Rozdział 28

142 23 12
                                    


Odzyskała przytomność zanim weszli do obozowiska. Ludzie, którzy ich prowadzili zarządzili wtedy chwilę przerwy, Aron widział jak dziewczyna jest wyczerpana, więc wyciągnął z torby wodę i jabłko, które jeden z nieznajomych łaskawie pokroił na nierówne kawałki, Lanight uśmiechnęła się słabo widząc jego gest. Wzięła jeden z mniejszych kawałków i jadła go chwilę rozglądając się zdezorientowana.

– Pamiętasz cokolwiek? – zaczął cicho książę nachylając się do niej

– Widziałam wszystko, jednak było to dla mnie dziwne uczucie, jakbym nie była w swoim ciele – odpowiedziała równie cicho sięgając po kolejny kawałek owocu.

– Czy to było bolesne? – zapytał z troską.

– Nie, nie było to dla mnie bolesne, bardziej wyssało ze mnie prawie całą moją moc, przez co czuję się trochę bezbronna – odpowiedziała patrząc nieznajomych.

Aron nie pytał o nic więcej pozwolił jej dokończyć w spokoju skromny posiłek. Gdy tylko skończyła, mężczyzna, który najprawdopodobniej dowodził resztą dał znak do kontynuowania marszu. Lanight wstała, lekko się chwiejąc, Aron przytrzymał ją, by nie upadła, co George skomentował prychnięciem, dziewczyna zacisnęła pięści zdenerwowana.

– Uspokój się, nie zwracaj uwagi na jego dziecinne zagrywki. Zachowuje się tak, ponieważ upokorzyła go przed jego rodziną i królem. Jego duma została zraniona – wytłumaczył cicho książę, chociaż bardziej obawiał się jej ataku złości, przez którego mogła zwrócić na siebie niepotrzebna uwagę nieznajomych. Lanight wzięła głęboki oddech, chociaż to i tak nie pomogło jej się rozluźnić, czuła się niepewnie, nie wiedziała kim są Ci ludzie, a nie odzyskała siły po tym jak Railo przebywając w jej ciele przeniosła ich w to miejsce, oszczędzając tydzień wędrówki. Czuła się bezpiecznie, będąc u boku księcia, jednak wolałaby być u boku swojego brata. Zaczęła rozglądać się po otoczeniu, chcąc zająć czymś myśli, w jej rodzinnym kraju ziemia dopiero zaczęła się budzić z zimowego snu, tutaj lato już trwało, a gorące promienie słoneczne przebijały się pomiędzy koronami drzew, które rosły gęsto jedno obok drugiego. W oddali słychać było śpiew ptaków, które jakby nic sobie nie robiły z ich obecności. W miarę upływu czasu Lanight czuła się coraz bardziej zmęczona, a jej kroki coraz wolniejsze. Czuła krople potu spływające po plecach i modliła się, o kolejny krótki odpoczynek. Aron już dawno wyprzedził ją, pogrążony w rozmowie z generałem. Lanight natomiast zaczęła zbliżać się do nieznajomych, którzy zamykali ich pochód, co sprawiało, że czuła się coraz bardziej zdenerwowana. Promienie słoneczne, które przebijały się coraz częściej nie pomagały jej, sprawiając, że skóra na jej karku zaczynała ją boleć. Nieznajomi zaczęli deptać jej po piętach, więc gdy wyszli spomiędzy drzew, a nieopodal widać było stojące namioty odetchnęła z ulgą. Po ich prawej stronie mężczyźni ustawieni w szeregach powtarzali te same ruchy z mieczami, bądź drewnianymi kijami w ręce. Prowadzący ich mężczyzna ruszył w tamtym kierunku, dopiero będąc blisko Lanight zauważyła dwóch mężczyzn, do których jak podejrzewała zmierzali. W jednej z nich rozpoznała swojego brata. Słyszała jak lord Steira wygłasza słowa powitania, przyspieszyła kroku. Widziała jak Daron wita się ze swoim zastępcą i księciem, zaczęła przepychać się pomiędzy swoimi towarzyszami, nogi zaczęły jej się plątać i gdy jej były narzeczony ruszył by przywitać się z jej bratem wybiegła przed niego. Widziała szok wymalowany na twarzy jej brata i czuła łzy, które zaczęły spływać po jej policzkach. Mężczyzna stojący obok Darona chwycił za miecz, jednak za późno, Lanight wpadła w ramiona brata, chowając twarz przed widokiem innych ludzi. Chwyciła się mocno jego koszuli, jakby miał zaraz zniknąć, a on głaskał ją uspokajająco po głowie. Nie obchodziło ją nic, poza tym, że nareszcie po tylu tygodniach znów go zobaczyła, całego i zdrowego. Daron próbował odsunąć ją od siebie, jednak ona mocniej zacisnęła ręce na jego koszuli, zaśmiał się z jej reakcji, ponowił próbę odsunięcia jej od siebie, dziewczyna była zbyt zmęczona, by mu się opierać. Spojrzał na nią łagodnie i wierzchem dłoni starł resztki łez z jej policzków, jednak po chwili spoważniał, zmarszczył brwi i spojrzał na osoby, które znajdowały się za jego plecami.

