*informacje- możecie przejść do rozdziału jeśli nie chcecie ich czytać*.
•Rozdziały mają ok. 500 słów.
•Pojawiają się co 2-3 dni.
•Nigdy nie sprawdzam rozdziałów tutaj.
•Miłego czytania :)-Jezu, mam już naprawdę dość tej budy.- warknęłam w stronę swojej najbliższej przyjaciółki. Nie obchodziło mnie już nawet to, że byłam na lekcji i przez swoje komentarze mogłam w tej "budzie" posiedzieć sobie jeszcze dłużej. Jednak nic nie sprawia mi tak bardzo przyjemności jak irytowanie nauczycieli, którzy nie mogąc poradzić sobie z jedną głupią gówniarą, wysyłają ją od razu do dyrektora.
-Mogłaby pani powtórz, panno Clark?- westchnęła nauczycielka podchodząc bliżej mojej niewygodnej i zdecydowanie za niskiej ławki.
-Mam dość już tej pieprzonej szkoły i wszystkich nauczycieli, z panią na czele.- warknęłam zauważając kątem oka rozbawiony wzrok Vanessy. Mało brakowało, a zaczęłaby się śmiać przez co oberwałybyśmy obie.
-Słucham?- kobieta wyprowadzona z równowagi, mocno uderzyła ręką w moją ławkę. Nie wiem czy ona myślała, że w ten sposób się jej przestraszę, czy może zwyczajnie testowała twardość drewna.
-Może kupię pani aparat słuchowy na urodziny?- westchnęłam zrezygnowana jej głupotą.
-A może kochanie użyjesz swoich nóżek i powędrujesz tak na górę do gabinetu dyrektora?- zaproponowała, a ja od razu przekręciłam oczami. Czego ja się mogłam spodziewać.
-Oczywiście!- uradowana wstałam i pewnym krokiem, kręcąc biodrami ruszyłam w stronę drzwi.
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej.- szepnęłam do Hemmingsa zauważając, że pożera mnie wzrokiem. Użyłam jednocześnie jego słów, którymi irytuje praktycznie każdą napotkaną dziewczynę. Chłopak uniósł kąciki ust ukazując przy tym te swoje dołeczki. No oczywiście. Jakże pieprzona perfekcja Hemmings musiał musnąć ręką moją pupę. Wyczuwacie sarkazm?
Opuściłam klasę i skierowałam się po schodach w stronę gabinetu. Można powiedzieć, że... dyrcio był i będzie naprawdę dobrym człowiekiem, mogę go nawet uznać za mojego przyjaciela. W ciągu tylu lat spędzonych w tej budzie zdążyłam dowiedzieć się o nim kilka ciekawych rzeczy, o których zapewne żaden nauczyciel nie miał pojęcia. Na przykład, że był dokładnie taki sam jak ja.
-Brooklyn.- dyrektor zaśmiał się na mój widok. Od zawsze byłam nieokiełznana, więc dokładnie zdawał sobie z tego sprawę, że zostanę nieugięta i nadal nie będę szanować ludzi tu pracujących. No może poza woźnym. Równy z niego gość, w końcu pozwala mi czasem na przerwie zapalić w jego kantorku.
-Andrew.- uśmiechnęłam się uprzejmie w jego stronę.
-Co tym razem zrobiłaś?
-Nudziłam się na lekcji i posprzeczałam z Donovan. Nie moja wina, że jest głucha i trzeba jej po kilka razy powtarzać to co powiedziałam. Po prostu zaproponowałam, że na urodziny zakupię jej aparat słuchowy. Myślałam, że to będzie miłe, naprawdę nie chciałam źle.- starałam się zachować powagę i przez dłuższą chwilę udawało mi się to, jednak po chwili wraz z dyrektorem wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Brook, kiedy ty zrozumiesz, że sobie tylko szkodzisz, nie pomagasz.- opuścił ręce bezradnie.
-Panie Hood, niech pan mi wybaczy, ale naprawdę, przyrzekam panu, że gdyby nauczyciele mieli szacunek do uczniów to zupełnie inaczej bym ich traktowała.- przekręciłam oczami. Mówiłam zgodnie z prawdą. -Nie zastanawia pana to, że na przykład pani Smith jeszcze nigdy nie przysłała mnie do pana?- uniosłam jedną brew oczekując jego jakiejkolwiek reakcji. -Nie zrobiła tego, bo ją szanuje. A dlaczego? Bo ona szanuje nas.- wypuściłam powietrze z ust.
-No i co ja mam z tym faktem zrobić. Prze-selekcjonować wszystkich pracowników i zrobić casting na nowych?- w jego ustach moje myśli były zupełnie irracjonalne. -Brooklyn, dobrze przecież o tym wiesz, że nauczyciele jak pani Smith rzadko się zdarzają... a co dopiero w naszej szkole.- może i miał rację, ale na pewno tak tego nie zostawię. Nie ja, Brooklyn Clark.
YOU ARE READING
Complicated Girl •L.H•
Fanfiction-Twoi rodzice mnie nienawidzą. -Nie obchodzi mnie to. -Nienawidze cię. -Kocham cię, Brook -Przepraszam.