Ból, wszechogarniający ból, który palił każdy kawałek jej ciała. Czuła każdy mięsień, ścięgno, kość, staw, każdy oddech palił, jakby wdychała ogień. Chciała krzyczeć, jednak żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Otaczała ją ciemność, która nie dawała jej ukojenia, tak jak zawsze. Modliła się o śmierć, błagała w myślach każdego boga i boginię. Wyklinała Vestsa, najwyższego boga krainy umarłych, aby pozwolił jej przekroczyć bramy swojego królestwa. Chciała w końcu zaznać odrobiny szczęścia i spokoju. Ta cząstka miłości, która jeszcze w niej była powoli wygasała. Dlatego chciała umrzeć, miała nadzieję, że po wielu dziesięcioleciach cierpienia w końcu zostanie nagrodzona za swój trud, jednak bogowie jakby z niej kpili. Chociaż nigdy nie odważyła się by spróbować popełnić samobójstwo, jednak nie raz otarła się o śmierć. W ciemności rozległ się dźwięk, którego nie mogła rozpoznać coś pomiędzy śmiechem, a nawoływaniem. Gdyby mogła prychnęłaby z pogardą, wydawało jej się, że to bóg Vestsa śmieje się z niej szyderczo, zatrzaskując przed nią bramy do upragnionej przystani. Ciemność nie wydawała się jej już taka straszna, a ból zelżał, była w stanie oddychać lżej, a powietrze dostające się do jej płuc było chłodne. Do jej uszu zaczęły dochodzić dźwięki cichych rozmów, trzask płonącego ogniska i rżenie koni. Otworzyła powoli oczy wzdychając cicho, słońce zachodziło powoli ustępując miejsca trzem połowicznie ukazującym się na niebie księżycom. Spróbowała podnieść się, jednak mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa, przez co upadła na posłanie, które ktoś dla niej przygotował.
– Nie podnoś się jeszcze – spokojny głos Azahiera zabrzmiał nad jej głową, przekręciła nią tak by móc na niego spojrzeć. Wykrzywił usta w grymasie, który miał przypominać uśmiech.
– Straciłaś sporo krwi, do tego trucizna rozprzestrzeniła się po twoim organizmie – położył rękę na jej ramieniu po czym podał jej kubek z wodą przytykając jej go do ust, Railo odchyliła głowę oddalając się od naczynia.
– Nie ufasz mi? – zapytał zdziwiony. Mimo jego protestów podniosła się obserwując go uważnie
– Ty również możesz chcieć mojej śmierci, a co jeśli napój który chcesz mi podać jest zatruty? – Azahier zaśmiał się pod nosem iupił dość spory łyk napoju z kubka, po czym podał go Railo. Ujęła go nadal niepewnie przyglądając się swojemu rozmówcy.
– Gdybym chciał twojej śmierci, nie starałbym się zniwelować działanie trucizny w twoim organizmie – odparł i usiadł naprzeciw dziewczyny krzyżując nogi.
Railo przyjęła taką samą pozycję rozglądając się dookoła. Ognisko płonące nieopodal dawało nikłe światło na polanę otoczoną drzewami i niskimi krzewami. W oddali pasły się konie, odpoczywając po długiej drodze. Szum rzeki był ledwo słyszalny, przez co dziewczyna wiedziała, że przenieśli się w inne miejsce. Mężczyźni siedzieli przy ognisku rozmawiając cicho pomiędzy sobą. Gdzieś w oddali słychać było odgłosy nocnych zwierząt. Pieczenie w gardle nie dawało jej spokoju więc podsunęła pod nos naczynie wąchając jego zawartość.
– Liście melisy, na uspokojenie – oświadczył Azahier wiedząc, że dziewczyna wyczuła zapach.
– Po co dodałeś tu zioła uspokajające? – zapytała unosząc brwi.
– Jak sama ich nazwa wskazuje, aby cię uspokoić – odparł mężczyzna wzruszając rękami, jakby było to coś oczywistego.
– Przecież jestem spokojna – Railo zmrużyła oczy, wzdychając ciężko, Azahier natomiast zasłonił twarz ręką śmiejąc się z reakcji zabójczyni.
– Pomimo tego, że świetnie władasz bronią jesteś również kobietą, i masz swoje humorki – oznajmił nadal rozbawiony, jednak po chwili spoważniał.
– Melisa powinna uspokoić twoje nerwy i spowolnić akcję serca, dzięki czemu trucizna, która jest już w twoim organizmie będzie rozprzestrzeniać się wolniej. To powinno mi zapewnić odpowiednią ilość czasu, aby przygotować odtrutkę – Railo skinęła głową.
– Nie musisz się martwić, mój organizm już zaczął zwalczać truciznę – oznajmiła spokojnie, czym wprawiła medyka w konsternację.
– To dar, a jednocześnie i przekleństwo – zaczęła nim mężczyzna zdołał otworzyć usta – Mój organizm sam się regeneruje, czasami trwa to dłużej, dlatego byłeś wzywany, czasami trwa to kilka godzin. Różnie bywa, nigdy nie trwało to dłużej niż tydzień, oczywiście dostaję typowych objawów dla każdej trucizny, czasami staram się tak jak było to w przypadku tego zatrucia oczyścić ranę, wyciągnąć choć część trującej substancji, wtedy regeneracja trwa krócej. Z drugiej strony dzięki temu nie urodziłam bękartów króla – zamilkła wpatrzona w dogasające ognisko, przy którym zasnęli ich towarzysze.
– Ale jak? – Azahier dopiero po chwili przerwał ciszę, która nastała pomiędzy nimi.
– Nie wiem, nie pamiętam nic z czasów przed umieszczeniem mnie wśród wiedźm na Lawendowym Pustkowiu – uśmiechnęła się smutno i spojrzała na niebo, gdzie wiatr przeganiał chmury,które co jakiś czas przysłaniały trzy księżyce.
Azahier nie odezwał się więcej, w milczeniu odszedł do swojego posłania nie będąc w stanie zamienić choćby słowa z Railo. Ułożył się wygodnie na tyle na ile pozwalało mu jego posłanie. Dogasające ognisko dawało mu odrobinę ciepła, przykrył się cienkim kocem a ręce ułożył pod głową. Wsłuchał się w odgłosy jakie wydawały leśne zwierzęta, oraz równomierne oddechy swoich towarzyszy. Dookoła było tak spokojnie, a w jego głowie kłębiło się tysiące myśli, przecież tylko bogowie i ich potomkowie mieli zdolności do regeneracji, dlatego żyli tak długo. On sam żył już ponad dwieście lat, jego matką była najwyższa bogini, a ojcem jeden z miej ważnych półbogów.
Uzdrowiciel zamknął oczy, pierwszy raz od wielu dni był spokojny. Nie spinał się na każdy odgłos jaki usłyszał, wreszcie mógł odpocząć. Służba u króla, była jego karą, jaką nałożyła na niego matka, za dawne przewinienie, którego nawet nie pamiętał. Naprawdę myślał, że bogini Onari zapomniała o jego występku, jednak ona jedynie czekała na sposobny moment, by przypomnieć mu o błędach. Gdy przyszła do niego, rozkazując mu ruszyć za Railo, pierwszy raz od wielu lat odetchnął z ulgą. Zamek nie był przyjaznym miejscem dla osób takich jak on, o czym przekonał się nie raz. Zmęczenie dało o sobie znać Azahierowi, dlatego ostatni raz spojrzał na usłane gwiazdami niebo wraz z trzema księżycami i pozwolił swej duszy udać się do krainy snów.
Railo skuliła się na swoim posłaniu, dreszcze i fale gorąca targające jej ciałem nie pozwalały jej zasnąć. Wiedziała, że jej organizm już zaczął walkę z trucizną. Opatulona cienkim kocem, chciała zasnąć, by móc odpocząć i zregenerować utracone siły. Przewróciła się na drugi bok, a jej wzrok natrafił na jej torbę leżącą nieopodal. Podniosła się powoli, czując ciężar każdego mięśnia i nachyliła się chcąc sięgnąć do swojej własności, przeklęła pod nosem gdy do niej nie dosięgła. Westchnęła ciężko wiedząc, że musi wstać i podejść do swojego bagażu, choć i tak już było jej ciężko podnieść się z posłania. Odkryła się i powoli stanęła na nogach, podeszła parę kroków do swojej torby i otworzyła ją, przerzucała rzeczy znajdujące się w niej szukała małej buteleczki, którą dostała kilka dni temu od znachora, w końcu jej dłoń natrafiła na eliksir, którego szukała. Wyciągnęła flaszeczkę z torby i wróciła do swojego posłania. Odetkała korek, a do jej nosa dotarł specyficzny zapach ziół. Przez chwilę zastanawiała się, czy dobrze robi, zawsze po wypiciu środka nasennego miała zbyt wyraźne i mroczne sny. Z drugiej strony, jeśli miała męczyć się z gorączką i dreszczami wolała powalczyć ze swoimi snami. Omiotła wzrokiem pobliże jej posłania szukając bukłaka z wodą, jednak nigdzie nie mogła go nie widziała. Wzruszyła ramionami i upiła dość solidny łyk eliksiru, jeśli prześpi całą noc tym lepiej będzie dla niej. Zatkała małą buteleczkę, i położyła ją nieopodal. Zawinęła się w koc i ułożyła na posłaniu. Minęła dość długa chwila nim środek zaczął działać, a deszcze przestały jej przeszkadzać. W półśnie rozwinęła bandaż na swojej dłoni, ponieważ rana zaczęła ją strasznie swędzieć. Podrapała okolice rany i zamknęła oczy zasypiając w końcu.
CZYTASZ
Ukryta w mroku
FantasyZniszczono w niej wszystko. Zdarto z niej dumę, odwagę, siłę i wolę walki. Zakuto w kajdany jej moc by ją zniewolić. Stała się bezmyślnym narzędziem do zabijania w rękach największego tyrana. Ona jednak czeka, ukryta w mroku jego przestępstw wypatr...