– To ty ją tu sprowadziłeś? – spytał patrząc na kogoś gniewnie. Słysząc przekleństwo jakie wyszło z ust Georga, Lanight dobrze wiedziała, że to na niego patrzy jej brat.

– Uparła się jak osioł, nie słuchając nikogo. Twoja siostra sama postanowiła, że tu przybędzie – odparł z zdenerwowany.

– Jako jej narzeczony powinieneś jej tego zakazać – odparł zimno Daron.

– Zerwałam zaręczyny – oznajmiła Lanight, jej brat spojrzał na nią po raz kolejny z wyrazem szoku na twarzy.

– Przyłapałam go na balu z inną – wyjaśniła spokojnym głosem i wzruszyła ramionami.

– To ja decyduję o twoich zaręczynach – warknął Daron, jednak nadal patrzył gniewnie na Georga.

– Mój ojciec, któremu powierzyłeś opiekę nad swoją siostrą, przychylił się do jej decyzji – wtrącił Aron, Daron jedynie skinął głową i zacisnął wargi wściekły. Po chwili wypuścił powoli powietrze z płuc i znów spojrzał na swoją siostrę zatroskany.

– Nie zmienia to faktu, że nie powinno cię tu być – powiedział spokojniej. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.

– Nie mogłam zostać, skoro chodzi o nią – odparła, nim jej brat zdołał coś powiedzieć Lanight zachwiała się lekko.

– Musicie odpocząć po podróży – przerwał im mężczyzna stojący koło Darona.

– Moi ludzie pomogą wam rozłożyć namioty, a kiedy odpoczniecie zapraszam na wspólną ucztę – oznajmi.

Daron objął ramieniem swoją siostrę, i ruszył do namiotów, które zajmował ze swoimi ludźmi odkąd tu przybyli. W tej chwili nie obchodziło go nic oprócz jego młodszej siostry, która wyglądała okropnie, była blada a oczy były zapadnięte i pozbawione iskry, która zawsze sprawiała, że mimo zmęczenia jakie mu nieraz doskwierało potrafił znaleźć dla niej czas. Jej blond włosy były zakurzone i przetłuszczone. Potykała się o własne nogi idąc obok niego. Mężczyzna wprowadził ją do swojego małego namiotu i wskazał na posłanie.

– Tutaj możesz wypocząć, ja pomogę reszcie rozstawić namioty, muszę jeszcze dokończyć szkolenie – oznajmił jej i wyszedł nie czekając na jej odpowiedź.

Zbliżył się do księcia Arona, który rozkładał swój namiot. Daron pomógł mu, po czym spojrzał na niego uważniej. Nie wyglądał na zmęczonego, nie aż tak bardzo jak jego siostra. Gdy tylko rozłożyli namiot, rozejrzał się po otoczeniu, większość już poradziła sobie z zakwaterowaniem, więc skinął na księcia i ruszył z powrotem do miejsca gdzie ćwiczyli chłopi.

– Lanight źle przeszła podróż – bardziej zauważył, niż zapytał.

– Tu nie chodzi o podróż, wyruszyliśmy ze stolicy raptem kilka dni temu – wyjaśnił książę.

– Więc jak znaleźliście się tutaj tak szybko? – zapytał Daron zatrzymując się nieopodal ćwiczących mężczyznach.

– Jakimś sposobem, nie wiem jak ale moja siostra zdołała zawładnąć ciałem Lanight i przenieść nas tutaj. – odpowiedział Aron patrząc w ziemię.

– Nie zrobiła jej krzywdy, pytałem się o to Lanight, jednak było to dla niej męczące – zaczął tłumaczyć. Daron westchnął cicho.

– Najwyraźniej nasza odnaleziona księżniczka ma więcej tajemnic, niż byśmy chcieli – skomentował krótko. Przez chwilę stali przypatrując się ćwiczącym mężczyzną, nim spośród namiotów nie wyłonił się młody chłopiec.

– Schwytali ją! Schwytali ladacznicę króla! Przyprowadzili ją na sąd! – zawołał uradowany, Daron spojrzał na chłopca po czym zauważył, że ćwiczący ruszyli podekscytowani, by zobaczyć schwytaną kobietę. Dopiero kiedy zaczęli go mijać, zrozumiał, że to Railo została przyprowadzona tu, aby ją osądzili.

– Biegnij do naszych i zbierz ich wszystkich, twoja siostra właśnie przybyła do obozu – rozkazał księciu i nie czekając na jego reakcję sam ruszył by dostać się do niej jak najszybciej, obawiał się, że ludzie będący w obozie dokonają na niej samosądu.

Ukryta w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz