Muzyka przewodnia:
Little Mix - Little Me
"Powiedziałabym jej, by podniosła głos, by to wykrzyczała. Mówiła troszeczkę głośniej, była trochę bardziej dumna. Powiedziałabym jej, że jest piękna, wspaniała, że jest wszystkim, czego sama nie dostrzega."
Całą drogę powrotną spędziliśmy w ciszy, bo po prostu bałam się cokolwiek powiedzieć, widząc jego wściekłą minę. Bez problemu mogłam dostrzec pulsującą na jego czole żyłkę. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć i wiedziałam, że cała eksplozja trafi na mnie. Teraz byłam pewna, że mnie zabije. Jednak byłam przekonana, że postąpiłam dobrze. Nie mogłam tak po prostu wydać mu Lizzie. Teraz ona wie, że coś jest nie tak i będzie uważała, a to jest najważniejsze. Nie chciałam jej mieć na sumieniu... Może nie ma już nadziei dla mnie, ale jest dla niej. Ona ma dla kogo żyć. Jest piękna, mądra, utalentowana, ma kochającą rodzinę i mnóstwo pieniędzy. Potrzebna jest na tym świecie.
Blondyn gwałtownie zahamował przed domem, aż wokół rozniósł się okropny pisk i wysiadł z auta, obchodząc je, po czym otworzył moje drzwi. Brutalnie wyciągnął mnie za ramię, prowadząc w stronę drzwi. Chociaż bardziej to mnie ciągnął, bo nawet nie nadążałam przebierać nogami. Gdy tylko zamknęły się za nami, z całej siły pchnął mnie na podłogę w korytarzu, aż poczułam okropny ból w plecach.
Głośno przełknęłam ślinę. W jego oczach widziałam tylko nienawiść i czystą wściekłość, a to po prostu łamało moje serce. Miałam wrażenie, że zaraz wyciągnie pistolet i zabije mnie tutaj, jednak on z mordem wymalowanym na twarzy, pochylił się w moją stronę.
- Czy ty wiesz, co zrobiłaś? - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Jesteś skończoną idiotką! - ryknął i z całej siły kopnął mnie w brzuch, przez co zwinęłam się z bólu na podłodze. Nie mogłam wziąć wdechu, a moje narządy wewnętrzne ledwo to wytrzymały. W moich oczach stanęły łzy, ale skutecznie je odganiałam. Nie, nie dam mu nigdy tej satysfakcji. Annie Keen nie płacze! Jęknęłam głośno z bólu. Znów poczułam mocne uderzenie, tym razem między żebrami.
- Justin! Co ty robisz?! - usłyszałam krzyk Nathana, lecz nawet nie mogłam unieść głowy, żeby na niego spojrzeć. Nigdy nie byłam odporna na ból, a blondyn był tak silny, że nie byłam w stanie go powstrzymać.
- Wiesz co zrobiła ta kurwa? - znów mnie kopnął, tylko jednak tym razem dużo słabiej. Nie bolało aż tak. - Przez nią złapanie Green będzie trzy razy trudniejsze, bo załatwi sobie ochronę! - darł się jak opętany.
- Ale... To nie powód, żebyś...
- Spieprzaj stąd Nathan! Najpierw ją załatwię. Pożałuje, że tego dnia poszła w ogóle do szkoły. - znów ten groźny ton.
Chwycił dłonią moją koszulkę i podniósł mnie z podłogi, ale nawet nie dałam rady prosto ustać, bo znów pociągnął mnie wzdłuż korytarzem. Padłam na kolana przed nim, w momencie, gdy wypuścił materiał. Spuściłam głowę w podłogę, ale on chwycił mój podbródek i zmusił mnie do patrzenia na siebie. Nie płacz, Annie... Nie płacz! Jesteś silna!
- Czemu to zrobiłaś do kurwy? Miałaś mi pomóc, a ty mnie tak zdradziłaś! Jak zwykła szmata. - warknął patrząc mi prosto w oczy. Chciałam wyrwać się z jego bolesnego uścisku, ale nie byłam w stanie. Już w głowie widziałam te wszystkie siniaki, które nabił mi swoim zachowaniem.
CZYTASZ
You're mine now, shawty.
FanfictionPorwanie samo w sobie jest złe, jednak co się stanie, gdy dojdzie podczas niego do okropnej pomyłki? On dostaje (mogłoby się wydawać) proste zlecenie - porwać młodą dziewczynę i przewieźć ją przez pół świata, do faceta, któremu jest ona akurat potr...