Rozdział 24

287 41 19
                                    


– Kapitanie, nie możemy jej dobudzić, obawiamy się najgorszego – oznajmił jeden z podwładnych Sama, mężczyzna zbladł lekko i ruszył do miejsca, gdzie wieczorem leżała Railo. Azahier ruszył tuż za nim rzucając swoje rzeczy, które właśnie składał, na bok.

– Odsuń się – rozkazał medyk podchodząc do dziewczyny. Nachylił się nad nią przykładając kawałek szkiełka do jej nosa.

– Żyje – oznajmił widząc zaparowane szkiełko. Jednak nachylił się nad nią czując znajomy zapach. Wyprostował się marszcząc brwi i rozglądając się dookoła.

– Czy to przez jej ranę? – zadał pytanie Sam tupiąc nerwowo w miejscu.

– Nie – odpowiedział Azahier biorąc do ręki butelkę leżącą nieopodal dziewczyny.

– Co to? – kapitan podszedł bliżej zaciekawiony.

– Bardzo mocny lek nasenny, który dla niej sporządziłem, jednak powinna zażywać niewielką ilość rozcieńczoną w wodzie lub winie – medyk podał buteleczkę kapitanowi, mężczyzna otworzył korek i skrzywił się czując nieprzyjemną, dla niego, słodką woń.

– Miała dużo szczęścia, gdyby wypiła więcej, pewnie byśmy już kopali dla niej grób. – oznajmił Azahier wstając z ziemi.
– Dasz radę ją obudzić? – spytał Sam oddając uzdrowicielowi buteleczkę z lekarstwem
– Nie ma możliwości jej teraz dobudzić. – kapitan westchnął pocierając dłonią swoją brodę.
– Musimy ruszać dalej. Pojedzie ze mną, a na jej konia załadujemy wszystkie bagaże – oznajmił. Mężczyźni od razu zabrali się do swoich poprzednich czynności. Nie mieli przymusu, aby się śpieszyć, jednak każdy z nich czuł, że coś nadciąga, coś z czym sami sobie nie poradzą. Sam nachylił się nad śpiącą zabójczynią i dotknął ręką jej głowy, nieopodal na drzewie usiadł ptak, którego już kojarzył. Westchnął cicho, odkąd wróciła do zamku z poprzedniej misji coś się w niej zmieniło. Jakaś cząstka niej wyszła na światło dzienne, była łagodniejsza, sprawiała wrażenie wystraszonej i zagubionej. Jej zmiana mogła również nastąpić po spotkaniu z elfem, który teraz śledził każdy jego ruch. Czy król mógł wysłać po nią zabójcę, kiedy obiecał jej wolność po tej misji? Kiedyś ślepo wierzył w swojego króla, wszystko zmieniło się gdy do pałacu przybyła ona, była tak podobna do królowej Anneti. Westchnął cicho i pozbierał jej rzeczy, musieli się ruszyć by jak najszybciej dostać się do wioski niedaleko Dzikiej Puszczy.

***

Słyszała i czuła wszystko, co działo się dookoła niej, jednak nie mogła się ruszyć, a jakaś siła ciągnęła ją do siebie. Czuła, że więcej już się nie obudzi, i choć tak bardzo pragnęła śmierci, w tej chwili była pełna strachu. Głosy wokół niej zaczęły być coraz mniej słyszalne, powoli nastawała cisza i nagle wszystko wokół znów ożyło. Czuła słońce na swojej skórze, słyszała radosny śpiew ptaków, a dookoła roznosił się przyjemny zapach, czyjeś ramiona oplatały ją trzymając mocno.

– Coś nadchodzi – szepnęła jednak nie chciała tego powiedzieć, a głos nie należał do niej.

– Co nadchodzi? – męski głos obok jej ucha wydał się wystraszony. Railo zamrugała kilkukrotnie powiekami chcąc, by wróciła jej ostrość widzenia. Jej wzrok spoczął na mężczyźnie, miał takie same oczy jak ona, włosy tego samego koloru, otworzyła usta zachwycona jego pięknem.

– Lanight? – zapytał mężczyzna gdy dziewczyna wyciągnęła w jego stronę swoją zranioną rękę. Zatrzymała ją w połowie drogi słysząc jego głos wypowiadający obce jej imię, jednak on nadal się jej przyglądał, spojrzała na swoją rękę i gwałtownie wyrwała się z uścisku mężczyzny.

Ukryta w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz