5. Love Me Like You

12.2K 432 32
                                    

Muzyka przewodnia:

Little Mix - Love Me Like You

"Ostatniej nocy leżałam w łóżku smutna, bo zrozumiałam prawdę. Oni nie mogą mnie kochać tak jak Ty. Starałam się znaleźć kogoś nowego. Kochanie, oni nie mają bladego pojęcia. Nie mogą mnie kochać tak jak Ty."

- Nie jestem Lizzie Green, jestem Annie Keen. - powiedziałam, a po minach chłopaków domyśliłam się, że moje słowa nie napawają ich radością. Zresztą, co się dziwić? Napracowali się na darmo, bo okazało się, że złapali nie tę dziewczynę, która im była potrzebna. Za mnie nawet złamanego grosza nie dostaną.

- Co ty pieprzysz? - Justin wkurzony wstał od stołu, a krzesełko, na którym do tej pory siedział, z hukiem wylądowało na podłodze pokrytej brązowymi płytkami. Skrzywiłam się lekko. Zdawałam sobie sprawę, że afera zacznie się dopiero teraz.

- Mówię jak jest.

- Walisz ściemę, żebym cię nie wysłał do Montero. - prychnął. - O nie shawty, ze mną ci się to nie uda. Nie jestem tak głupi jak ci się wydaje. - syknął pochylając się nade mną, a jego dłonie z hukiem uderzyły o blat stołu, przez co lekko podskoczyłam ze strachu. Trzymaj klasę, Annie. Poradziłam sobie w myślach. Odstawiłam talerz na bok i ciężko westchnęłam.

- No chyba jednak jesteś, skoro nie rozumiesz, co do ciebie mówię. Czy ja ci wyglądam na córkę premiera? Przyznaj szczerze. - skrzyżowałam ręce na piersiach i oparłam się wygodnie o krzesełko. Wszyscy wlepili we mnie swoje spojrzenia, a ja już dobrze wiedziałam, co chodzi im po głowie. Nie. Nie wyglądam. Nie miałam na sobie markowych ciuchów, tylko kilka szmatek kupionych na targowisku, niedaleko mojego domu. Mój makijaż ograniczał się do błyszczyka i kredki, a włosy miałam po prostu lekko zakręcone lokówką, która znajduje się w domu chyba każdej dziewczyny. Można ją przecież kupić za grosze.

Usłyszałam obok cichy chichot i zerknęłam zdezorientowana na Natha, który wyciągnął w moją stronę chusteczkę i wskazał palcem na mój policzek. Wywróciłam oczami i starłam sos, który tam się znajdował. Wychodzi na to, że klasy osoby z wyższych sfer również nie mam. Czyli mamy jasność, że na córkę polityka się nie nadaję.

- To czemu przed szkołą mówiłaś, że jesteś Lizzie? - blondyn zacisnął dłonie na blacie stołu tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo jednym uderzeniem pewnie powaliłby mnie na ziemię. Wolę nie testować jego sierpowych.

- Żartowałam sobie z niej, bo jej nie lubię.

- No to chyba nie wyszło ci to na dobre. - Nath uniósł wysoko swoją grubą, ciemną brew i westchnął. Nie bardzo rozumiałam, czemu to zrobił, ale wolałam w tym momencie o to nie pytać, bo pewnie jeszcze bardziej bym wkurzyła Justina, który i tak był na granicy wytrzymałości. Z jego oczu po prostu buchała złość, aż przeszły mnie dreszcze.

- No kurwa, to są chyba jakieś jaja. - ryknął Wredzio i po raz kolejny łupnął swoją wielką łapą w blat stołu, aż całe pomieszczenie zadrżało. Odchrząknęłam cicho i odsunęłam się na krzesełku do tyłu, aby być jeszcze dalej od niego. Wolałam nie ryzykować, bo w każdej chwili moja twarz mogła znaleźć się na miejscu tego biednego stołu.

- Nie denerwuj się tak, ja...

- Zamknij się! - z jego ust wydobył się po raz kolejny, mrożący krew w żyłach krzyk, przez co przełknęłam ślinę i skuliłam się lekko na krzesełku. Jego koledzy chyba również troszeczkę się przestraszyli, bo jak na zawołanie, wszyscy wyszli z kuchni, zostawiając mnie sam na sam z tym zwierzęciem w ludzkiej skórze.

You're mine now, shawty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz