Rozdział 4

2.4K 226 23
                                    



Daron szedł korytarzem zmierzając do gabinetu lorda Steira. Musiał z nim porozmawiać. Próbował opanować swoje zdenerwowanie, ale za każdym razem gdy wspominał rozmowę z Railo jego gniew wzmagał się. Z impetem otworzył drzwi do komnaty gdzie znalazł się obiekt jego złości.

 – Daronie czym zasłużyły sobie te drzwi, że tak je traktujesz? – mężczyzna stanął przed lordem

 – Byłem u niej – wysyczał przez zaciśnięte zęby

– Jestem bezradny. Nie wiem co ja mam robić. Król naciska na mnie, mam ją sprowadzić w ciągu roku do zamku. Niby jak ja mam to zrobić? Uprowadzić ją? – chłopak zaczął nerwowo chodzić po pięknym i drogim dywanie

– Uspokój się i usiądź, chcesz zniszczyć prezent od mojej żony? – lord Steira wstał z fotela lekko rozbawiony sytuacja

 – Wybacz lordzie – Daron usiadł na przeciwko swego rozmówcy, przyjmując z wdzięcznością kieliszek mocnego trunku.

 – Nie wiem co ja mam robić. Ona nie chce rozmawiać o swoim ojcu. A ma zostać doprowadzona przed jego oblicze i nawet zamieszkać z nim – mężczyzna westchnął cicho upijając trunek, który palił jego gardło i przełyk

 – Daj jej kilka dni. Niech przemyśli moją propozycje. Może w międzyczasie zechce Cię wysłuchać? – słowa lorda były spokojne. Sam mężczyzna wpatrywał się w dal myślami będąc gdzie indziej. Jego twarz postarzała się, oczy straciły ten blask życia

– Ona przypomina mi trochę moją córkę, mimo tylu cierpień, zadanych jej przez króla ona nadal nie straciła nadziei. Tylko jest jeden szczegół różniący te dwie dziewczyny. Moja córka pragnęła ucieczki. Railo planuje zemstę i śmierć króla Thomasa – uśmiechnął się lecz uśmiech nie sięgał jego oczu

– Jest już późno, pozwolisz, że udam się już na spoczynek paniczu Daronie – lord Steira wstał a razem z nim jego towarzysz, obydwoje wyszli z gabinetu lorda jednak udali się w dwie różne strony.

Daron znów zatrzymał się przed komnatą Railo. Przez chwilę wahał się by w końcu znów przekroczyć drzwi jej pokoju. Tym razem zastał ją śpiąca niespokojnie w łóżku. W świetle księżyca widział jej twarz skąpana w jej własnych łzach.

 – Obiecałaś – jej zachrypniętym głos wyrwał mężczyznę z transu. Wystraszył się, że dziewczyna obudziła się ale ona nadal spała, będą obecna w swoich koszmarach. Daron podszedł do niej przytulając ja do siebie.

 – Obiecałaś, przysięgałaś na naszą przyjaźń. Czy to dla Ciebie nic nie znaczy? – dreszcz przeszedł jej ciałem

 – Railo uspokój się – mężczyzna szepnął cicho do jej ucha

 – To tylko zły sen, to nic nie znaczy – dziewczyna wyrwała się z jego objęć rozbudzona. 

– Co tu robisz? – głos jej się łamał, znów to samo.

 – Płakałaś, przez sen – intruz przyciągnął ja do swojej piersi głaszcząc uspokajająco jej plecy. 

– To tylko zły sen. One się nigdy nie spełniają – jego głos był cichy i kojący. Zaśmiała się z niego cicho.

 – To nie był sen. To raczej wspomnienie przeszłośc. – mężczyzna znieruchomiał na chwilę po czym znów zaczął głaskać jej plecy. Czuła się przy nim bezpieczna. Jakby cały świat nie istniał. Liczyło się tylko tu i teraz. Jednak to nie możliwe. Świat na nią czekał, król Thomas czekał, a przed nim nigdy i nigdzie już nie ucieknie

– Chcesz mi opowiedzieć, o swojej przeszłości? – głos Darona wyrwał ją z otępienia 

– Przeszłości już nie zmienię. Naznaczyła mnie swym piętnem i zakuła mnie w łańcuchu. Tego nikt już nie zmieni. Nawet twój król, nazywający mnie swoją córką – próbowała uwolnić się od ramion mężczyzny jednak nie pozwolił jej na to

 – Skąd masz taką pewność? – Railo parsknęła pod nosem na to pytanie. Mężczyzna odsunął ją od siebie na długość swoich ramion

– Póki Thomas Marrow nadal żyje, póki nadal żyją zdrajcy przeszłość mnie nie wypuści – Daron spojrzał się w jej oczy, jej piękne niebieskie oczy nagle zaczęły ciemnieć, zamiast burzowego nieba jej oczy przybrały kolor nocnego gwiaździstego nieba.

 – Zawsze tak masz z oczami kiedy się złościsz? – Railo spojrzała na Darona marszczyć brwi. 

– Niby co mam mieć z oczami? Są w porządku. Nie mam z nimi żadnego problemu – dziewczyna odsunęła się od Darona coraz bardziej zdenerwowana.

 – Twoje oczy zmieniają barwę. Wiedziałaś o tym? – Railo westchnęła sfrustrowana przykładając dłoń do twarzy.

 – Moje oczy mój problem. Wyjdź stąd chce odpocząć – wskazała ręką drzwi nadal nie patrząc na mężczyznę. Czuła jak mężczyzna wstaje z łóżka. Spojrzała na niego lekko zła na siebie. 

– Dziękuję – szepnęła zbyt cicho, przez chwilę myślała, że Daron jej nie usłyszał. Wysłannik jej ojca odwrócił się w progu marszcząc brwi

– Gdyby nie Ty pewnie znów obudziłabym się z krzykiem. Chociaż raz mogę mieć nadzieję, że prześpię spokojnie resztę nocy – Daron skinął jedynie głowa 

– Dobranoc Daronie – szepnęła Railo zanim ten zniknął za drzwiami. Gdy je zamknął opadła ciężko na poduszki. Zasypiając po chwili. 

– Dobranoc moja Pani – szepnął za drzwiami Daron odchodząc powoli do swojej komnaty. 




~~~~~~~~~

Hej ho :) 

Oto i kolejny rozdział, jak obiecałam mamy sobotę więc wrzucam :) Na razie jednak sprawdziłam i poprawiłam Rozdział 1 :) Nie jestem pewna czy poprawiłam wszystko, gdybym jednak coś pominęła dajcie znać :) (Zawsze mam trudności z poprawą i wychwyceniem swoich błędów xD) 

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki :) Cieszę się, że podoba wam się moje opowiadanie :) 

Kolejny rozdział możliwe, że za dwa tygodnie jednak nic nie obiecuję :)

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :P 

Ukryta w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz