Rozdział 30

176 23 19
                                    


Potykała się na każdej nierówności, tylko dzięki mocnemu uściskowi Darona nie upadła na ziemię. Zachowywała się jak w transie, w tym momencie nie stawiałaby mu oporu, mógłby zrobić co zechce, a ona nie pisnęła by nawet słowa oporu. Jej oddech stał się cięższy, czuła, że brakuje jej siły by nabrać powietrza. Daron wprowadził ją do jednego z namiotów znajdującego się na samym końcu obozowiska, gdy tylko do niego weszli nogi Railo odmówiły posłuszeństwa. Mężczyzna przeniósł ją, na znajdujące się tutaj posłanie i pozwolił jej się położyć.

– Co z nią? – zapytał się kobiecy głos, który gdzieś już kiedyś słyszała.

– Wydaje się wycieńczona, jednak muszę znaleźć medyka, by ją zbadał – odparł mężczyzna i nachylił się by dotknąć jej rozciętego policzka.

– Idź poszukaj medyka, ja w tym czasie się nią zajmę – znów ten ciepły kobiecy głos. Zauważyła tylko blond włosy, które zasłaniały twarz dziewczyny.

Przymknęła na chwilę powieki, może to tylko zły sen? Za chwilę otworzy powieki i znów będzie wśród czarownic, wyjdzie na wrzosowiska, albo obudzi się wśród drzew dzikiej puszczy.

– Railo otwórz oczy – szepnął jej ktoś do ucha, a pomieszczenie wypełnił zapach róż i czegoś jeszcze czego nie była w stanie rozpoznać.

Otworzyła oczy, nad jej twarzą nachylał się Harun, odsunęła się od niego, mężczyzna uśmiechnął się widząc jej reakcje, jego oczy były tak intensywnie zielone. Railo przetarła swoje oczy ręką i spojrzała na niego znowu, ale jego już nie było i tylko zapach róży zmieszanej z czymś jeszcze unosił się w powietrzu. Usiadła na swoim posłaniu rozglądając się dookoła. Namiot,w którym się znajdowała zajmował mężczyzna, brudna koszula była rzucona na nieduży pniak służący jako prowizoryczne krzesło. Na ziemi obok, leżała torba, z której wypadła ostrzałka do stali. Tkanina, która zasłaniała wejście odchyliła się, a w przejściu stanął Azahier.

– Jak się czujesz? – zapytał i podszedł do niej, za nim podążał Daron oraz tajemnicza kobieta o jasnych włosach.

Railo patrzyła na nich z obawą i niepewnością. Azahier dotknął jej ręki, i ścisnął jej nadgarstek mrucząc coś pod nosem, gdy skończył spojrzał na nią uważnie, nachylił się nad jej głową i wciągnął jej zapach, następnie starł krew z jej policzka, która nadal sączyła się z jej rany. Przyjrzał się jej uważnie i powąchał ją, po czym dotknął językiem, a następnie wytarł język w rękach swojej koszuli.

– Kim był ten mężczyzna, który ją zaatakował – spojrzał na Darona, mężczyzna wzruszył ramionami.

– Nie znam go, musiał przybyć tu niedawno, ponieważ nawet nie kojarzę jego twarzy z treningów, które przechodzą codziennie – odparł, spokojnie.

– Ostrze miecza było zatrute, jednak na szczęście trucizna ta powoduje tylko otępienie, w większej ilości paraliż – schylił się do swojej torby i wyciągnął z niej średniej wielkości butelkę, nasączył nią kawałek materiału, który podała mu dziewczyna, Railo przechyliła głowę patrząc na nią uważniej.

– Lanight – wychrypiała cicho zaskoczona swoim odkryciem,jak mogła jej nie rozpoznać przecież przebywała w jej ciele.

– Rozkażę znaleźć tego mężczyznę – powiedział Daron i wyszedł z namiotu wykrzykując rozkazy do swoich podwładnych.

– Przemyję twoją ranę na policzku i szyi, jednak boże to trochę boleć – oznajmił Azahier spokojnie i przyłożył jej nasączoną szmatkę do policzka. Railo skrzywiła się, rana zaczęła ją piec i szczypać, uzdrowiciel przemył jej policzek i spojrzał na Lanight stojącą nieopodal.

Ukryta w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz