Rozdział 17

718 68 8
                                    



Nie dała za wygraną, choć każdy zniechęcał ją do tego, co chciała teraz zrobić. Jedynie jej służąca w milczeniu pomagała jej przygotować wszystkie niezbędne rzeczy, teraz gdy zbliżał się świt stała jako pierwsza na dziedzińcu zamku czekając na resztę jej towarzyszy podróży. Pierwszy pojawił się wysłannik jej brata, nazywał się Tander Steira, tak się przynajmniej przedstawił jej kilka dni temu. Podszedł do niej trzymając przy sobie worek, w którym znajdowały się jego najpotrzebniejsze przedmioty.

– Nie daje panienka za wygraną? – zapytał uśmiechając się krzywo.

– Chodzi o życie mojego brata i kuzynki, rodzina jest najważniejsza – ucięła krótko Lanight, miała już dość ciągłych pytań i rozkazów ze strony mężczyzn.

Jeden ze stajennych przyprowadził do niej konia, którego kazała osiodłać Darin. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno patrząc na czarną grzywę zwierzęcia, które kiedyś należało do żony jej brata. Jej służąca dawała jej tym znak, aby pamiętała o tym po co tam jedzie i dlaczego chce to zrobić. Oczywiście wiedziała, że podczas tej podróży nie będzie miała żadnych wygód. Nie będzie spania w gospodach, a podróż będzie przebywała szybciej niż powozem, dlatego kazała przygotować starszej kobiecie ubrania i obuwie odpowiednie na tego typu wyprawę. Darin spełniła jej prośbę i stała teraz na dziedzińcu ubrana w ciemnobrązowe spodnie, koszule w białym kolorze i brązową kurtkę podbijaną futrem, która przyjemnie grzała ją w ten chłodny poranek, na rękach miała tego samego koloru rękawice, a stopy odziane były w czarne skórzane buty sięgające jej do kolan. Długie włosy służąca splotła jej w prosty warkocz, który miała teraz przerzucony na prawe ramię. W drzwiach pałacu pojawił się następca tronu oraz jej były narzeczony. Aron przyjął ze spokojem widok dziewczyny natomiast twarz George wykrzywił grymas złości. Lanight nie miała ochoty na kolejne utarczki z młodym lordem, więc odwróciła się od niego przypinając do konia przedmioty, które zamierzała wziąć ze sobą, była to niewielka torba, do której Darin pozwoliła jej spakować tylko parę ubrań na przebranie, resztę stanowiły bandaże i leki. Darin stwierdziła, że to będzie jej najbardziej potrzebne, przed spakowaniem wszystkiego spędziła pół dnia na przekazywaniu młodej dziewczynie wiedzy o każdym środku, który teraz znajdował się w jej tobołku. Spakowała jej również trochę suszonego mięsa i owoców oraz wodę. Do siodła Lanight przypięła również zwinięty koc, który miał jej służyć za posłanie podczas podróży, nie spodziewała się, że któryś z mężczyzn będzie chciał się zatrzymać w jakiejś gospodzie. Pamiętała polowania, na które zabierał ją Daron, były to kilkudniowe wędrówki po lesie, spanie pod gołym niebem i nauka strzelania z łuku, który teraz był przyczepiony do jej pleców. Dwa sztylety, które dostała od brata na urodziny były przyczepione do pasa jej spodni.

– Na pewno chcesz to zrobić? – książę stanął tuż obok niej przyglądając się jej przygotowaniom.

– Moja obecność tu powinna być jednoznaczną odpowiedzią na to pytanie – odpowiedziała spokojnie zapinając ostatni tobołek i spojrzała na następcę tronu.

– Gdy wyjedziemy z miasta nie będzie już odwrotu i nie będziesz miała żadnej taryfy ulgowej – oświadczył młodzieniec, dziewczyna uśmiechnęła się tylko.

– Nawet na to nie liczę – odparła i wkładając prawą stopę w strzemię odbiła się drugą i usiadła w siodle.

Aron odszedł od niej zrezygnowany, nie zamierzał naciskać, ani podejmować za nią decyzji. Przypiął swoje tobołki i wsiadł na konia.

– Przemów tej głupiej dziewusze do rozumu – George podjechał do niego, książę westchnął zrezygnowany, od ponad tygodnia musiał znosić humory młodego lorda.

Ukryta w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz