Muzyka przewodnia:
Selena Gomez - Good For You
"Teraz mówisz, że mam dotyk, tak dobry, dobry... Który powoduje, że nie chcesz odejść, więc tego nie rób, nie rób..."
- Jeśli załatwię ci kasę od wszystkich tych facetów, całej piątki, to... Zostawisz Lizzie w spokoju? - szepnęłam niepewnie i uchyliłam lekko ciężkie od zmęczenia powieki. - Powiedziałeś mi wcześniej, że robisz to dla kasy, a niemożliwe, żeby Montero dał ci więcej niż to, co mam okazję wykraść. - Justin nie zareagował na to tak jak przypuszczałam. Był spokojny i nawet chyba nie pomyślał, żeby się na mnie wkurzyć. Może zasnął? Uniosłam się lekko na ramieniu, po czym zaczęłam się mu bacznie przyglądać. Chłopak powoli otworzył oczy i wlepił we mnie swoje śliczne, miodowe tęczówki.
- Od całej piątki? Nie uda ci się. - westchnął ciężko.
- A jeśli?
- No dobra, zróbmy tak. Jeśli uda ci się wykraść kasę całej piątce, to Lizzie zostawię w spokoju i zrezygnuję z tego zlecenia, a ciebie wypuszczę, żebyś mogła wrócić do domu. - powiedział spokojnym tonem i znów przymknął powieki.
- Jesteś jakiś inny... - mruknęłam nachylając się lekko nad nim. Dopiero teraz zauważyłam jakie długie i gęste są jego rzęsy. A jego usta... One mają kształt bardzo przypominający serce. Cholera, czy on serio musi być tak przystojny? Jest po prostu idealny. Zawsze w taki sposób wyobrażałam sobie swojego przyszłego męża, ale Justin raczej nie jest odpowiednim kandydatem.
- Inny?
- Miły. I spokojny. - uśmiechnęłam się lekko, a jego usta też wydawały się lekko drgnąć. Przygryzłam dolną wargę.
- Śpij już Annie. - szepnął. - Jutro pewnie czeka nas ciężki dzień.
Położyłam się wygodnie na łóżku i wtuliłam w jego ciepłe ramię, którym mnie szczelnie owinął. Tak mogłabym zasypiać każdej nocy. Tylko ciekawe jaki będzie poranek...
***
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, świecące prosto na moją twarz. Czemu nie opuściłam wczoraj zasłon? Jak zwykle myślę o wszystkim po fakcie. Ziewnęłam cicho i chciałam się przekręcić na plecy, bo cała zdrętwiałam, ale niestety ciążka łapa blondyna mi to uniemożliwiała. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chłopak nadal spokojnie spał. Jego ręka przerzucona była przez moją talię, a gdy chciałam się wydostać z łóżka, aby pójść do łazienki, on mocniej mnie do siebie przyciągnął.
Coraz bardziej mnie ta sytuacja irytowała. Czemu jest taki słodki i kochany? Przez jego irracjonalne zachowanie, nie mogłam nawet go nienawidzić tak jak wcześniej. Gdy mnie uderzył, myślałam, że nigdy mu tego nie wybaczę, ale to wszystko zaczynało się zmieniać. Moje uczucia zaczynały się zmieniać... Patrząc na niego, nie czułam już złości czy niechęci. Coś mnie do niego ciągnęło, jakaś pieprzona magnetyczna siła, a ja nie mogłam jej przerwać, choćbym nie wiem jak się starała. I pomyśleć, że to się stało tylko dlatego, że jest miły.
Ale niestety takie były fakty. Justin miał w sobie coś, czemu nie mogła się oprzeć żadna dziewczyna, a ja nie byłam wyjątkiem. Pociągał mnie nie tylko swoim wyglądem, ale także swoim charakterem, choć nie sądziłam, że to możliwe. Tak, był wredny, impulsywny, mściwy, obojętny na ludzkie nieszczęście, ale czasami, podczas choćby krótkiej rozmowy z nim, potrafiłam dostrzec w jego oczach dobro. Małą iskierkę, którą ja chciałam przemienić w ogromny płomień. Tylko, nie wiedziałam czy to jest do końca możliwe.
CZYTASZ
You're mine now, shawty.
FanfictionPorwanie samo w sobie jest złe, jednak co się stanie, gdy dojdzie podczas niego do okropnej pomyłki? On dostaje (mogłoby się wydawać) proste zlecenie - porwać młodą dziewczynę i przewieźć ją przez pół świata, do faceta, któremu jest ona akurat potr...