam poznać?! Chociaż... Może ja go poznałam w nagrodę? Albo Bóg chce sprawdzić moją cierpliwość. Tak, to jest bardzo prawdopodobne. Wystawia mnie na próbę, jak nic!
Doszłam do bramy szkoły i momentalnie się zatrzymałam, aż jakaś dziewczyna idąca za mną, wpadła prosto na moje plecy. Przeprosiłam ją obojętnie i znów wlepiłam wzrok w tego samego blondyna, co przedtem. Tym razem siedział na ławce, przed bramą. Coraz bardziej zaczynała mnie irytować ta sytuacja... On mnie śledzi czy jak? Czemu znów tutaj jest? Może na serio chodzi tutaj do szkoły... Poczuł chyba na sobie mój wzrok, bo podniósł głowę i popatrzył na mnie. Jego twarz znów była bez wyrazu, więc nawet nie mogłam stwierdzić co czuje. Podniósł się powoli z ławki i odkręcił tyłem do mnie, ruszając przed siebie. O nie! On na pewno nie chodzi tutaj do szkoły... Ta sprawa wydawała mi się coraz bardziej podejrzana. Nie może mi tak łatwo uciec....
Ruszyłam za nim czym prędzej.
- Ooo, Annie! - usłyszałam za sobą lekko piskliwy głos Jade, więc zerknęłam na nią. Stanęła przede mną, odcinając mi drogę. Znów przeniosłam wzrok na blondyna, który znikał za rogiem ulicy.
- Jade, muszę na chwilę iść. - chciałam ją wyminąć, ale chwyciła moją dłoń.
- Teraz to radziłabym ci iść do szkoły, bo za dwie minuty rozpoczynają się zajęcia, a wiesz przecież jaka Twine potrafi być wredna. - uśmiechnęła się miło, przez co cicho westchnęłam.
CZYTASZ
You're mine now, shawty.
FanfictionPorwanie samo w sobie jest złe, jednak co się stanie, gdy dojdzie podczas niego do okropnej pomyłki? On dostaje (mogłoby się wydawać) proste zlecenie - porwać młodą dziewczynę i przewieźć ją przez pół świata, do faceta, któremu jest ona akurat potr...