Muzyka przewodnia:
One Direction - History
"Tego nie nauczysz się w szkole. Moje serce rozpada się na kawałki i nie wiem, co mam zrobić. Myślałem, że jesteśmy silni. Myślałem, że jakoś się trzymamy. Miałem rację?"
Wyszłam przez okno zaraz za blondynem. Lepiej, żeby mój tata nie wiedział, że wychodzę w środku nocy, bo znów by mi zaczął gadać, że się szlajam nie wiadomo gdzie. Chociaż, pewnie jest tak pijany, że nawet by się nie zorientował... Nie było mnie miesiąc, a on nawet nie zawiadomił policji. Zrobiła to przestraszona Lizzie.
- Na serio wolałabym wiedzieć, gdzie mnie zabierasz. Nie lubię niespodzianek. - westchnęłam ciężko i dorównałam mu kroku, żeby czasem mnie nie zostawił. Wiadomo co głupiemu po głowie chodzi?
- Mówiłem ci już kilkanaście razy, że to moja tajemnica i dowiesz się dopiero, gdy będziemy na miejscu. - uśmiechnął się, po czym przerzucił swoje ciężkie ramię przez moją szyję aż cicho jęknęłam. - Lubię jak jęczysz, ale wolałbym doprowadzić cię do tego w inny sposób.
- Piłeś coś dziś? - uniosłam brew.
- Hm, chyba nie. Mam po prostu dobry humor. I ochotę na ciebie. - powiedział rozbawiony i dalej szedł chodnikiem jak gdyby nigdy nic, więc ja także szybko przebierałam nogami, żeby za nim nadążyć.
- Gdzie masz samochód? - zignorowałam drugą część jego wypowiedzi.
- Nie mam.
- Jak to nie masz? - chciałam się zatrzymać, ale mi na to nie pozwolił, popychając mnie lekko do przodu.
- Normalnie. Przyszedłem tu pieszo. - wzruszył nonszalancko ramionami.
- Taki kawał? Chciało ci się?
- Nie chciało, ale mój samochód mógł cię za wcześnie obudzić, a wtedy byś mnie nie wpuściła. - mówił, nawet na mnie nie zerkając.
- Więc jak masz zamiar dostać się w tamto miejsce? - poprawiłam na sobie sportową bluzę, bo zaczynało robić mi się zimno. Mógł powiedzieć, żebym się cieplej ubrała, ale nie... Widocznie chciał, żebym zmarzła i się przeziębiła. Pewnie od początku miał taki plan! Podły...
- Metrem. - uśmiechnął się, schodząc razem ze mną po podziemnych schodach, które oświetlone były tylko małymi lampkami, aby ludzie się w nocy nie potykali. O tej porze na szczęście nie było tu dużo osób, ale i tak musiałam szczerze przyznać, że nienawidziłam tego środku transportu. To pudło śmierci i tyle.
- Justin... - szepnęłam zatrzymując się w pół kroku, bo czułam, że moje ciało zaczyna niebezpiecznie drżeć przez ogarniający mnie strach.
- Co jest? - odwrócił się w moim kierunku.
- Nie jechałam metrem od wielu lat. Boję się... - szepnęłam cicho. Nie lubiłam przyznawać się do tego typu rzeczy, ale lepiej, żeby on to wiedział, zanim ze mną wsiądzie. - Bardzo możliwe, że będę panikować.
- Jestem przecież z tobą, nie musisz się niczego bać. - posłał mi uspakajające spojrzenie i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie uścisnęłam. Blondyn od razu splótł mocno nasze palce. To uczucie jest uzależniające. Niby tak zwyczajny gest, ale musiała przyznać, że go po prostu uwielbiałam. On dodawał mi otuchy i dawał mocnego kopa. - Uśmiechnij się. - chłopak puścił mi oczko, przez co lekko się uśmiechnęłam.
CZYTASZ
You're mine now, shawty.
FanfictionPorwanie samo w sobie jest złe, jednak co się stanie, gdy dojdzie podczas niego do okropnej pomyłki? On dostaje (mogłoby się wydawać) proste zlecenie - porwać młodą dziewczynę i przewieźć ją przez pół świata, do faceta, któremu jest ona akurat potr...